środa, 1 kwietnia 2015

XIV

__________________________________________

HOPE
__________________________________________

01.05.1983, Los Angeles

 Obudziły mnie hałasy i pojękiwania dochodzące z pokoju obok. Rozkład domu wskazuje na pokój Lars'a winnym. Czyżby Ulrich zaprosił do siebie dziewoję? Nie, niemożliwe. Nie jest ani urodziwy, ani nie zabija charakterem. Po za tym... jego wzrost. Ciężko jest być z niższym facetem-wiem z doświadczenia. Dość długi czas spotykałam się z Lars'em. Na szczęście ten etap mam już za sobą. Z drugiej strony... odrobinę brakuje mi jego humoru. 
 Kirk przekręcił się na drugi bok. Pogłaskałam Kudłacza po policzku, złożyłam na nim delikatny pocałunek. Niepostrzeżenie wymknęłam się z łóżka, w międzyczasie zakładając na siebie koszulkę przeznaczoną mi do spania. Jak widać, nie przydała się za wiele w nocy.
 Z niewielkim, ale odczuwalnym bólem głowy powoli wyszłam z pokoju, kierując się na dół w stronę kuchni. Dotarłszy na miejsce otworzyłam lodówkę. Omiotłam wzrokiem jej zawartość. Ani krzty wody czy mleka. Czegokolwiek. No cóż.
 Chwyciłam w połowie zapełnioną, osamotnioną wśród konserw butelkę wódki. Pociągnęłam potężnego łyka. Mmm... i kolejnego. Czym się strułeś tym się lecz. Ten kto wymyślił to powiedzenie był geniuszem. 
 Usiadłam przy stole, chowając twarz w dłoniach. Moja głowa... mimo, iż wczorajszego wieczora zalałam się w trupa, doskonale pamiętam bieg wydarzeń. Spadłam ze schodów, pomocny Hammett wybawił mnie z opresji, zaproponował nawet nocleg. Odrobinę znając jego naturę, wiem, że cholernie trudno mu to przyszło. Zawsze martwi się tym co powie Lars,- który w tej kwestii jest mało istotny- lub ktokolwiek inny. To musi być męczące... posiadać sumienie. Nie zmienia to faktu, że jego zachowanie mnie zaskoczyło. Gdy przyszedł do mnie ostatnim razem w interesie przyjaciela, nabrałam na  niego ochoty. Droczyłam się z nim... cholernie dobra zabawa widzieć napięte mięśnie, rozbiegany wzrok i nerwowy śmiech. Natomiast wczorajszej nocy... nie wiem czy był pijany czy naćpany czy trzeźwy. Nic nie wskazuje na to ostatnie, zachował się dziko, jak zwierz... jak prawdziwy mężczyzna. Podobała mi się jego stanowczość. Usiadł koło mnie, bez zbędnych wstępów zabrał się do rzeczy. Nie ukrywam, nawet w stanie nietrzeźwości podśmiewałam się z niego. Jak mówiłam- dla mnie to dobra zabawa. Wczoraj jednak nie dał sobą manipulować, przejął kontrolę nad zaistniałą sytuacją. Był pewny siebie i jednocześnie troskliwy. Mimo impulsywności zachował pewną delikatność, którą mnie kupił. Całkowicie zapomniałam kim on jest jak i ja sama. To było... elektryzujące. Leciały iskry i uśmiechy. Było genialnie. Naprawdę. Rzadko tak jest. Gdy pieprzyłam się z Lars'em czy kimkolwiek innym, czerpałam z tego przyjemność, ale nie dałam się ujarzmić. Tu było odwrotnie. Bez hamulców zatraciłam się w czułości Kirk'a. Jest świetnym kochankiem. Jednym z najlepszych, których miałam okazję wypróbować. Nadal nie mogę wyjść z podziwu jego umiejętności... Niestety on na pewno po przebudzeniu się przestraszy. Owładną nim ogromne wyrzuty sumienia, że zrobił coś wbrew przyjacielowi, a mianowicie posuwał jego eks. Biedactwo, czasami jest zbyt dobrym facetem. Taka postawa nie wyjdzie mu na dobre. Nie w środowisku, w jakim się znajduje. Musi być twardy i nieustępliwy..., ale taki nie jest. Pech. Na szczęście nie mój. Po co się przejmować? 
-H-Hope?!- spojrzałam w stronę krzyczącego przybysza. To Lars. Najwyraźniej mój widok oszołomił go do tego stopnia, że upuścił piwo na podłogę. Butelka potłukła się na maleńkie kawałki. Dobrze, że nie ja będę zmuszona to posprzątać.
-Dzień dobry, ogierze!- powitałam kolegę-to dobre określenie na naszą więź?-szerokim uśmiechem.- Słyszałam, że dobrze sprawowałeś się w sypialni- zaśmiałam się na samo wyobrażenie Lars'a w łóżku wraz z dwa razy wyższą dziewczyną. 
-Tak jak i ty, co?- zacisnął dłonie w pięści, jego twarz się zaczerwieniła z wysiłku. Posłałam mu pytające spojrzenie. On w odpowiedzi kiwnął głową na mnie, a raczej mój skromny ubiór. No tak... mam na sobie ledwie zasłaniającą tyłek koszulkę i nic więcej. To musi budzić podejrzenia. Czemu nie pomyślałam o tym wcześniej? Żeby się bardziej ubrać? 
-Częściej widywałeś mnie nago niż w ubraniu. Nie mów, że szokuje Cię moja kreacja- nie wiedziałam, co innego mogłabym mu odpowiedzieć. Nie jest moim ojcem, ani facetem, nie muszę mu się z niczego spowiadać. Po za tym... nie chcę wydać Kirk'a. On jako jeden z niewielu nie zasługuje na gniew Ulrich'a. Jak wspominałam, to dobry facet. Po co tworzyć mu problemy? 
-Z którym spałaś?- w dalszym ciągu nie popuszczając napiętych mięśni, wysyczał ledwo dosłyszalnie przez zęby. Jego zachowanie coraz bardziej mnie bawi, a chyba ma na celu przerażać. Gdybym go jednak nie znała, przestraszyłabym się. 
-O co Ci chodzi? Nie rozumiem tej zazdrości- posłałam mu kolejny uśmiech, ale to nie pomogło. Napięcie gęstniało z sekundy na sekundę. Oby tylko Kirk nie postanowił nam się napatoczyć. Malinki na jego całym ciele nie pomogłyby załagodzić sporu. Wyimaginowanego sporu, żyjącego wyłącznie w głowie malutkiego Lars'a. 
-Nie zgrywaj idiotki. Wystarczy, że jesteś dziwką- spojrzałam na niego osłupiała. Tego chwytu się nie spodziewałam. Mimo lekkiego wstrząsu nadal musiałam przybierać dobrą minę do złej gry. Ach, to męczące. Mogłam nie wychodzić z łóżka. 
-Spieprzaj Lars- było słychać pacnięcie. Ulrich złapał się za głowę z grymasem na twarzy, obrzucając jednocześnie nienawistnym wzrokiem młodszą siostrą. Tak, Yvonne postanowiła do nas dołączyć. Jej akurat o tak wczesnej porze, jaką jest godzina 11 się nie spodziewałam. Tym bardziej zdań, które miała za chwilę wypowiedzieć.
-Odpieprz się od niej, Lars. Nocowała u mnie- chłopakowi opadła szczęka ze zdziwienia. Nic dziwnego. W końcu nigdy z Ulrich'ową nie pałałyśmy do siebie miłością. 
-Jak to? Od kiedy wy się niby przyjaźnicie? Nie rób sobie jaj- zaśmiał się.
-Nie robię- Yv zrobiła poważną minę, wprowadzając tym zabiegiem Lars'a w konsternację.- Hope to równa babka. Skoro już Cię nie wykorzystuje, to chyba mogę z nią od czasu do czasu się napić? Co?- puściła mi oczko. Zaśmiałam się w duchu i chyba nie ja jedyna. Po chwili obie wybuchnęłyśmy nieopanowanym śmiechem. Yv zgięła się w pół, a ja zleciałam z krzesła, dając powód większemu chichotowi. Nasza głupawka była nie do opanowania. Bynajmniej do czasu, gdy w kuchni  pojawiła się rudowłosa myszka. Drobna dziewczyna, równa wzrostem Lars'owi rzuciła mu się na szyję. Zaczęła całować jego twarz, w międzyczasie odpychając od siebie jego nachalne dłonie. Jak zgaduję- oblubienica mojego byłego. Urocza. Nie wygląda na więcej niż 13 lat... jest ruda... chichocze jak idiotka. Na pierwszy rzut oka wydaje się śmieszna. Oczywiście w złym tego słowa znaczeniu.
-Co ty tu kurwa robisz?!- Yvonne mnie ubiegła. Chciałam zadać podobne pytanie, tylko, że bez wulgaryzmu. Czyżby dziewczyny się znały? Nie mam zielonego pojęcia, gdzie mogłoby dojść do ich spotkania. Chyba w jakiejś dżungli.- Jak się później dowiedziałam, nieszczególnie odbiegłam od prawdy.
-Ja?- rudowłosa zaśmiała się, pstrykając przy tym Yv w nos. Coś czuję, że wywiąże się z tego bójka. Zdążyłam zauważyć, jak agresywnie Ulrich'owa potrafi zareagować. Ja nie jestem lepsza.- Spałam u nowego znajomego- po krótkiej salwie śmiechu ugryzła w ucho chłopaka, który od razu się rozanielił. Niech tylko uważa, żeby nie odpłynął. Przy ludziach nie wypada. Nawet, jeśli widziałam już wszystko. 
-Wstałaś to wypie...- nastolatka ponownie się zaśmiała. Zaczyna to już być irytujące. Od nadmiernego chichotu cycki jej nie urosną.
-Zamknij mordkę, kochanie- przytuliła się mocniej do Lars'a. Skierowała smutne oczka w stronę chłopka.- Skarbie, wyrzuć tą dzikuskę. Ciągle nie potrafi się zachować.
-To wy się znacie?- zagaił zdezorientowany Lars.
-Z ogniska- rzuciła Yv nieprzyjemnym tonem. Robi się coraz ciekawiej.- Nie rozkazuj mojemu bratu idiotko.- dziewczynie przylepionej do Lars'a wyszły oczy na wierzch z wrażenia. Zaczęła się tradycyjnie śmiać z różnica, że tym razem nerwowo. Chyba nie spodziewała się powiązania między ta dwójką.
-Och, kochanie. Pewność siebie jest zgubna- dołączyłam do dyskusji. Z bólem serca stwierdzam fakt, że zaczynam lubić Yvonne. Nie wiem czemu tak się dzieje, ale podejrzewam, że jesteśmy do siebie bardzo podobne. Z wyjątkiem, że jestem ładniejsza, bardziej doświadczona no i starsza- jedyny niecieszący mnie mankament. 
-Nie odzywaj się nie proszona, suczko- zaśmiałam się na określenie, jakim obrzuciła mnie nieznajoma.  Ta dziewczyna rzeczywiście jest śmieszna. Poza rozłożeniem nóg nie wiem czym zainteresowała Lars'a. 
-Spieprzaj dziwko- niespodziewane. Yvonne stanęła w mojej obronie. To Święto Pracy już od samego rana jest przekomiczne. Tylko uprażyć popcorn i popić whiskey.
-Hope, ty jako dziewczyna Lars'a przynajmniej udawałaś miłą. I umiesz się bić. Jestem pewna, że ta suka zaraz by płakała po paznokciach- na ten komentarz nie mogłam się nie zaśmiać. Kontakt między nami zaczyna mnie martwić... jak się nienawidziłyśmy, tak się teraz kochamy? Czyżby rzeczywiście mój związek z Lars'em stał na przeszkodzie do dobrej relacji? Z ta dziewczyną wszystko możliwe. Jest całkowicie porąbana. 
-Lars, czemu nie reagujesz?- rudowłosa zaczęła jojczyć piskliwym głosem. Robi z siebie idiotkę.
-Em... Yvonne, zamknij się. Jak ty się kurwa odzywasz?! Sienna będzie naszym stałym gościem. Przyzwyczajaj się- posłał siostrze zadziorny uśmiech, po czym pociągnął dziewczynę za sobą w stronę schodów. Pewnie planują całodniowy maraton ruchania. 
__________________________________________

KIRK
__________________________________________

 Obudziłem się rześki i wypoczęty, z szerokim uśmiechem na twarzy. Moje zadowolenie zniknęło w ułamku sekundy. Koło mnie było pusto, Hope zniknęła. Powinno mi ulżyć, ale boję się, że ktoś ją zauważył wychodzącą z mojego pokoju. Co ja najlepszego zrobiłem?! Przespałem się z dziewczyną kolegi. Nie, byłą dziewczyną. Ta mała zmiana jednak nie poprawia mi samopoczucia. To było niewłaściwe, nie powinienem. Ona... była pijana! Totalnie zalana! Wiedziałem o tym, a i tak to zrobiłem. Dosłownie się na nią rzuciłem. Nie wiem, co mnie napadło. Szczególnie, że byłem trzeźwy. No, przynajmniej na tyle, aby rozsądnie myśleć. Była pijana, tak. Jeśli tego nie chciała? Może oddała mi się pod wpływem alkoholu? W końcu była rozchichotana, w stanie uniesienia i nieświadomości. Będzie miała mi za złe. To ja tu jestem facetem, powinienem się nią zaopiekować, a nie dobierać do majtek. Ona miała majtki? Nie, chyba. A może? Nie ważne, nie pamiętam. Liczy się fakt, że... kochaliśmy się. Było tak pięknie i przyjemnie. Dawno tak dobrze nie spędziłem czasu z dziewczyną. Była taka czuła i kochana. Szeptała mi do ucha. Była pijana. To nie powinno się wydarzyć. Muszę do niej pojechać, powiedzieć tez Lars'owi...nie, to fatalny pomysł. Nie musi wiedzieć. To tylko seks. Właśnie. Czym ja się martwię? Muszę wyjaśnić sprawę z Hope. To tylko nasza rzecz. Bardzo piękna rzecz. Nie, Hammett, debilu! Skup się. Pojadę do niej teraz, zaraz. Tylko gdzie ja mam buty? Ugh... dlaczego moje myśli muszą być takie chaotyczne?! Nie zrobiłem nic złego... aż tak. Nie powinienem się martwić. A jednak. 
 Po zapięciu spodni, co do łatwych zadań nie należało, wybiegłem z pokoju, kierując się na schody. Niestety potknąłem się o własne nogi i z hukiem sturlałem się na dół. Powtórka z ostatniej nocy? 
-Witaj, Loczku. Życzysz sobie kawy?- szybko się pozbierałem. Wszedłem do kuchni zobaczyć, kto zadał pytanie. Moim oczom ukazała się Hope daleko nie musiałem szukać. 
-Kobieto, ubierz się! Szybko!- doznałem szoku na jej widok. Miała na sobie wyłącznie moją koszulkę, spod której wystawały krągłe pośladki. 
-Lars już mnie widział- zaśmiała się. Dopiero gdy usłyszałem chrząknięcie, zorientowałem się, że przy stole siedzi Yvonne. Młodsza siostra Lars'a. Nie jest głupia, na pewno przez moją głupotkę odkryła nasz sekret. Co ja teraz zrobię?! Ulrich mnie powiesi! Zasłużyłem! 
-Yv...- usiadłem koło dziewczyny. Nie zastanawiając się długo ująłem jej dłonie, spojrzałem błagalnym wzrokiem. Ona jedynie się roześmiała.
-Jezu, Kirk. Nikomu nic nie powiem.- potargała mnie po włosach- nie spinaj się tak. Lars też przygruchał sobie pannę- na to zdanie się rozweseliłem. Wyrzuty ustąpiły miejsca konsternacji.
 Dziewczęta uważnie z nieopuszczającym je śmiechem wyjaśniły mi poranne zdarzenie. Ja natomiast opowiedziałem o tym, co Siennę łączyło z Paul'em. Nie spodobało im się to. Mnie również. Lars może nie jest najmądrzejszy, kocha dziewczyny i dlatego związał się z pierwszą lepszą. Już w barze wiedziałem, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Miałem jednak cichą nadzieję, że ta hiena nie doczepi się do Ulrich'a. Bądźmy szczerzy- nie jest tak atrakcyjny jak ja.
 Ech... znam Siennę i powinienem to przewidzieć, zdusić w zarodku. Jeśli ruda oplotła pajęczą sieć wokół Lars'a, długo się będzie z nim bawić, zanim go połknie. 

-Na mnie już pora. Lepiej pójdę się ubrać- Hope zostawiła mnie z samą Yvonne. Nastała bardzo krępująca cisza. Nie wiedziałem co powiedzieć, a dziewczyna się podśmiewała. Po chwili i ona mnie zostawiła. Zostałem sam. Po niespełna piętnastu minutach wróciła Hope w stroju, który miała na sobie poprzedniego wieczora. Starałem się na nią nie patrzeć, nadal było mi głupio przez zaistniałe wydarzenie. To nie powinno mieć miejsca. Wiem to i żałuję, ale jednocześnie mam satysfakcję. Nie, blondynka mi się nie podoba. Jedynie moje ręce zaczęły się pocić, serce kołatać, a zęby zgrzytać. To o niczym nie świadczy. Po prostu jestem zestresowany. 
-Cześć, Kirk- pomachała mi na pożegnanie. Nie mogąc usiedzieć w miejscu pobiegłem za nią. Złapałem ją za rękę, zatrzymaliśmy się przed domem. Od czego zacząć.
-Nie powinniśmy porozmawiać? O tym... no...- nie mogłem dokończyć. Moje zdenerwowanie sięgało zenitu. To popieprzone.
-O czym? Jesteś dużym chłopcem, otrząśniesz się- pogłaskała mnie po policzku, z kolei idąc przed siebie. Pozostawiła mnie w osłupieniu. Po chwili jednak wróciła. Pocałowała mnie. Całus skomentowała śmiechem i zawróciła. Nie rozumiem tej dziewczyny. Co ona ze mną robi? Nie jestem marionetką. Nigdy nie będę. 
'Czyżby?' usłyszałem głos dziewczyny w swojej głowie. Muszę się napić. 
 Wróciłem do domu z masą myśli w głowie. Wyciągnąłem piwo z szafki. W kuchni jest tego pod dostatkiem. Po prostu trzeba umieć je znaleźć. 

 Wypiłem jedno, drugie, trzecie. Przy szóstym wrócił do domu Cliff. Przyszedł wyjątkowo zadowolony z koleżanką Eleonore pod ręką. Posiedzieli ze mną chwilę, napili się również. Po niedługim czasie z góry zeszła Randi, która najwyraźniej też tu nocowała. Na widok Cliff'a wyszła, a ten zabrał nową koleżankę na górę. Co tu się kurwa dzieje?! Dom wariatów- centralnie.
__________________________________________





 Magicznym sposobem automatycznie bez żadnego problemu i w zawrotnym tempie powstał nowy rozdział. Póki co, nie narzekam. Jedyne za co mogę przeprosić, to chaotyczne myśli jak i zachowanie Kirk'a. Odrobinkę z tym przesadziłam, ale lenistwo wygrywa- nie chce mi się jego perspektywy poprawiać.
Tak czy siak, mam nadzieję, że zadowoli was taki obrót spraw ;)