poniedziałek, 24 listopada 2014

I

10.04.1983 , Los Angeles

 Minęły dwa lata od spotkania Larsa z Jamesem.
Dwa lata od powstania Metalliki, prekursorów thrash metalu.
Dwa lata od mojej zmiany w ''bad girl''.
Niecały rok mojego związku z Dave'em jebanym Mustainem.

 Tak, jestem dziewczyną zajebistego gościa, na widok którego wszystkie laski sikają w majtki. Każda chciałaby autograf na cyckach, ostre rżnięcie w toalecie i ciążę, na rzecz której dostawałaby wysokie alimenty. Te cizie nie wiedzą jednak, że Dave jak i moi kochani chłopcy są biedni. Po za ''Hit The Lights'' na Metal Massacre nie wydali nic, żeby zarabiać miliony. Gdyby tak było, Lars nie mieszkałby dalej ze mną w domu rodziców, wyprowadziłby się na co cicho liczę.
 No przepraszam. Ma już 20 lat, najwyższy czas wypierdalać z domu. Mój (nie)kochany brat jest strasznie trudnym współlokatorem. 
Z każdą wizytą Dave'a nas kontroluje, gdyż święcie wierzy, że nadal jestem dziewicą. Gdyby wiedział, że pierwszy przeleciał mnie James, nie byłoby mu do śmiechu.
 I tu nasuwa się kolejne : tak, straciłam dziewictwo z pieprzonym Hetfieldem. Debil nad debilami, ale nadal go lubię. Mimo wszystko jest jednym z moich najlepszych przyjaciół. To on pierwszy zaprosił mnie na koncert, wepchnął do pogo, upił w Rainbow. W jednym zdaniu, z nim przeżyłam wiele ważnych- bądź mniej- rzeczy.
 - Wstawaj, Szmato ! - do pokoju wbiegła blond hipiska, moja najlepsza przyjaciółka- Randi. Co prawda ma dopiero 16 lat, ale duchowo nas przewyższa - tak bynajmniej twierdzi. Moim zdaniem zdecydowanie przewyższa nas wszystkich w nimfomanii. Lubi seks, mogłaby być groupie, jednak Metallica (ze względu, że się ze mną zadaje) nie nie okazuje zainteresowania nieletnią. Co prawda Lars był blisko złamania swojego postanowienia, że rucha się tylko dziwki i przypadkowe dziewczyny, jednak żelazne zasady wygrały. Takiego dobrego mam brata. Nikt nie może przelecieć mnie jak i moich koleżanek.
- Jaka szmato ? - przetarłam oczy. Rozejrzałam się. Dookoła walały się puszki po piwie, pudełka po pizzy i parę zużytych gumek. Kurwa, matka by mnie zabiła, gdyby ten chaos widziała. Nigdy takiego syfu nie zrobiłam. W sumie, to nie ja za to odpowiadam. Mustaine przylazł nieproszony - jak zwykle zaćpany - z butelką wódki. Korzystając z nieobecności Larsa nacieszyliśmy się swoimi ciałami. Jednak jestem pewna, że debil mnie zdradza. Za każdym razem wykrzykuje imiona różnych lasek.
 Taka prawda - 'sława' mu spieprzyła mózg, zaczął ćpać, cholernie dużo chlać no i koniec końców pieprzyć wszystko i wszystkich. Więc właściwie dlaczego z nim jestem ? Zasługuję chyba na trochę wierności ?

- Wiesz, która godzina ?! - dziewczyna zepchnęła mnie z łóżka. Kurwa ! Za nabitego siniaka ją uduszę.
- Eee.. a powinnam ? - mozolnie się ociągając wstałam z podłogi z niemałym trudem. Podeszłam do szafy. Jak zwykle, nie miałam w czym wybierać. Moja garderoba nie wygląda jak u innych dziewczyn. Wszystkie moje ubrania są czarne, rozciągnięte i podarte. 
 Złapałam pierwszy z brzegu podkoszulek. Exodus jest moim wyborem na dzisiaj.
- Łap - Randi rzuciła we mnie spodniami. Były bardzo luźne, przetarte na kolanach, z powbijanymi agrafkami gdzie nie gdzie. 
- Są zbyt punkowe - oddałam dżinsy koleżance - Zostanę przy rurkach.
- Marudzisz - prychnęła, tak jak zwykle, gdy nie jestem zachwycona jej projektami.
 Pasją dziewczyny jest szycie, przerabianie ubrań. Jest w tym całkiem niezła, jednak hipisowska dusza zaćmiewa jej umysł. Wszystko co tworzy jest na ogół kwieciste i prześwitujące. 

- Umaluj się i lecimy
- Gdzie ? - spytałam, nie za bardzo kontaktując. 
-  Mamy poniedziałek - zaśmiała się, a raczej wyśmiała moją głupotę. Przez weekend zdążyłam zapomnieć, że obowiązuje mnie jeszcze szkoła.
- Ja pierdole, sprawdzian z matmy - jęknęłam niezadowolona z nagłego przypływu informacji. No cóż, będę musiała pouczyć się w drodze.

 Przerwa obiadowa. Na stołówce jak co dzień zebrała się duża grupa młodzieży, aby poplotkować, wymienić się krytycznymi uwagami dotyczącymi nauczycieli i niezwykle nudnych lekcji oraz powymieniać się ciastkami, które często były doprawiane  haszem.

 Żyć nie umierać - można albo się zaćpać, albo odespać. Obie czynności na raz również są praktykowane. 
- Drodzy uczniowie - w głośnikach rozległ się donośny głos naszej dyrektorki. Co prawda ma ona swoje 45 lat, jednak nie wygląda. Jest strasznie drobniutka, wesoła, karze tylko niegodziwe postępki. Nieznaczna część szkolnej społeczności potrafi się z nią porozumieć, gdyż jest metal head z krwi i kości. Uwielbia mocne brzmienie - z pewnością zasługa jej długowłosego syna, który chodzi do klasy razem z Randi.
- Mam przyjemność powitać absolwenta naszej szkoły, który nie raz wraz z zespołem występował na deskach naszej sali gimnastycznej. Przed wami Kerry Ray King z nowym nagraniem - kobieta skończyła komunikat z mocno dosłyszalnym zachwytem w głosie. Gdyby była 30 lat młodsza, Ray z pewnością by się nią zainteresował. Chociaż ... konkurując z jego gitarą nawet ja nie miałabym najmniejszych szans na wygraną. On kocha to co robi, nie ma dla niego rzeczy ważniejszej niż rozpierdol na koncercie. 
 Miałam okazję go poznać i się z nim zaprzyjaźnić. Jest ode mnie rok starszy, poznaliśmy się w tym liceum, gdy przyszłam do pierwszej klasy. Był to przypadek, ponieważ już na początku kariery Slayer odnosił sukcesy, laski miały w majtkach kisiel na ich widok. Również w szkole Kerry był obskakiwany przez wszystkich, ale to ze mną się trzymał. Jedynym powodem było to, że uwielbiałam jego muzykę. Nie raz słyszałam ją na kasetach Larsa, jednak nigdy nie widziałam składu zespołu dlatego moja fascynacja muzyczna była szczera.
- Kerry, Kerry ! 
- Tutaaj ! - w całym pomieszczeniu rozprzestrzeniły się piski dziewczyn i skandowania chłopców - w szczególności świeżaków.
- To już trzeci raz w tym miesiącu - zaczęła narzekać Randi, z trudem przeżuwając swoją sałatkę składającą się z sałaty, sałaty i jeszcze czegoś zielonego - pewnie z sałaty.
 Moja przyjaciółka twierdzi, że po za koncertami taki harmider zagłusza jej różowo-żółtą aurę, która podobno świadczy o inteligencji połączonej z duchowością. 

- Chodźmy stąd - spakowałam swoje skromne śniadanie, po czym ruszyłam za koleżanką. Po cichu wyślizgnęłyśmy się z tego ''zlotu pozerów'', kierując się w stronę dziedzińca. O tej godzinie ludzie odrabiają tam jedynie lekcje bądź delektują się samotnością, której czasem mi brakuje. Przez to, że jestem siostrą Larsa, każdy chciałby znać pikantne szczegóły z życia Metalliki, które nie różni się od innych. 
- Jeszcze dwa  lata, jeszcze tylko dwa lata szkoły i wolność. - odparła rozanielona dziewczyna. - Ta trawa jest taka cudowna. Brakuje tylko kilku drzew, od których można by zaczerpnąć pozytywną życiowa energię - położyła się na skrawku wolnej przestrzeni, najwyraźniej delektując się przy tym zapachem świeżo skoszonej trawy.
- Jeszcze dwa miesiące - odparłam, celowo próbując wkurzyć przyjaciółkę. Często irytuje ją fakt, że kończę już szkołę. Ona nie szczególnie za nią przepada. Lekcje zabierają jej jedynie czas, który mogłaby wykorzystać na praktykowanie swojej duchowości oraz stworzeniem sklepu z żywnością ekologiczną. 
- A ja już skończyłem szkołę, suki ! - przed nami wyrósł nasz pulchniutki kolega.
- Co ty tu kurwa robisz ?! - krzyknęłam na Kerry'ego, próbując zrobić obrażoną minę - Za grosz spokoju ! - moja powaga nie trwała zbyt długo. Po chwili wybuchłam gromkim śmiechem.
- No jak to co, do cholery ?! Ładne powitanie. Phi ... - prychnął, siadając koło Randi. 
- To co chcesz ? - udawanie braku zainteresowania nie jest moją mocną stroną. Zawsze na mojej twarzy pojawia się wielki wyszczerz, a oczy zaczynają się świecić. A Kerry często przychodzi z genialnymi propozycjami.
- Exodus gra dzisiaj na grillu w LA - wypiął dumnie pierś. Nie dziwię mu się. Gdybym została zaproszona na imprezę, gdzie miałby pojawić się Kirk Hammett czy Tom Hunting, to afiszowałabym się z tym przed całym światem. - Idziecie ze mną ? 
- Serio się pytasz ? - złożyłam soczystego buziaka na policzku kolegi - U kogo grają ?
- Eee... Ho.. G..ll..gher - wyszeptał niezwyraźnienie. Ja jednak jestem wyczulona na to nazwisko. 
 Hope Gallagher - jebana groupie i zarazem dziewczyna Larsa. Nigdy nie polubię tej laski. Według facetów, jest ona istnym cukiereczkiem, wcieleniem wszystkich fantazji erotycznych, które bez oporu spełnia. 
- O której ? - spytałam, myśląc o pozytywnych aspektach tego wydarzenia. Hope będzie miała cholernie dużo sprzątania, gdyż Exodus jest potężnym zespołem w każdym tego słowa znaczeniu. Mają ostre brzmienie i wielki wpływ na ludzi. Większość klubów w Bay Area nie chce ich gościć, gdyż z góry wiedzą, że po ich występie nic nie zostanie. Wszystko wokół zostanie rozpieprzone, ulegnie destrukcji. 
- Serio ? - zdziwienie Kerry'ego nie miało granic. Tak samo jak i zadowolenie. - Widzimy się o 18 - King z lekka ślamazarnie wstał. Otrzepawszy się z ziemi i trawy ruszył w stronę niskiego budynku. Chyba powinnam wziąć z niego przykład.

__________________________________________



 Tak więc jest i pierwszy rozdział :) Jestem świadoma, że jest w nim mnóstwo błędów, nie wyszedł tak długi i kompletny jak chciałam, a przede wszystkim jest cholernie nudny. Jest to takie małe wprowadzenie w życie głównych bohaterek, więc wiadomo, że ciekawie nie wyszło. Obiecuję poprawę i dużo bardziej zajmujący (bądź nie) rozdział numer dwa.
 Zapraszam do krytykowania, gdyż każda konstruktywna uwaga z pewnością pozwoli mi na poprawę ;) 

środa, 12 listopada 2014

Prolog

Wiosna 1981 roku, Los Angeles 

- Kurwa, ja pierdole, on już tu jest ! - po całym pokoju skakał rozentuzjazmowany Lars. Zabawny widok. Mała pchełka, próbująca odbić się więcej niż centymetr nad ziemię. Jak ja lubię się z niego nabijać. To jedyna rzecz, jaką mogę robić poza ciągłym słuchaniem jego walenia w gary. - Odpowiedział na moje ogłoszenie ! Ty to rozumiesz ?! - zakleszczył moje ramiona w żelaznym uścisku, po czym mocno mną potrząsnął.
 Debil dał ogłoszenie do jakiegoś czasopisma, że chce stworzyć zespół. Zaledwie godzinę temu zadzwonił jakiś gość, aby umówić się na spotkanie z moim niespełna rozumu bratem. Powiedział, że nazywa się James Hetfield. Miał bardzo ciepły i przyjemny głos, jak z rockowej ballady. 

- Lars, wdech i wydech. Uspokój się. A jeśli będzie nieciekawym człowiekiem ? - on zakłada, że wszystko pójdzie jak pomaśle, nie będzie musiał napracować się przy tworzeniu grupy. 
- Jaki ?! Weź mów normalnie, Yv - rozległ się odgłos pukania. Lars pędem ruszył w stronę przedpokoju, ale nie poszło mu tak lekko. Podstawiłam mu nogę, przez co jak długi runął na ziemię. Miałam nadzieję, że nic sobie nie zrobił. 
 Podeszłam do drzwi, wzięłam głęboki wdech. Otworzyłam. Przede mną ukazał się nieprzeciętnie urodziwy bóg. Wysoki, na oko miał ponad 1,8o m. Kaskady gęstych włosów opadały mu na ramiona, a w błękitnych oczach można było utonąć. Na twarzy chłopaka gościł szeroki uśmiech, ukazujący dwa rzędy śnieżnobiałych zębów. Iście cudowny. 

- James - uścisnął moją dłoń. - Y-yvonne - zająknęłam się jak idiotka, onieśmielona jego postacią. Nigdy w życiu nie miałam do czynienia z żadnym chłopakiem, co dopiero przystojnym. Mam dopiero 15 lat, więc moje fantazje były jedynie fantazjami. 
- Lars ! - oczywiście podbiegł do nas mój kochany brat. Poprowadził gościa do salonu, bezczelnie przy tym zabierając mi wspaniały widok. 
- Chcesz piwo ? - zginął za wejściem do kuchni. Pewnie nie pamięta, że wczoraj chował browary do szafki nad zlewem. 
- Grasz na czymś ? - James zapytał, robiąc mi jednocześnie miejsce obok siebie na dość wąskiej kanapie. 
- Wiolonczela, okazjonalnie akustyk - wskazałam na moje lekko podniszczone instrumenty stojące w rogu pokoju.
- Czyli mamy laskę w zespole ? - uśmiechnął się zawadiacko. Miałam nadzieję, że na mojej twarzy nie widać czerwonych plam, zwanych rumieńcami.
- Yvonne, spieprzaj. Dorośli rozmawiają - podał blondynowi puszkę piwa. Oboje jak na zawołanie jednym haustem opróżnili zawartość. - Jaki masz sprzęt ? - spytał, robiąc przy tym inteligentną minę.
- Electra Flying V - Lars spojrzał jak na idiotę. Liczył na prostą odpowiedź - gitara.
- Gitara v-ka - szepnęłam bratu do ucha, aby wybawić go z opresji. Lubię się z nim droczyć, jednak nie mam zamiaru pozwolić, aby jego niewiedza na temat instrumentów zniszczyła kiełkujące marzenia. 
- Zajebiście ! Ja walę w gary - wskazał na zestaw perkusyjny, stojący na środku pomieszczenia.
- Ivy - James położył mi rękę na ramieniu. Przeszedł przeze mnie elektryzujący dreszcz - Mogę tak do Ciebie mówić ? - spojrzałam w jego przepiękne oczy. 
- T-tak - poczułam, jak moje policzki zaczynają płonać. O matko.
- Nauczysz mnie grać na wiolce ? - zdziwiłam się. Taki facet chce grać na instrumencie, z którym trzeba się obchodzić delikatnie i z czułością ? To trochę nie pasuje do perspektywy muzyki metalowej. 
- Macie pomysł na nazwę? - zapytałam, aby uniknąć niezręcznej ciszy.  Chłopcy porozumiewawczo spojrzeli po sobie. Odłożyli puste puszki na stół, po czym wykrzyknęli chórem - METALLICA ! 
- Wykurwiście - momentalnie zakryłam usta dłonią. Z moich ust wydobyło się pierwsze w życiu przekleństwo. Pierwsze i nie ostatnie. Pozornie grzeczna nastolatka wstąpiła do piekielnego raju lat 80. Infernalnego czasu, którym rządził alkohol, narkotyki, seks i przed wszystkim mocna, szybka muzyka.
__________________________________________




 Nowy prolog, również krótki, mam nadzieję, że nie jest dużo gorszy od poprzedniego .
 Jak wspominałam, jest to moje pierwsze fan fiction, więc nie będzie to zniewalające. Mam nadzieję, że ktoś zechce to skomentować, skrytykować, nakierować na dobrą drogę mój piekielny raj. Zapraszam do czytania i do następnego :) 

Bohaterowie

Yvonne Ulrich 6 maj 1965

''Po nazwisku można się domyślić, że jestem siostrą Larsa.''




Randi Devine 17 stycznia 1967

''Jestem wolna, bo miłość wyzwala''



Hope Gallagher 8 sierpnia 1963

''Myślę że był głęboki, ponieważ był bardzo rozrywkowy''


Dave Mustaine  3 września 1961

''Nie chcesz żebym chlał, więc dla odmiany ćpam Valium''



James Hetfield  3 sierpnia 1963

''Kiedy mam kaca, wolałbym stanąć w rogu sceny i tylko grać''

Lars Ulrich 26 grudnia 1963

''On (James) prawdopodobnie pije piwo nawet kiedy śpi''



Cliff Burton 10 luty 1962
''Prawda to najpotężniejsza broń''

Kirk Lee Hammett 18 listopada 1962
''Lubimy wypić drinka, jeszcze częściej pięć''


*


Kerry Ray King 3 czerwca 1964


Paul Baloff 25 kwietnia 1960
Gary Wayne Holt 4 maja 1964


Sienna Craig  25 czerwca 1967


 Winter Pollen 24 grudnia 1967



Eleonore Crane 19 maj 1961