niedziela, 10 kwietnia 2016

XV

__________________________________________

JAMES
__________________________________________

 Przez kolejną godzinę zastanawiałem się, jakim cudem spędziłem noc za kratkami. Do tego z Eleonore. Co mogliśmy takiego odpieprzyć, że wylądowaliśmy w ciasnej celi?
-El...- nie wiedziałem, jak zacząć. Dziewczyna siedziała w drugim końcu pomieszczenia, na przemian płacząc i wygłaszając optymistyczne mowy- Co się stało?- brunetka spojrzała na mnie jak na kretyna. Nie jestem pewien, czy się jej dziwić czy też nie.
-Jesteś tępym kutasem. Tyle Ci powiem- o kurwa. Musiałem ją nieźle zdenerwować. Pytanie brzmi- w jaki kurwa sposób?!
__________________________________________

KIRK
__________________________________________

-No ja pierdolę! Gdzie ten gnój się szlaja?!- zaplanowany na dzisiaj czas w studiu powoli się kończył. Jednak z trzeźwym Ulrichem niewiele możemy zrobić. Lars chodził w kółko po pomieszczeniu, co rusz wpadając na jakieś krzesło czy instrument. Był potwornie zdenerwowany, a my razem z nim.
 Ubiegłej nocy w drodze powrotnej do motelu zgubiliśmy Jamesa i Eleonore. Na ulicach ruch był spory, więc nic dziwnego, że grupa podzieliła się na części pierwsze. Ja sam dotarłem na miejsce, a pół godziny po mnie wrócił biedny Cliff, ciągnąc za sobą zwłoki Duńczyka. Niestety nasze brakujące ogniwo nie zaszczyciło nas swoją obecnością przez co najmniej 10 godzin. My w tym czasie zdążyliśmy odespać, zjeść śniadanie i podleczyć kaca Ulricha. Natomiast zaginiona dwójka pewnie śpi w krzakach lub popija w jakimkolwiek barze. Hetfield ma dobrą głowę do picia, więc może rzeczywiście zabalowali dłużej? Ta wersja jest dobrym wytłumaczeniem, ale kto jak kto, James nie opuściłby nas w środku nagrań. W końcu sam nas popędzał, ponieważ jak najszybciej chce wrócić do Los Angeles. 
-Gdzie oni do cholery są?!- gniew Larsa z każdą chwilą się nasilał. Mam nadzieję, że niedługo się pojawią. W innym wypadku Duńczyk zdemoluje studio. Ciekawe kto za to zapłaci.
__________________________________________

JAMES
__________________________________________

 Mój brzuch zaczął dopominać się o swoją dzienną dawkę pożywienia, lecz w areszcie nie było co liczyć na stół szwedzki, zastawiony najlepszymi kąskami. Żebym chociaż miał jakieś miętówki. Nimi i tak bym się nie najadł, ale miałbym czym zająć usta. 
 Próbowałem raz jeszcze zapytać Eleonore o zdarzenia minionej nocy. Ta jednak odmówiła współpracy. Wywnioskowałem to po morderczym spojrzeniu, jakim mnie obrzuciła. 
 Nie mogliśmy zrobić nic złego. Za morderstwo by nas od razu wysłano do większego więzienia, a za drobną kradzież nie przetrzymywano całej nocy w areszcie. Byłem pijany, ale raczej nie prowadziłem żadnego pojazdu pod wpływem. Z narkotykami nie mam styczności, więc nie było możliwości, żeby ktoś mi je przypadkiem podrzucił. 
-Pan...Orgasmator- kraty celi głośno się przesunęły. Od razu podniosłem głowę, żeby zobaczyć, kto raczył nas po na pewno długim czasie odwiedzić. Przede mną stał potężny mężczyzna, którego mięśnie były wyraźnie zarysowane na policyjnym mundurze.- Rusz tyłek, dzieciaku- mimo widocznego zniecierpliwienia, donośnie się zaśmiał. Dla pewności, jeszcze raz rozejrzałem się po celi. Myślałem, że może ktoś niezauważenie przesiaduje w kącie, ale nie. W pomieszczeniu byłem sam z Eleonore. Do kogo więc ten policjant się zwracał.
 -No rusz się. Chyba, że chcesz gnić tu jeszcze kolejną dobę- wskazał na mnie palcem. Posłusznie wstałem i przeszedłem przez wyjście w kratach, które się za mną zatrzasnęły.
-A Eleonore?- spytałem zaskoczony całą sytuacją. 
-Chodź, dzieciaku- ruszyliśmy wąskim korytarzem. Minęliśmy jeszcze trzy cele, z których dwie były zajęte. Nad jedną widniał napis 'izba wytrzeźwień', gdzie dogorywało pięciu, może sześciu mężczyzn przyodzianych w dresowe komplety. Kolejna cela była całkowicie pusta, a w ostatniej zauważyłem trzy kobiety. Jedna z nich, rudowłosa w złotej spódnice i różowej bluzce, której dekolt sięgał pępka, była w podeszłym wieku. Jej pomarszczona i zarazem komicznie wymalowana twarz nie zachęcała do bliższego kontaktu. Na jej obwisłych piersiach również nie warto było zawiesić oka. Gdy do mnie mrugnęła, oblałem się rumieńcem. Od razu przyspieszyłem kroku, żeby jak najszybciej minąć prawdopodobnie prostytutki. 
 Po wyjściu z długiego, wąskiego korytarza policjant przekręcił klucz w drzwiach, przez które następnie przeszliśmy. Dalsza droga nie była już wymagająca. Po skręcie w lewo znaleźliśmy się w pokoju, w którym przy kilku biurkach siedzieli inni Panowie na służbie. Na nasz widok każdy z nich, jakby automatycznie oderwał się od wypełniania papierów czy popijania kawy. Z niewiadomych mi przyczyn po pomieszczeniu rozniósł się gromki chichot. Słychać w tym było nutę ironii, ale przede wszystkim był to szczery śmiech. Taki, jakim ludzie się zanoszą, gdy są świadkami niesamowicie zabawnych wydarzeń. 
 Speszony usiadłem na krześle, które wskazał mi mój 'wybawca'. Sam zajął miejsce za biurkiem, po czym zaczął notować coś w dużym zeszycie.
-Panie Orgasmator- śmiech się wzmógł, a ja nadal byłem zdezorientowanym gówniarzem na komisariacie.- Jak Pan się nazywa? 
-James Hetfield- odpowiedziałem, próbując ukryć swoje zakłopotanie. 
-Wczoraj nie znalazłem przy Panu żadnego dokumentu, a koleżanka nie próbowała nam pomóc.
-Dlaczego Eleonore została w areszcie? Zrobiliśmy coś złego?- korzystając z okazji, zadałem nurtujące mnie pytania. Liczyłem na krótkie i jasne odpowiedzi. Byłem strasznie ciekawy, jaka przygoda doprowadziła mnie do tego miejsca. 
-Panie Orgas...James. Mogę Ci mówić po imieniu?- mężczyzna podsunął mi kubek z kawą. Mimo chęci pochłonięcia płynu, przecząco pokręciłem głową. Już sam zapach wywołał u mnie mdłości. To miał być długi dzień. Jak nigdy dotąd.
-Nie pamiętasz?- spojrzał na mnie skonfundowany, jednak po chwili dołączył do salwy nieopanowanego śmiechu swoich współpracowników. Przez cały ten czas miałem wrażenie, że wszystkie oczy wypalają mi dziury na plecach. Dawno się już tak nie denerwowałem.
-N-nie...niestety- przyznałem lekko zawstydzony. Było mi trochę głupio. Nie co dzień spożycie alkoholu pcha mnie do zamknięcia.
-Panie Orga...zacznijmy od początku, dobrze?- jak małe dziecko przytaknąłem nieśmiało głową, czekając na rozwój wypowiedzi postawnego mężczyzny- Nazywam się Andy Higgins. Ubiegłej nocy, w okolicach północy wraz z kolegą znaleźliśmy Pana i pańską znajomą przed naszym komisariatem. Skończyłem nocny dyżur, więc byłem gotów zostawić was w spokoju, gdyż w młodości każdy wikłał się z głupie sytuacje. Na nasze nieszczęście z komisariatu wychodziła również nasza Pani komisarz, która nie była zachwycona Twoim postępowaniem, a Twoja koleżanka dolała oliwy do ognia. Nie miałem sposobności sprzeciwić się przełożonej, więc zaprowadziłem was do aresztu. Tym oto sposobem wspólnie spędziliśmy noc na komisariacie, a mój dyżur przedłużył się do dnia dzisiejszego. A mógłbym sobie teraz smacznie spać w miękkim łóżku. Jednak...
-Przepraszam- przerwałem policjantowi- Nie mam pojęcia co zrobiłem, ale przepraszam- spuściłem głowę jak skarcony szczeniak. Mężczyzna zamiast dać mi reprymendę, ponownie wydał z siebie nieopanowane dźwięki.
-Nic się nie stało, dzieciaku. Przynajmniej będziemy mieli co na komendzie wspominać. No i muszę przyznać, że jesteś pierwszą osobą, która wyprowadziła naszą konserwatywną komisarz z równowagi. W życiu nie widziałem jej tak czerwonej. Myślałem, że jej para uszami wyjdzie.
-Ale co ja zrobiłem?-rozłożyłem bezradnie ręce i głośno westchnąłem. Chciałem w końcu wiedzieć, co się wydarzyło.
-Wychodząc z komisariatu, usłyszeliśmy głośny hałas. Pomyśleliśmy, że to jakieś dzieciaki wracają z koncertu i się głośno ekscytują. Jednak myliliśmy się. Ty, dzieciaku byłeś dużo zabawniejszy. Pewnie tego nie pamiętasz, ale przed budynkiem stoi pomnik naturalnej wielkości przedstawiający naszą komisarz. Postawiła go w zeszłym roku na swoją cześć z okazji awansu. Podeszliśmy bliżej, żeby zobaczyć co się dzieje. Twoja koleżanka bezradnie próbowała Cię odciągnąć od zabawy, ale nie dawałeś za wygraną. Można rzec, że uprawiałeś seks z Panią komisarz. Ujeżdżałeś ją od tyłu, co kilka chwil głośno pojękując. To dopiero był widok.
-I krzyczałeś przez dobre piętnaście minut 'Jestem Orgasmatorem! Ssijcie mojego fiuta, suczki!''- w pomieszczeniu znowu zrobiło się głośno, a mi zrobiło się wstyd. Co ja odpieprzałem?! Chyba miałam odrobinę szczęścia, skoro trafiłem na przemiłego policjanta. Ciekawe co by się stało, gdyby teraz rozmawiała ze mną wspomniana Pani komisarz? Musiała się nieźle wkurzyć, że ją...najwyższy czas zapaść się pod ziemię.
-Nie było to jednak żadne poważne przewinienie, więc możesz już iść, Panie Orgasmator- w jego głosie słuchać było nutkę sarkazmu. Cała sytuacja niezwykle go bawiła. Na jego miejscu pewnie też nie odpuściłbym sobie chociażby jednej najmniejszej kpiny z takiego debila, którym się okazałem. 
-A Eleonore?-spróbowałem raz jeszcze zagadnąć Higginsa o koleżankę.
-Twoja znajoma musi jeszcze zostać w areszcie dzień lub dwa. To nie zależy ode mnie. Gdyby nie było Pani komisarz, to przymknąłbym na to oko.
-Ale dlaczego?- nie ustępowałem. Przecież to ja jestem prowodyrem tego wszystkiego, nie ona. 
-W przeciwieństwie do Ciebie, Panna Crane miała przy sobie dokument tożsamości. Wpisując jej dane do bazy okazało się, że była już notowana. Nie mogę zdradzić za co, ale wczorajsze okoliczności doprowadziły do tego, że musi zostać tutaj jeszcze kilka dni.
-I nic nie można zrobić?
- Ech, dzieciaku. Lepsze to, niż żeby miała stanąć przed sądem. To najlżejsza kara, którą musi odbyć. 
-Ale...- nie chciałem dać za wygraną mimo, że niewiele mogłem zdziałać. Jedyne co mi pozostało, to wrócić do hotelu i mieć nadzieję, że Burton mnie nie zatłucze za wpakowanie jego przyjaciółki do aresztu.
-Spokojnie, będę miał ją na oku. A teraz uciekaj...Orgasmatorze- pożegnałem się i posłusznie wyszedłem. Przed budynkiem rzeczywiście stał pomnik. Monument przedstawiał mało atrakcyjną, lekko zgarbioną kobietę, której fryzura była przedstawiona jako mocno ściśnięty kok. Ciekawe czy w rzeczywistości też tak się prezentowała. Tego już się nie dowiem. Na szczęście. 


-James! Gdzieś Ty się kurwa podziewał?!- w moim motelowym pokoju siedziała cała trójka. Pewnie cały dzień wyczekiwali mojego powrotu z niecierpliwością.
 Zrobiło mi się miło. Fakt, że się o mnie martwili był bardzo przyjemny. Pewnie nie uwierzą w to co usłyszą. Oczywiście powiem tylko o areszcie. Nie chcę, żeby wiedzieli o tak idiotycznej i zarazem krepującej sytuacji. Nikt normalny nie posuwa pomnika podstarzałej policjantki. Chyba powinienem zacząć się martwić o moje erotyczne fantazje. 
-Gdzie Norrie?- spytał Cliff, zasłonięty dużym obłokiem dymu. Palił trawkę, więc miałem cichą nadzieję, że może się nie przejmie tym co mam mu do powiedzenia.
-Norrie...- już po pierwszym słowie miałem ochotę wyjść. W głowie miałem jedynie obraz setki pytań jakimi mnie obrzucą, a na które nie wiem, czy powinienem odpowiadać-...za kilka dni wyjdzie z aresztu.
__________________________________________





Jak to bywa zazwyczaj- uprzedzam, że nie pracowałam nad poprawieniem rozdziału. Z braku czasu wstawiłam tak, jak napisałam, bez głębszego wglądu.
Miłego czytania i do zobaczenia pewnie za miesiąc lub dwa ;)