YVONNE
04.05.1983, San Francisco
Po udanym koncercie odwiedziliśmy dom kolegi Baloffa. Chłopcy z Mety bardzo chętnie dołączyli do pijackiej libacji, która rozpoczęła się nad ranem. Wszyscy pili, niektórzy ćpali, a z sypialni gospodarza nieustannie dochodziły przeróżne odgłosy i jęki. Niemal wszyscy bardzo dobrze się bawili. Niemal...
Siedziałam na uboczu. W międzyczasie popijałam piwo. Obserwowałam wszystkich, odliczając minuty do poranka, który nie chciał nadejść. Chciałam jedynie wrócić do domu, wziąć prysznic, odespać. Poza mną nikt się nie spieszył. Lars z chłopakami postanowili zostać na urodzinowej imprezie Gary'ego. Gitarzysta kończy dzisiaj 19 lat. Jestem pewna, że impreza będzie niesamowita. Dostanie masę alkoholu i prezentów. Randi już mu jeden podarowała- naturalny. Co do tego nie mam wątpliwości. Gdy sypialnia się zwolniła, Gary wraz z dziewczyną zamknęli się w pokoju. Po chwili chłopak powrócił po pakiet prezerwatyw. Niby co innego mogli by razem robić, niż uprawiać seks? Niech się bawią. Co im szkodzi? Tylko Cliff... siedział taki ponury. Nawet nie spojrzał na Randi, gdy ta po powrocie z ''ptasiego raju'' usiadła obok niego. I tak nie dręczyła go długo swoją obecnością. Po chwili odpoczynku ponownie wróciła do komnaty rozkoszy.
-James- szturchnęłam chłopaka w ramię. Nie zareagował. Był zbyt zajęty rozmową z Kirkiem i Paulem.
-James- kolejnym razem szarpnęłam go za rękaw.
-Daj mi chwilę- nawet się nie odwrócił. Postanowiłam nie tracić więcej czasu i wrócić do Los Angeles. Hope zaoferowała się, że mnie odwiezie. Sama musiała wracać, aby nie ominąć sesji, na której pozuje. Szczęśliwy zbieg okoliczności.
Powinnam zajrzeć przed jutrzejszym dniem do książek. Jeszcze przez miesiąc mam obowiązek uczęszczać do szkoły. Jest to ostatnia klasa. Chcę zdobyć świadectwo i odpowiedni wynik z ''egzaminu dojrzałości''. Tamtego dnia byłam niestety strasznie pijana. Mam nadzieję, że przynajmniej w połowie poszło mi tak dobrze, jak myślę.
Chcę iść na studia. Złożyłam papiery na uniwersytet w Danii i Nowym Jorku. Myślałam o Los Angeles, ale... chcę się stąd wyrwać. Może brzmi to śmieszne, ale to miasto nie jest wcale takie wspaniałe. Jedynie dla turystów, muzyków i ćpunów. Dla mnie jest to porażka. Świetnie się tu bawię, to prawda. Jednak na samych imprezach długo nie pociągnę. Chcę zdobyć wykształcenie, znaleźć dobrą pracę i założyć rodzinę. Oczywiście nie mam zamiaru się spieszyć. Jestem młoda, za dwa dni kończę 18 lat. Chcę jeszcze coś przeżyć, póki jest mi to dane. Przy boku Jamesa na pewno będę korzystała ze wszystkiego w całości.
Jestem dumna z Hetfielda. Rozwija swoją pasję i może z czasem zrobi karierę z moim bratem. Może akurat im się uda? Gdybym nie przestała grać na wiolonczeli, może również mogłabym czegoś dokonać? Może czas wyjąć moją starą, zakurzoną przyjaciółkę z kąta? Odświeżyć umiejętności?
Jako małej dziewczynce, gra sprawiała mi niesamowitą przyjemność. Byłam taka szczęśliwa i spokojna... dopóki w moje życie nie wkradła się banda mężczyzn. Phi... bardziej przypominają gang małych chłopców niż w pełni dojrzałych facetów.
-O czym tak rozmyślasz, królewno?- zagadnęła mnie Hope.
-Spotykasz się teraz z Kirkiem?- zapytałam. Miałam brzmieć apatycznie, ale nie wyszło. Mój głos przybrał bardzo ostry ton. Z resztą, nie powinno mnie to interesować. Nie jesteśmy przyjaciółkami. Zaledwie ze dwa razy wspólnie piłyśmy. Pomijając fakt, że blondynka posiada samochód, nic więcej nas nie łączy. W trudnych warunkach to bardzo przydatny kontakt.
Dziewczyna się zaśmiała. Nie widziałam w moim pytaniu nic nadzwyczaj zabawnego. Wbiłam w nią nic nie rozumiejące spojrzenie.
-Poważnie? Pytasz poważnie?- w jej oczach było widać niedowierzanie. Śmiech natomiast nie ustał, a ja sama się w nim pogrążyłam.
-Raz się z nim przespałam- odpowiedziała spokojniej, niż mogło mi się wydawać. Tym razem to ja obrzuciłam ją zdziwionym spojrzeniem.
-Jaki jest?- zapytałam wiedziona ciekawością.
-Nie uwierzyłabyś- spojrzała na mnie znacząco.-Możemy o tym porozmawiać po sesji, skoro tak Cię to interesuje.
-O 22 w Rainbow?
__________________________________________
RANDI
__________________________________________- Masz ochotę się napić, Słoneczko?- z szerokim uśmiechem na ustach przyciągnął mnie do siebie, zamknął w silnym uścisku. Położył dłoń na moim policzku. Schylił się i zatopił swoje wargi w moich. To był bardzo długi pocałunek. Namiętny. Ekspresyjny. Zaskakujący. Tak jak i seks. Jest świetnym facetem, kochankiem. Bardzo pieszczotliwy i ostrożny w tym co robi. Nie jest jednak wrażliwy. Jego niektóre zabiegi były niespodziewane, wręcz brutalne. Pewnie uważa się za silnego mężczyznę. Czuć od niego testosteron i energię kamienia, który sprzyja jego znakowi- Byk.
Agat ognisty podnosi poziom energii fizycznej i seksualnej. Pobudza na nowo do życia. Po dokonanym akcie działa uspokajająco i dodaje energii. Nic dziwi mnie więc ognistość i niemal rubinowa aura Gary'ego. Nie jeden mógłby mu zazdrościć. Na przykład ten czarnowłosy mężczyzna z Ruthie's. Unosił się wokół niego nieprzyjemny brąz. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z kimś tak chciwym i egoistycznym. Taka aura nie zachęca do dalszych kontaktów. Powinien spróbować się wyciszyć i dążyć do doskonałości. Do czerwonej aury, która nauczy go czerpać przyjemność z połączenia dwóch dusz. Doda mu seksualnej energii, która w odpowiednich ilościach ukoi jego niespokojnego ducha. Założę się o ostatni słoik Hibiskusa, że tak właśnie jest.
-Co Ci podać?- chłopak ponowił swoje pytanie. Tak się zatraciłam we własnych myślach, że nie poczułam wędrujących rąk po całym moim ciele.
-Nic, dziękuję- pospiesznie wyszłam z łóżka. Wciągnęłam sukienkę przez głowę, po czym zabrałam się za szukanie trampków. Jednego znalazłam pod łóżkiem, a drugiego przy drzwiach, które po zawiązaniu butów otworzyłam.
-Gdzie idziesz?- zapytał zaskoczony moim nagłym wyjściem, a raczej odmową delektowania się wyszukanymi trunkami i dalszej konsumpcji naszych ciał.
-Jak to gdzie? Na zewnątrz.- zaśmiałam się, jakby to było oczywiste. Jednak nie dla Gary'ego. Przekręcił głowę na bok w oczekiwaniu na wyjaśnienia.
- Jest południe. Idealna pora na oczyszczenie się z własnych niedoskonałości.
-Jesteś doskonała- na jego uroczy komplement zareagowałam chichotem. Nie jestem próżna, żeby zawracać sobie głowę męską fantazją, którą akurat spełniam.
-Ale moja siła i wiara nie jest. Muszę ją wzmocnić. Może obudzę w sobie wewnętrzne dziecko? W południe jest tyle możliwości! Mogę pokonać każdą przeszkodę, dokonać zmiany.
-Nadal nie rozumiem- odpalił papierosa. Zaciągnął się, a na jego twarzy pojawiła się błogość.
-Promienie słońca dadzą mi siły na nowe wyzwania. Dzięki tej ognistej kuli mogę odkryć, po co zaistniałam na Ziemi. Czyż to nie wspaniałe?- posłałam chłopakowi oczko, po czym wyszłam.
-A bielizna?- zdążył za mną zawołać nim zniknęłam z pola widzenia.
-A czy jakąś miałam?- posłałam Gary'emu zadziorny uśmiech. Pozostawiłam go w wyraźnej konsternacji.
Na zewnątrz, po drugiej stronie ulicy dojrzałam Klon. Jest czysty i niewinny. Zwiastuje miłość i pozwoli mi na balans. Idealnie.
Skierowałam się w stronę drzewa. Przy nim jednak ktoś już zagrzał miejsce. Bez zastanowienia usiadłam obok kolegi, wyrywając go tym zabiegiem z drzemki.
-Co ty Tu robisz, Cliff?- zapytałam rozpromieniona. Cieszę się, że tu jest. Mamy okazję porozmawiać. Od wczorajszego wieczoru mnie unika. Mam wrażenie, że chowa do mnie urazę. To przykre. Jest wspaniałym człowiekiem i zależy mi na naszej przyjaźni. Mimo, że krótko się znamy, to i tak chciałabym utrzymać naszą relację przy życiu.
-Jest południe- tą odpowiedzią mnie zaskoczył. Nie sądziłam, że ma podobne podejście do tej pory dnia. Cliff... czyż on nie jest wspaniały? Eleonore ma ogromne szczęście, że ograniczył się wyłącznie do jej ciała i ducha. Może z nią będzie szczęśliwy?
-Cień Ci nie pomoże- ma rację. Powinnam siedzieć na Słońcu, aby nabyć nowej energii, ale... mamy okazję pobyć razem.
-Jesteś na mnie zły- odrzekłam spokojnie. Burton odwrócił się w moją stronę. Przybliżył swoją twarz do mojej tak, że poczułam jego słodki oddech na sobie. Moje serce zaczęło bić szybciej. Przymknęłam powieki w oczekiwaniu na to, co miało nadejść. Cliff natomiast zaczął czochrać mnie po włosach. Zapiszczałam, na co odskoczył jak poparzony. Ponownie oparł się o drzewo. Poszłam w jego ślady. Leżeliśmy tak obok siebie w ciszy. Pięknej ciszy. Nie musiał nic mówić. Czułam jego energię życiową, która wibrowała w powietrzu niczym świerszcz.
-Rozczarowany- momentalnie objął mnie ramieniem. Nie protestowałam. Ułożyłam jedynie głowę na jego klatce piersiowej i wsłuchałam się w równe bicie serca.
-Słucham?- zapytałam nie wiedząc, co ma na myśli. Co go tak rozczarowało?
-Nie jestem zły, tylko rozczarowany.- ach, to o to chodzi. O moje pytanie- Na ognisku powiedziałem wiele o moim uczuciu do Ciebie. Ty tego nie doceniłaś, trudno. Przebolałem. Rozczarowało mnie jednak to, że bez wahania poszłaś do łóżka z Gary'ym.
-Cliff, ale Ty...
-Nie przerywaj- kontynuował swój monolog. Jeszcze chyba nigdy nie wypowiedział tak wiele słów. Z tego co mówiła Yvonne, Burton nie jest rozmownym człowiekiem. Jest raczej spokojną oazą, w której nie powinnam szukać ukojenia. To tylko może go wzburzyć.
-Wiem, przespałem się z Eleonore. To mnie nie usprawiedliwia.
-Nie jestem zła- pocałowałam go w policzek. Kolegujemy się. Ingerencja w jego życie seksualne nie jest moim obowiązkiem.
-Ja jestem. Nadal Cię chcę. Nie Twojego ciała, lecz duszy. Chcę rozmów do samego rana, znaczących uśmiechów i intymnej ciszy. Możesz nazwać mnie dupkiem, ale nie mogę tolerować Twojej natury. Ona mnie rani, rozumiesz?- nie wiedziałam co odpowiedzieć. Moje oczy zaszły łzami. Nie jestem pewna czy ze wzruszenia, czy z niedowierzania. I co ja miałam zrobić? Cliff po raz kolejny... wyznał mi miłość? Ha... to niedorzeczne. Całkowicie absurdalne.
-Już o tym mówiliśmy- odsunęłam się od kolegi- nie jestem niczyją własnością.
-Wiem, ale...
-Nie, nie ma żadnego ale. Pomyśl o mnie jak o dziecku. Mam dopiero 16 lat! Nie ukończyłam nawet pierwszej klasy liceum. Jestem za młoda na związki. Tym bardziej poważne. Pozwól mi się wyszumieć i powróćmy do tej kwestii za 5 lat, o ile do tej pory nie będziesz miał żony i dzieci, dobrze?- zachłannie zaczerpnęłam powietrza. Na moją ekspresyjną wypowiedź Cliff zareagował śmiechem.
- 5 lat to dużo czasu. Mogę być już stary i niedołężny- szturchnęłam go w ramię.
-3 lata i ani roku krócej.
-A jeśli nie dożyję '86 roku?- nie zawtórowałam śmiechem. Taka wizja jest bardzo mroczna.
__________________________________________
YVONNE
__________________________________________Ten sam dzień, Los Angeles
Pojawiłam się w Rainbow godzinę przed umówionym spotkaniem. Poza sprzątaniem i nauką, której nie mam zbyt wiele nie potrafiłam znaleźć sobie zajęcia. Postanowiłam wyrwać się z czterech ścian. Dlaczego więc by nie tutaj?
Lokal był zapełniony po uszy. Wszędzie siedziało wiele rozpoznawalnych twarzy jak i masa fanek oraz przypadkowych facetów, którzy chcieli owe dziewczyny wyrwać. Szkoda tylko, że nie mieli u nich żadnych szans. Każdy wie, że jedna na dwie kobiety w Rainbow musi być groupie. Niepisana zasada, która bardzo dobrze się sprawdza w praktyce.
Stanęłam przy barze. Barmanka była zbyt zajęta innymi klientami, żeby mnie obsłużyć. Cierpliwość nie jest moją mocną cechą.
Sięgnęłam za ladę po butelkę piwa, a następnie stanęłam pod ścianą. Po jakimś czasie zwolnił się jeden ze stolików. Nim zdążyłam do niego dojść, poczułam mocny uścisk na ramieniu.
-Yvonne- stanęłam jak wryta. Ten głos nie był mi obcy. Tak jak i zadziorny uśmiech, który wypalał mi dziurę w plecach.
-Dave- powoli się odwróciłam w stronę chłopaka. Nie był osobą, którą chciałam spotkać. Rozstaliśmy się w nieprzyjemnych okolicznościach. Nie mam zamiaru do nich powracać.
-Może przysiądziesz się do nas?- wskazał ręką w stronę stolika przy którym siedział jeden długowłosy i trzy dziewczyny- zakładam, że fanki. Chłopak szeptał coś dziewczynom do uszu naprzemiennie. One natomiast reagowały zalotnie. Czyli jednak groupie. Jeśli im się poszczęści, to będą miały okazję obciągnąć mu kutasa. On zapewne potraktuje je z góry, jak wielki Pan... zresztą to nie moja sprawa.
-Nie w tym życiu- odparłam bez większego namysłu. Mustaine się tylko zaśmiał. Odrzucił rudą czuprynę do tyłu, oblizał wargi, na sam koniec patrząc na mnie przenikliwie spod pół przymkniętych powiek.
-Jeszcze dwa tygodnie temu byłaś innego zdania, Kotku- objął mnie w talii. Nie protestując, pozwoliłam poprowadzić się do stolika.
-Czego chcesz?- zapytałam bez zbędnego przedłużania.
Zakończymy rozmowę i już nigdy żadnej nie zaczniemy. Minęło zaledwie kilkanaście dni od naszego rozstania. Nadal czuję urazę i wzburzenie. Dave potrafi dokopać i powrócić z niemałym hukiem.
-Prócz tego co już mi oferowałaś?- zlustrował mnie łapczywie - Chciałem życzyć Ci wszystkiego najlepszego. Niedługo wielki dzień.
-Czyżbyś miał dla mnie prezent?- odparłam ironicznie.
-Oczywiście, że tak- spojrzałam na niego nieco zdziwiona.- Jak najdzie Cię ochota na odebranie go, to wiesz, gdzie mnie szukać- w momencie gdy bez skrępowania położył mi dłoń na udzie, weszła Hope.
-Ekhem- odchrząknęła. Spojrzałam na nią lekko zawstydzona nie wiedząc, co mogłabym powiedzieć.
__________________________________________
Wybaczcie ten natłok myśli u Yvonne, ale ona powinna być taka... chaotyczna. W sumie to samo tak wyszło, ale trzymajmy się wersji, że taki był plan.
Nie wiem jak wy, ale ja jestem zadowolona z perspektywy Randi :)
Hej córa!
OdpowiedzUsuńJejciu. Moją ulubioną bohaterką jest Randi. Taka urocza dziewuszka. No taki mały aniołek. Kojarzy mi się z takim spokojem. Wiem! Z piórkiem! Drażni mnie tylko jej zachowanie względem Cliffa. Oni przecież już dawno powinni być razem! I dobiłaś mnie rokiem 86 !! Przecież każdy wie co się wtedy wydarzy! Kari no! A może tak byś Burtona nie uśmierciła? Wątpię w to no ale....
Nie wiem co mam napisać o Yvone dziewczyna taka hmmm.... przypomina mi Ciebie Karina xDD. Odbierz to jako komplement bo ją też lubię. Nie przepadam tylko za Hope i tym rudzielcem Sienną.
Mustaine spotyka Yvone. Yvone spotyka Mustaine. Jestem pewna w kolejnym rozdziale coś się z tą dwójką wydarzy. Nie na marne go wsadziłaś do rozdziału.
Tyle wystarczy. No to całusy od tatuśka i mnie. Przytulasy od brata i wujków (którzy nadal pędzą wódkę).
Hej, mame!
UsuńRandi to jeszcze dziecko. Mimo, iż jest już siedemnaście rozdziałów, to akcja trwa zaledwie kilkanaście dni. Nie mogę tak szybko wpakować jej w związek z facetem, którego ledwie zna. Cliff i tak zbyt spiesznie wyznał jej miłość, więc na tym poprzestańmy.
Burtona nie uśmiercę, gdyż nie dojdę do '86 z opowiadaniem. Wiem kiedy je zakończę, co do dnia.
Kurcze, nie wiem co sądzić. Karotka uważa, że Randi jest moim alter ego, a Tobie przypominam Yv. Ach, tyle możliwości xD
Masz rację. Dave nie na marne się tu pojawił. Zobaczymy, co z tego wyniknie.
Dziękuję pięknie mame, tate, bracie i wujki. Również ślę całusy, przytulasy i czekam na wódkę <3
Witam :)
OdpowiedzUsuńNiech to wszystko zawrotny siusiak trzaśnie. Lubie Randi. Uwielbiam ją, ale te ich podchody z Cliffem.... Oczywiście, że oni nie muszą być od razu parą, tak za pstryknięciem palcami, ale teraz mam wrażenie ze oni się tylko od siebie oddalają. Nie wiem czy Randi jest typem osoby mstliwej, pewnie nie, ale zakładam, że Cliffowy (klifowy xD) wybryk ją zabolał. Prezent dla Gary'ego. Naturalny. W naturze. Puk, puk Randi w rozumek. Jeśli prezent miał być tani,to się udało. Kosztów nie poniosła, Straty na duszy to co innego. A jej powinno na duszy zależeć jak nikomu innemu w tym przesączonym dymem papierosowym domu, gdzie wszyscy leżą w trąbę narąbani :P
Randi. Nie wkurwiaj mnie :P
Yvonne to mnie zaskoczyła. Po siostrze Larsa można sie spodziewać odpałów, a ona tutaj studia, rodzina ... łał. Szacunek. Dobrze że myśli o sobie. W dodatku urodziny za dwa dni? Szykuje się kolejna impreza?
Dlaczego James ją olewa? Hetfield łamago!! Zainteresuj się kobietą!
UUUUAAAAA xD Pogaduszki o seksach Hope i Kirka? xD Haha nie mogę ię doczekać relacji Hope. Jestem pewna, że jak ona coś powie to zapamiętam na długo :P
"Testosteron i energia kamienia" <3 Umieram xD Powietrza!!! :P Jak Gary ma "energię kamienia" to co może mieć Kirk? Boże, czemu on nie przeleciał Randi :P Jestem ciekawa co by o nim powiedziała :P Gadka hipisów jest zawsze taka zabawna, oni na serio sprawiają przez to wrażenie mocno i permanentnie nawalonych :PPP Gdybym spotkała taką Randi na żywo pewnie uznałabym ją za psychopatkę :P Znaczy... to jest mega pozytywna osoba, ale rozkminy hippisów .... KOSMOS. Coś czego nigdy nie pojmę. W ogóle to ja Ci gratuluję tego jak piszesz jej postać (juz chyba enty raz :P) ale na serio ona jest napisana w tak bardzo prawdziwy sposób, że ... czy ona ma odpowiednik w rzeczywistości??? xD Klona zauważyła. Jak się przytuli do tego drzewa do chyba jebnę. .... nie ... tylko leżą ... ufff xD Po raz kolejny uważam, że Randi pożałuje tych lat które mogła spędzić z Cliffem, ale wolała macać aurę pijakom w barze. W dodatku wspomnienie roku '86 nie wygląda mi tu optymistycznie? Czy Ty chcesz kogoś zabić?
A co do pana Burtona. To prawda, że był z niego taki milczek. Bardzo lubię taki cytat, kiedy Cliff kiedyś wpadł przed koncertem do garderoby i wypalił do chłopaków: "Marność bije z tłumu" xD I poszedł. Geniusz.
Ejjjjj!!! Czemu urwałaś w momencie kiedy Hope miała opowiadać o Ogierze Kirku? xD Tak nie można! Jeszcze ta Ruda pała na koniec przylazła. Niech ten swój prezent sobie ... niech wsadzi kolegom :P Jak on się pojawia to zaraz będzie zadyma. Będzie? Prawda?
Pozdrawiam, świetny rozdział! :)
Pa.
Siusiak, Ewa \m/
UsuńRandi to Randi, ma swoje nietypowe podejście do wszystkiego. Jest hipiską z krwi i kości. Nie łączy ducha z ciałem, dlatego seks nie jest dla niej czymś wielkim. Zwykłe zajęcie, jak np. czytanie książki xd
Randi nie ma odpowiednika w rzeczywistości. Co prawda, została zainspirowana hipiską, z którą miałam okazję spędzić Woodstock. Mogę jednak zapewnić, że Randi nie jest nawet w połowie tak astralna jak Karolina, gdyż tak miała na imię. Tak jak mówiłam, owa hipiska podsunęła mi pomysł i na tym koniec. Myśli Randi przychodzą mi zbyt naturalnie, ale sama nie wiem, skąd to się bierze ;p
Niestety muszę Cię rozczarować. Nie będę opisywała pogaduch Hope i Yv na temat tego, jaki w łóżku jest Kirk.
Jeśli chodzi o Dave'a, to nie wiem czy będzie zadyma. Na pewno będzie ciekawie. W końcu to Rudy, który niesie ze sobą tysiąc nieszczęść :P
Bardzo, aż siusiakowo dziękuję za komentarz :)
Ty mi Cliffa nie waż się zabijać, bo Cliffa się nie zabija. Oto jedno z praw Kodeksu Pisania o Metallice. "Cliff jest nieśmiertelny. Zabić jego się nie da". Kumasz, żabo? Kumasz. Kum- kum.
OdpowiedzUsuńRandi ma być z Cliffem, ale to już wiesz. :3 Nie obchodzi mi kiedy, byle nie za późno.
Co do gadania Hope i Yvonne o Kirku...Eh. Nie lubię Hammetta. Pretensje do mame Ewy. Nie lubię go.
Czemu skończyłaś w takim momencie, potworze. Przecież tu jest Dave, on jest zjebanym chujem, który wiem co zrobi Yvonne, ale i tak go...no wlasnie. Ty wiesz, że ja polubiłam Twojego Dave'a. W sensie wiesz, tego w opowiadaniu. xD Bo w moim opowiadaniu Rudej pały nienawidze, łapiszesz, prawda?
Ale no wlasnie, on jest rudy. Rudy to zło.
Weny życzę! :D i podlączam rury!
Spokojnie, Joanne, spokojnie. Cliff jest w jednym kawałku i taki pozostanie. Kum-kum kumam ;p
UsuńEj, na związek hipisowskiej pary nigdy nie jest za późno. Wszystko w swoim czasie...albo i nie.
Póki co, na tapecie jest romans Kirkeła, za którym nie przepadasz. (Jakim cudem? Jest przecież tak uroczo pizdowaty xd)
Haha, łapię i to całkowicie. Ja swojego Dave'a... jest kutasem i będzie jeszcze większym, ale Rudego nie da się nie kochać. Jemu można wszystko wybaczyć. Nawet to, że jest rudy. Rudy jest zajebisty :D
Dziękuję za dostawę, Słońce. Wena mi się przyda. Za tydzień zabiorę się do pisania :)
nie wiem dlaczego, ale nie mam Randi za złe tego, że przespała się z Garym, mimo że od początku kibicowałam jej i Cliffowi, bo strasznie mi do siebie pasują. oni są po prostu identyczni, biorąc pod uwagę ich dusze, charaktery. taka piękna całość. ale sama Burtonowi powiedziała wprost, że jest za młoda, nie szuka związków, woli tą swoją rozwiązłość. jak typowa hippiska. niczego mu nie obiecywała. a jak on przespał się z El, życzyła mu wszystkiego dobrego, mimo że trochę ją to zabolało. z Garym też przecież nic poważnego nie będzie, to był zwykły seks.
OdpowiedzUsuńw sumie to chyba jedyny rozdział, w którym Yvonne aż tak bardzo mnie nie wkurzała, a te jej przemyślenia nawet mi się spodobały, szczególnie te o nauce w Danii czy NY, o wyrwaniu się z LA, bo na imprezach długo nie pociągnie. i o wiolonczeli! miło by było, gdyby wróciła do hobby sprzed lat.
ale do Dave'a nie powinna wracać. nie ma dobrych zamiarów względem niej, mam wrażenie, że on chce ją po prostu wykorzystać. ona też raczej nie jest taka, że mu na to pozwoli, ale wiadomo jaki jest Dave. owinie ją sobie wokół palca i Yvonne zgodzi się na wszystko. ona mi pasuje do Jamesa. bardzo.
prezent to pewnie seks z Dave'em Mustaine <3
co do drugiej części mojego Carpe Diem, w niczym się nie pogubisz. powinnaś tylko wiedzieć kto jest z kim. Shanell jest z Nickiem Menzą (będą mieć syna Milana), David Ellefson jest z Judy, mają Taylora i Masona, James jest z Melanie, ma z nią Nathana i Sophię, Jason Newsted jest z Agnes, Lars jest z Roxxi, Marty i Kirk są samotni, mieszkają razem (nie są pedałami), Mustaine jest z Dianą, Diana ma syna Travisa z poprzedniego związku. Shanell była kiedyś z Cliffem, Cliff zginął w wypadku, po tym związała się z Nickiem :) aha, no i Nick ma córkę Nelly z poprzedniego związku. i tyle :)
to ja czekam na ciąg dalszy i zapraszam na pierwszy krótki rozdział do mnie :')) http://all-roads-lead-to-hollywood.blogspot.com/
Dobre rozumowanie. Seks dla Randi nie jest żadnym wyczynem, zwyczajne zajęcie. Patrząc po całości, większe szanse na powodzenie u małej hipiski ma Cliff. Oboje są podobni i rozmawiają, czego nie mogę powiedzieć o Gary'ym.
UsuńYvonne była w tym rozdziale...mniej wkurzona niż zazwyczaj. Mam w tym swój cel, ale nie wiem czy do końca opowiadania z niego nie zrezygnuję.
Gdzie pojawi się Dave, tam może zdarzyć się wszystko. Dosłownie.
Okej, dziękuję za wyjaśnienia. Gdy tylko wrócę do domu, to zabiorę się za czytanie. Najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu.
Dziękuję za komentarz, Patty :)
Czuję się nieco zawiedziona postawą Randi, wyobrażałam sobie jaką jako zupełnie inną dziewczynę, w dodatku jest taka młodziutka… Ale widocznie to hippiska z krwi i kości. Tak szkoda mi Cliffa. Lubię tego faceta, to staroświecki romantyk, takiego typa ze świecą szukać. Co z tego, że dzieli ich spora różnica wieku? Czy to ma jakieś znaczenie? Nie. Poszła do łóżka z pierwszym lepszym typkiem, a Burtonowi raczej nie zależy na tym, aby zamoczyć. Taki facet przechodzi jej koło nosa. Kurde, jak ona go nie chce, to ja go biorę! Zaklepane!
OdpowiedzUsuńCliff właśnie wykrakał swoją śmierć. Mam nadzieję, że jednak go w ’86 nie uśmiercisz.
Seks z Kirkiem… Miałabym wyrzuty sumienia i obarczałabym siebie o pedofilię. Nie mogę, gdy widzę to imię od razu mam przed oczami twarz dziecka. Czemu….
Ale ta Yvonne odważna, sama się potrafi w barze obsłużyć, nono. Tylko w towarzystwie Mustaine’a już taka hop do przodu się nie wydaje. Cieszę się, że zrobiłaś z niego dupka. Przez wiele lat nim był.
Tak, Randi jest hipiską z prawdziwego zdarzenia. Nie chcę jej zmieniać. Ona taka miała być od samego początku i taka będzie. Oczywiście będę musiała iść na jakieś ustępstwa, ale to czas pokaże.
OdpowiedzUsuńBurton w którymś rozdziale przy wyznaniu dziewczynie miłości wspominał, że nie zależy mu na jej ciele. Chce jej dusze (jakkolwiek to brzmi), ale ona ma swoje poniekąd surowe zasady, których uparcie się trzyma. Poza tym- ma 16 lat, chce przeżyć tyle ile może w swoim młodym życiu. Ograniczenia nie wchodzą w grę.
Jak już wspominałam, moja historia nie sięgnie '86 roku, więc spokojnie, Cliff nie zginie.
Tak, zgadzam się. Dave był dupkiem, ale to i tak za mało powiedziane. Chciałam, żeby w tej historii był taki sam, a nawet dużo gorszy. Uwielbiam złe charaktery i uwielbiam Rudego. Jak widać, jedno nie wyklucza drugiego.
Dziękuję za komentarz, Kay. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie dodasz rozdział.
Nareszcie do Ciebie dotarłam! Moja dłuuuuuuga droga zaczęła się centralnie po wyjeździe, przez kolejny dzień gdzie były magazyny i kolejny tydzień gdzie były obchody (1 sierpnia te sprawy), spotkania poobozowe i inne pierdoły. Do tego od jakiegoś czasu rympolę "Balladę o Krzyżowcu" i "Lover" (Alter Bridge) i nie mam czasu na ogarnięcie siebie i pisania opowiadań (na jednym i drugim blogu) No ale powoli nadrabiam!
OdpowiedzUsuńCieszę się że Yvonne tak myśli o przyszłości. Studia w Danii są ponoć bardzo dobre, sama rozważam tą opcje za kilka lat. Rodzice powinni jej to za sponsorować, a może nie? Mam nadzieję że nawet gdy zdecyduje się na przeprowadzkę jej znajomość z Jamesem nie zaniknie. Tworzą świetną parę (według mnie) i chciałabym ich zobaczyć razem w najbliższej (opowiadaniowej) przyszłości. Ciekawi mnie jedynie jak się musi czuć Lars: jego młodsza siostrzyczka chodzi z jego "niegrzecznym" kolegą. Ciekawi mnie ciekawość Yvonne o Kirka. Zmierza to do czegoś konkretnego czy tylko się pyta bo go nie zna najlepiej?
Mam lekkie zamieszanie: czy Randi jest z Gary'm? Jeśli tak to spoko jednak Cliff by do niej pasował bardziej. Trzymam się tego przekonania i będę przy nim do puki się nie zejdą. Randi powinna chociaż spróbować z Burtonem. 5 lat czekania na kogoś kogo się kocha? Ja bym uschła z niespełnionej miłości. 3 lata to tylko o 2 lata mniej choć ładnie tu połączyłaś z realistyczną śmiercią. Błagam nie rób śmierci Cliffa! Ile czytałam opowiadań o Metallice (nie mówię tu tylko o Polskich) tak we wszystkich umierał Burton ;-;
No i na końcu moja kwintesencja szczęści - Mustaine Dave! Ja kocham tą postać w świecie realnym i w opowiadaniu. Nie wiem co ja do niego mam, ale go uwielbiam ^^ Pociągnij jakiś fajny wątek z nim (nie obrażę się jeśli wspomnisz też o David'zie Ellefson'ie. Chłopak kiedyś był strasznie przystojny, teraz się brzydko zestarzał w przeciwieństwie do takiego Htefielda, który dopiero na starość wyprzystoniał... czy też Eros Ramazzotti [nie wiem skąd on mi przyszedł na myśl] czy Bono) No ciekawi mnie jak to rozegrasz ;)
Czekam na kolejny rozdział! Wyczekuję go wręcz ;D
Witaj, Justice! Przed chwilą odpisałam na Twojego e-maila, więc poprawka: Witaj ponownie, Justice ;p
UsuńPrzyszłość Yvonne i Jamesa jest już zaplanowana, spokojnie. W najbliższym czasie wiele się może wydarzyć, a nawet więcej.
Lars nie jest świadom związku przyjaciela z siostrą. Gdyby się dowiedział o ich relacji, to zapewne starałby się bohatersko odegrać rolę brata, z której na ogół się nie wywiązuje.
Nie, ciekawość Yvonne względem Kirka nie ma głębszych korzeni. Jest to zwyczajna ciekawość, nic poza tym.
Kolejne nie. Randi nie jest z nikim. Jest wolna jak ptak, a obcowanie z ciałami mężczyzn jest dla niej tak samo znaczące jak zjedzenie śniadania. Nasza mała hipiska nie chce się z nikim wiązać i to raczej się nie zmieni. Ma dopiero 16 lat, więc nie w głowie jej poważne związki. Toż to jeszcze dziecko. Burton też ma czas. Tak daleko z opowiadaniem nie zabrnę, więc nie zdołam go uśmiercić ku uciesze wszystkim.
Rudego nie da się nie kochać, nie? Jest strasznym kutasem, ale to nadal Mustaine. Tu nie trzeba za wiele wyjaśniać ;)
Dziękuję za komentarz Justice i do zobaczenia. Prędzej u Ciebie niż u mnie ;p
zapraszam na nowy :') http://all-roads-lead-to-hollywood.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń