10.04.1983 , Los Angeles
Minęły dwa lata od spotkania Larsa z Jamesem.
Dwa lata od powstania Metalliki, prekursorów thrash metalu.
Dwa lata od mojej zmiany w ''bad girl''.
Niecały rok mojego związku z Dave'em jebanym Mustainem.
Tak, jestem dziewczyną zajebistego gościa, na widok którego wszystkie laski sikają w majtki. Każda chciałaby autograf na cyckach, ostre rżnięcie w toalecie i ciążę, na rzecz której dostawałaby wysokie alimenty. Te cizie nie wiedzą jednak, że Dave jak i moi kochani chłopcy są biedni. Po za ''Hit The Lights'' na Metal Massacre nie wydali nic, żeby zarabiać miliony. Gdyby tak było, Lars nie mieszkałby dalej ze mną w domu rodziców, wyprowadziłby się na co cicho liczę.
No przepraszam. Ma już 20 lat, najwyższy czas wypierdalać z domu. Mój (nie)kochany brat jest strasznie trudnym współlokatorem. Z każdą wizytą Dave'a nas kontroluje, gdyż święcie wierzy, że nadal jestem dziewicą. Gdyby wiedział, że pierwszy przeleciał mnie James, nie byłoby mu do śmiechu.
I tu nasuwa się kolejne : tak, straciłam dziewictwo z pieprzonym Hetfieldem. Debil nad debilami, ale nadal go lubię. Mimo wszystko jest jednym z moich najlepszych przyjaciół. To on pierwszy zaprosił mnie na koncert, wepchnął do pogo, upił w Rainbow. W jednym zdaniu, z nim przeżyłam wiele ważnych- bądź mniej- rzeczy.
- Wstawaj, Szmato ! - do pokoju wbiegła blond hipiska, moja najlepsza przyjaciółka- Randi. Co prawda ma dopiero 16 lat, ale duchowo nas przewyższa - tak bynajmniej twierdzi. Moim zdaniem zdecydowanie przewyższa nas wszystkich w nimfomanii. Lubi seks, mogłaby być groupie, jednak Metallica (ze względu, że się ze mną zadaje) nie nie okazuje zainteresowania nieletnią. Co prawda Lars był blisko złamania swojego postanowienia, że rucha się tylko dziwki i przypadkowe dziewczyny, jednak żelazne zasady wygrały. Takiego dobrego mam brata. Nikt nie może przelecieć mnie jak i moich koleżanek.
- Jaka szmato ? - przetarłam oczy. Rozejrzałam się. Dookoła walały się puszki po piwie, pudełka po pizzy i parę zużytych gumek. Kurwa, matka by mnie zabiła, gdyby ten chaos widziała. Nigdy takiego syfu nie zrobiłam. W sumie, to nie ja za to odpowiadam. Mustaine przylazł nieproszony - jak zwykle zaćpany - z butelką wódki. Korzystając z nieobecności Larsa nacieszyliśmy się swoimi ciałami. Jednak jestem pewna, że debil mnie zdradza. Za każdym razem wykrzykuje imiona różnych lasek.
Taka prawda - 'sława' mu spieprzyła mózg, zaczął ćpać, cholernie dużo chlać no i koniec końców pieprzyć wszystko i wszystkich. Więc właściwie dlaczego z nim jestem ? Zasługuję chyba na trochę wierności ?
- Wiesz, która godzina ?! - dziewczyna zepchnęła mnie z łóżka. Kurwa ! Za nabitego siniaka ją uduszę.
- Eee.. a powinnam ? - mozolnie się ociągając wstałam z podłogi z niemałym trudem. Podeszłam do szafy. Jak zwykle, nie miałam w czym wybierać. Moja garderoba nie wygląda jak u innych dziewczyn. Wszystkie moje ubrania są czarne, rozciągnięte i podarte.
Złapałam pierwszy z brzegu podkoszulek. Exodus jest moim wyborem na dzisiaj.
- Łap - Randi rzuciła we mnie spodniami. Były bardzo luźne, przetarte na kolanach, z powbijanymi agrafkami gdzie nie gdzie.
- Są zbyt punkowe - oddałam dżinsy koleżance - Zostanę przy rurkach.
- Marudzisz - prychnęła, tak jak zwykle, gdy nie jestem zachwycona jej projektami.
Pasją dziewczyny jest szycie, przerabianie ubrań. Jest w tym całkiem niezła, jednak hipisowska dusza zaćmiewa jej umysł. Wszystko co tworzy jest na ogół kwieciste i prześwitujące.
- Umaluj się i lecimy
- Gdzie ? - spytałam, nie za bardzo kontaktując.
- Mamy poniedziałek - zaśmiała się, a raczej wyśmiała moją głupotę. Przez weekend zdążyłam zapomnieć, że obowiązuje mnie jeszcze szkoła.
- Ja pierdole, sprawdzian z matmy - jęknęłam niezadowolona z nagłego przypływu informacji. No cóż, będę musiała pouczyć się w drodze.
Przerwa obiadowa. Na stołówce jak co dzień zebrała się duża grupa młodzieży, aby poplotkować, wymienić się krytycznymi uwagami dotyczącymi nauczycieli i niezwykle nudnych lekcji oraz powymieniać się ciastkami, które często były doprawiane haszem.
Żyć nie umierać - można albo się zaćpać, albo odespać. Obie czynności na raz również są praktykowane.
- Drodzy uczniowie - w głośnikach rozległ się donośny głos naszej dyrektorki. Co prawda ma ona swoje 45 lat, jednak nie wygląda. Jest strasznie drobniutka, wesoła, karze tylko niegodziwe postępki. Nieznaczna część szkolnej społeczności potrafi się z nią porozumieć, gdyż jest metal head z krwi i kości. Uwielbia mocne brzmienie - z pewnością zasługa jej długowłosego syna, który chodzi do klasy razem z Randi.
- Mam przyjemność powitać absolwenta naszej szkoły, który nie raz wraz z zespołem występował na deskach naszej sali gimnastycznej. Przed wami Kerry Ray King z nowym nagraniem - kobieta skończyła komunikat z mocno dosłyszalnym zachwytem w głosie. Gdyby była 30 lat młodsza, Ray z pewnością by się nią zainteresował. Chociaż ... konkurując z jego gitarą nawet ja nie miałabym najmniejszych szans na wygraną. On kocha to co robi, nie ma dla niego rzeczy ważniejszej niż rozpierdol na koncercie.
Miałam okazję go poznać i się z nim zaprzyjaźnić. Jest ode mnie rok starszy, poznaliśmy się w tym liceum, gdy przyszłam do pierwszej klasy. Był to przypadek, ponieważ już na początku kariery Slayer odnosił sukcesy, laski miały w majtkach kisiel na ich widok. Również w szkole Kerry był obskakiwany przez wszystkich, ale to ze mną się trzymał. Jedynym powodem było to, że uwielbiałam jego muzykę. Nie raz słyszałam ją na kasetach Larsa, jednak nigdy nie widziałam składu zespołu dlatego moja fascynacja muzyczna była szczera.
- Kerry, Kerry !
- Tutaaj ! - w całym pomieszczeniu rozprzestrzeniły się piski dziewczyn i skandowania chłopców - w szczególności świeżaków.
- To już trzeci raz w tym miesiącu - zaczęła narzekać Randi, z trudem przeżuwając swoją sałatkę składającą się z sałaty, sałaty i jeszcze czegoś zielonego - pewnie z sałaty.
Moja przyjaciółka twierdzi, że po za koncertami taki harmider zagłusza jej różowo-żółtą aurę, która podobno świadczy o inteligencji połączonej z duchowością.
- Chodźmy stąd - spakowałam swoje skromne śniadanie, po czym ruszyłam za koleżanką. Po cichu wyślizgnęłyśmy się z tego ''zlotu pozerów'', kierując się w stronę dziedzińca. O tej godzinie ludzie odrabiają tam jedynie lekcje bądź delektują się samotnością, której czasem mi brakuje. Przez to, że jestem siostrą Larsa, każdy chciałby znać pikantne szczegóły z życia Metalliki, które nie różni się od innych.
- Jeszcze dwa lata, jeszcze tylko dwa lata szkoły i wolność. - odparła rozanielona dziewczyna. - Ta trawa jest taka cudowna. Brakuje tylko kilku drzew, od których można by zaczerpnąć pozytywną życiowa energię - położyła się na skrawku wolnej przestrzeni, najwyraźniej delektując się przy tym zapachem świeżo skoszonej trawy.
- Jeszcze dwa miesiące - odparłam, celowo próbując wkurzyć przyjaciółkę. Często irytuje ją fakt, że kończę już szkołę. Ona nie szczególnie za nią przepada. Lekcje zabierają jej jedynie czas, który mogłaby wykorzystać na praktykowanie swojej duchowości oraz stworzeniem sklepu z żywnością ekologiczną.
- A ja już skończyłem szkołę, suki ! - przed nami wyrósł nasz pulchniutki kolega.
- Co ty tu kurwa robisz ?! - krzyknęłam na Kerry'ego, próbując zrobić obrażoną minę - Za grosz spokoju ! - moja powaga nie trwała zbyt długo. Po chwili wybuchłam gromkim śmiechem.
- No jak to co, do cholery ?! Ładne powitanie. Phi ... - prychnął, siadając koło Randi.
- To co chcesz ? - udawanie braku zainteresowania nie jest moją mocną stroną. Zawsze na mojej twarzy pojawia się wielki wyszczerz, a oczy zaczynają się świecić. A Kerry często przychodzi z genialnymi propozycjami.
- Exodus gra dzisiaj na grillu w LA - wypiął dumnie pierś. Nie dziwię mu się. Gdybym została zaproszona na imprezę, gdzie miałby pojawić się Kirk Hammett czy Tom Hunting, to afiszowałabym się z tym przed całym światem. - Idziecie ze mną ?
- Serio się pytasz ? - złożyłam soczystego buziaka na policzku kolegi - U kogo grają ?
- Eee... Ho.. G..ll..gher - wyszeptał niezwyraźnienie. Ja jednak jestem wyczulona na to nazwisko.
Hope Gallagher - jebana groupie i zarazem dziewczyna Larsa. Nigdy nie polubię tej laski. Według facetów, jest ona istnym cukiereczkiem, wcieleniem wszystkich fantazji erotycznych, które bez oporu spełnia.
- O której ? - spytałam, myśląc o pozytywnych aspektach tego wydarzenia. Hope będzie miała cholernie dużo sprzątania, gdyż Exodus jest potężnym zespołem w każdym tego słowa znaczeniu. Mają ostre brzmienie i wielki wpływ na ludzi. Większość klubów w Bay Area nie chce ich gościć, gdyż z góry wiedzą, że po ich występie nic nie zostanie. Wszystko wokół zostanie rozpieprzone, ulegnie destrukcji.
- Serio ? - zdziwienie Kerry'ego nie miało granic. Tak samo jak i zadowolenie. - Widzimy się o 18 - King z lekka ślamazarnie wstał. Otrzepawszy się z ziemi i trawy ruszył w stronę niskiego budynku. Chyba powinnam wziąć z niego przykład.
__________________________________________
Tak więc jest i pierwszy rozdział :) Jestem świadoma, że jest w nim mnóstwo błędów, nie wyszedł tak długi i kompletny jak chciałam, a przede wszystkim jest cholernie nudny. Jest to takie małe wprowadzenie w życie głównych bohaterek, więc wiadomo, że ciekawie nie wyszło. Obiecuję poprawę i dużo bardziej zajmujący (bądź nie) rozdział numer dwa.
Zapraszam do krytykowania, gdyż każda konstruktywna uwaga z pewnością pozwoli mi na poprawę ;)