poniedziałek, 22 grudnia 2014

III

__________________________________________

JAMES
__________________________________________

 Jedna chwila ciszy w tej metalowej dżungli. Już dawno nie byłem na tak zajebistej imprezie. Przez ostatnie pół roku razem z Mustaine'em skupiliśmy się na tworzeniu muzyki. Nie miałem czasu na ''przyjemności'' pomijając fakt, że chodziliśmy najebani co noc i z kacem przez cały dzień. 
 Nowa i zarazem pierwsza płyta zapowiada się obiecująco. Wystarczy ją tylko nagrać  i wydać. Musimy również znaleźć nowego gitarzystę. Dave w tym stanie długo nie pociągnie. Ile jeszcze pożyje ćpając minimum trzy razy dziennie? Z jednej strony go rozumiem- chce odreagować. Spędził cholernie mnóstwo czasu nad dopracowywaniem kawałków i na kłótniach z młodą Ulrich. Z drugiej zaś jest jebanym idiotą. Nie potrafi stawić czoła problemom, ogarnąć roboty na boku. Woli przewalać kasę matki na dragi.
 Aktualnie siedzi skołowany na krześle obok. Pewnie wciągnął za dużo amfy lub niefortunnie trafił w żyłę.
-Dave,kurwa! Chodź!- do kuchni wbiegł przerażony King.-Nie mogę ich rozdzielić!- podszedł do Mustaine'a. Gdy energiczne poruszanie na wpół przytomnym chłopakiem nie pomogło, Kerry spoliczkował go. 
- Co ty odpierdalasz?!- rudowłosy zaczął kontaktować. Po chwili oburzenia momentalnie zaczął się śmiać.
-Twoja laska napierdala się z Hope!- ponownie spróbował ocucić chłopaka. Na marne.
 Po kilku łykach piwa dotarł do nie sens wypowiedzi Kerry'ego. Yv... ona nigdy się z nikim nie biła! Jej szanse nie są największe. Ktoś powinien kurwa zareagować, a nie posyłać po najebanego Mustaine'a! Ja im kurwa pokażę!
 Odstawiłem szklankę, zgasiłem połowę papierosa. Pędem ruszyłem do jebanego ogrodu. 
 Pod samą sceną, gdzie Exodus napierdalał bez względu na zaistniałe okoliczności, utworzył się spory krąg skandujących ludzi. Chwilę zajęło mi przedarcie się przez mur, niechętnie ustępujący miejsca. Z całej siły rozpychałem ludzi na boki, ''kurwiąc'' i ''pierdoląc'' na lewo i prawo.
 Spojrzałem na dwie drobne postacie tarzające się po trawniku. W chwili mojego przyjścia blondynka okładała pięściami młodą Ulrich. Biedna Yv. To było do przewidzenia. Co jej do kurwy nędzy odpierdoliło, że rzuciła się w wir walki?!
 Nie mogąc już patrzeć na bijące się dziewczyny- które zwykle sprawiają mi przyjemność- złapałem Hope w pasie i odciągnąłem ją do tyłu. Mała nie dawała za wygraną. Wierzgała nogami, wyrywała się, krzyczała. W pewnej chwili wbiła mi swoje długie paznokcie w ręce. Syknąłem i automatycznie ją puściłem. Dziewczyna podbiegła do Yvonne, po czym się na nią rzuciła. Szatynka widząc nadbiegająca bestię uniknęła ataku. Sama zaś skoczyła na przeciwniczkę. Zaczęła ją ciągnąć za włosy na zmianę wbijając jej pazurki w twarz. Gallagher szybko się nie wyliże z tych ran.
 Ponownie spróbowałem rozdzielić dziewczyny. Pociągnąłem Yvonne zaciągnąłem wstecz. Tymczasem Hammett zszedł ze sceny, aby przytrzymać Hope. Później muszę podziękować mu za pomoc.
-Puszczaj,pojebało Cię?!- młoda Ulrich zaczęła się wyrywać. Przewróciłem ją na ziemię, sam nad nią górując. Przygwoździłem jej ręce nad głowa, przytrzymałem lewą nogę kolanem. Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona przez mgłę łez. Z tej perspektywy dostrzegłem jej zadrapane policzki oraz krew lecącą z ust, nosa, brwi.
-Puść mnie- poprosiła cicho. Na brak reakcji z mojej strony postąpiła gwałtownie. Zaczęła usilnie oswobadzać się. Przytrzymałem ją mocniej. Po chwili doznałem ciosu w moje cenne klejnoty. Kurwa! Co ona odwala?! Próbowała się wyrwać, jednak mimo pulsującego bólu nie puściłem jej.
-Yvy, uspokój się kurwa! Nie rób z siebie idiotki!- szepnąłem jej do ucha.-Proszę- dodałem nieco spokojnie. Moje prośby nie podziałały. Muszę próbować inaczej.-Sama się o to prosiłaś- po tych słowach pocałowałem dziewczynę, która momentalnie znieruchomiała. Nasze usta złączyły się w elektryzującym pocałunku.
__________________________________________

RANDI
__________________________________________

11.04.1983, Los Angeles

 Ostatnia noc była dosyć pokręcona. Wiele razy powtarzałam Yvonne ''Czyń miłość nie wojnę'', ale jak zwykle nie posłuchała. To pewnie przez jej zbzikowaną niebieską aurę z lekkim odcieniem fioletu. W końcu ma zmieszaną naturę. I jak to się mówi przy tym kolorze: '' Od działania do poświęcania się''. Głupia dziewczyna.
 Zeszłam po schodach na dół. W kuchni powitały mnie promienie słoneczne wpadające przez okno jak i gorzki zapach kawy. Jeśli na śniadanie będzie sałatka z kiełków, to uznam ten poranek za iście cudowny.
-Witaj, Słoneczko!- od progu powitał mnie August, narzeczony mojego taty.-Jak się miewasz?- zapytał jak zwykle błogim głosem. 
-Cudownie. Prócz tego, że ominęłam wschód Słońca- ze smutną miną usiadłam przy stole. Energia słońca o wschodzie daje ciepło, uzdrawia problemy, a budzące się przy nim życia dają radość i nowy początek. Chciałam pokazać Yv jedno z cud natury, aby wzmocniła swoje siły. Jednak po wieczorze wrażeń obie zaspałyśmy. Ominęło nas to fascynujące zjawisko. 
- Nie martw się, jutro także jest dzień- podsunął mi pod nos talerz z frittatą z mięta i grzybami. Niepodobne do kiełków, ale równie smaczne i pożywne.- Dziękuję, Auguście. Jesteś fenomenalny- mój przyszły ojczym jest świetnym mężczyzną. Lubi sprzątać, potrafi gotować oraz piec. Prowadzi małą knajpkę wegetariańską w Venice. Jest to jeden z powodów, dla których chciałabym prowadzić sklep z ekologiczną żywnością. Najpierw jednak muszę skończyć szkołę. Tylko dlaczego?! Świadectwo na nic mi się nie przyda. To jedynie kawał papieru pchający do egoistycznego trybu życia, od którego chcę uciec. 
 Po ukończeniu 18-stu lat przeniosę się do komuny. Tam wszystko będzie wspólne, nawet dzieci. Razem z moimi braćmi i siostrami będę uprawiała ziemię, szyła ubrania. Inni zajmą się opieką nad najmłodszymi i wytwarzaniem drobnych sprzętów codziennego użytku. W ogrodzie posadzę swoje pierwsze drzewo oliwne. To jak inicjacja. Jeszcze dwa lata i będę samowystarczalna. Nie będę zmuszona się kształcić czy pracować. To by zakłóciło mój spokój duchowy. Wolę być biedna, ale wolna. To jedyna wartość w życiu.
 Najbliższa komuna mieści się na obrzeżach San Francisco. Gary się ucieszy, że będę blisko niego. Bardzo uroczy z niego chłopak. Jest miły, słodki, nasze poglądy niewiele się różnią. Ostatniego wieczoru udaliśmy się do sypialni. Całą noc rozmawialiśmy. Na początku byłam trochę zawiedziona, gdyż nadal nurtują mnie jego wibracje, które ujrzałam w aurze. Nigdy nie widziałam nikogo w czerwieni. Mimo wszystko, to był wspaniały wieczór. Jednak gdy teraz tak myślę. Może Holt nie chciał się ze mną kochać, ponieważ woli mnie lepiej poznać? Nie, na pewno nie. To byłoby niedorzeczne, gdyby zapałał do mnie uczuciem. Nie chciałabym go zranić. Jednak moja natura prędzej czy później by to uczyniła w tej sytuacji. Jestem dzieckiem ziemi. Nie uznaję zobowiązań. Chcę cieszyć się wolną miłością. Lepiej nią obdarzyć wielu ludzi, niż zamknąć się na jedną osobę i żyć na smyczy.
-Witaj Kwiatuszku! Jak się miewasz?- na dole pojawiła się Yvonne. Ze zwieszoną głową zajęła miejsce obok mnie. Wyglądała tragicznie. Włosy związane w niechlujnego koka odsłoniły to, co początkowo starała się zasłonić. Dyskretnie się jej przyjrzałam. Lewe oko miała podbite, otoczone fioletowym koło z zielonymi prześwitami. Pod nosem zaschły strupki spowodowane wcześniejszym krwotokiem. Na prawej brwi oraz ustach miała jeszcze świeże rany. Jej ręce były całe podrapane, a palce przetarte w wyniku zadawanych ciosów. Nie było mnie przy tym całym zdarzeniu. Ciekawa jestem, o co im poszło. 
-Proszę- August podał przyjaciółce filiżankę z gorącym napojem od którego unosił się zapach świeżo skoszonej trawy.- Napar z geranium dobrze Ci zrobi. 
-Co to jest?- spojrzała na mnie z zapytaniem.
-Geranium to kwiat, głuptasie- uśmiechnęłam się- daje szczęście, uzdrowienie i radość.- dopowiedziałam.-Co się stało?- zapytałam, próbując ukryć ciekawość.
-Nic-upiła łyk naparu, krzywiąc się przy tym niemiłosiernie. Mogłaby w końcu zrozumieć, że rośliny to nasi przyjaciele niosący z pomocą magiczną moc działania. Nie ma się czego brzydzić.-Pobiłyśmy się o Dave'a- na jej twarzy wykwitły dwa krwiste rumieńce.
-Serio?- wybuchłam śmiechem. Przez dłuższą chwilę nie mogłam opanować chichotu. Sama sytuacja mnie nie rozbawiła, tylko jej powód. Wdać się w bójkę przez jednego faceta? Po świecie przecież ich chodzi więcej niż milion.-Oj, głuptasie!-otuliłam ramieniem przyjaciółkę, aby dodać jej otuchy.- Już wiesz dlaczego preferuję miłość bez zobowiązań. 
-Chyba też się na to przerzucę- obie zaczęłyśmy się śmiać.
-I widzisz. Zamiast wojować, lepiej uprawiać seks- skomentowałam kolejną życiową uwagą. Może i ominęłyśmy wschód słońca, ale przed nami jeszcze północ. Kto wie, jakie magiczne właściwości na nas czekają.
__________________________________________

JAMES
__________________________________________

 Kolejna zjebana próba. Zamiast grać czy chociażby tworzyć jakiś bezsensowny kawałek o piwie, kłócimy się. Dave po raz kolejny przyszedł na spotkanie nawalony w trzy dupy(pewnie po drodze zaliczył ze cztery), a Lars skorzystał z okazji, żeby powrzeszczeć. Jak ja ich czasem kurwa nie nienawidzę!
-Już, skończyliście się fochać, gołąbeczki?- Cliff spróbował rozluźnić atmosferę. Jednak swoim drobnym żartem wywołał kolejną falę przekleństw.
-Co się przypierdalasz, Burton?!- zaatakował go Lars- pilnuj swojego nosa, chyba, że też chcesz wylecieć!- pogroził biednemu chłopakowi pięściami. Dobra, Ulrich może być zły, ale trochę przesadza. Przypieprzył się do Mustaine'a, to niech się go trzyma.
-Załatwmy to pokojowo, ludzie- stanąłem pomiędzy nabuzowanym perkusistą a zdezorientowanym basistą.
-Pokojowo?!- zaśmiał się Dave- zerżnąłeś hipiskę, że takie gadki odpierdalasz?- po chwili zawtórował mu Lars. Oboje mają niezły ubaw mimo, iż tylko jeden się naćpał.
-Sam tego chciałeś. Wypierdalaj stąd, zespołu i naszego życia.- wszyscy spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. Ulrich miał to zrobić, ale jak widać, dałem się ponieść przypływowi złości.- Mam już dość twojego ćpania, chlania i tego, że przez jebanego księcia Mustaine'a nie możemy przeprowadzić cholernej próby, wystąpić, ani nagrać nic od roku!- powiedziałem co chciałem i źle mi z tym. Ale to chyba norma. Jestem facetem, myślę zawartością spodni albo wcale.
 Dave jest moim dobrym przyjacielem. Bynajmniej był. Razem tworzyliśmy zajebiste utwory na naszą pierwszą płytę, której z nim nigdy nie nagramy. Potrzebujemy porządnego i rzetelnego gitarzysty. Jeśli mamy spełnić marzenia i zrobić karierę, musimy użyć drastycznych środków. W tym wypadku wykopać Mustaine'a. W końcu wiele legendarnych kapel kilkakrotnie zmieniało skład. Mam tylko nadzieję, że nasza decyzja nie wpędzi go głębiej w nałogi.
-Jaja sobie robisz,koleś?- rudy spojrzał na mnie dosyć rozbawionym wzrokiem. No tak, jest na pieprzonym haju.-Gdyby nie ja, ten zespół byłby do dupy.
-Wiem-spuściłem wzrok z lekka zażenowany. To prawda. Dave napisał wiele utworów, kompozycji oraz wprowadzał wszystkie poprawki w repertuarze. Jego zasługą jest nasze brzmienie i wszystko inne.-Ale nie pozostawiasz nam wyboru.
-To prawda- do rozmowy włączył się Cliff- Nie zgodziłeś się na odwyk, wyśmiałeś nas wielokrotnie gdy prosiliśmy, abyś się ogarnął.
-Co? Ten zespół jest tak samo mój jak i wasz.- spojrzał na mnie błagalnie- Nic dla was nie znaczy nasza przyjaźń? Pierwsze kroki?- zrezygnowany opadł na fotel.
-Wyleciałeś,kurwa. Nie rozumiesz?- Lars potrafi idealnie dobrać słowa. Czasami mi za niego wstyd, a to nie mój brat ani chłopak. Gdybym miał takiego faceta, to bym chyba non stop siedział w domu. On pewnie by się tylko ze mną ruchał, nie zważając na moje uczucia i potrzeby. A gdyby zdradził...no cóż, by się chłopak nie pozbierał. Mam swoje znajomości i do najsłabszych też nie należę....Kurwa,czekaj,stop! Co ja odpierdalam ?! Nie, to się nigdy nie wydarzyło. Nie myślałem o tym. Chyba za mało śpię.
-Spierdalaj- Mustaine wstał, podszedł do Ulricha. Spiorunował go wzrokiem, a następnie splunął mu w twarz.- Jeszcze pożałujecie.
__________________________________________

RANDI
__________________________________________

 Weszłam do Rainbow. Już przy samych drzwiach wyczułam dym papierosowy, a z każdym krokiem na przód coraz bardziej zalatywało alkoholem. Odór pijanych facetów nie należy do najprzyjemniejszych.
 Skierowałam się do odosobnionego stolika na tyłach pomieszczenia. Przy blacie czekał już Gary. Zdziwiła mnie jego nagła wiadomość. Jestem ciekawa, czego chciał.
-Witaj, Słoneczko!- na mój widok chłopak wstał i mocno mnie przytulił. Złożył delikatny pocałunek na moim karku. Przez moje ciało przeszedł magnetyczny dreszcz.-Siadaj- wsunęłam się pod samą ścianę, a Holt obok mnie.-Poproszę dwa piwa!- zwrócił się do przechodzącej kelnerki. Uśmiechnął się czarująco. Następnie położył rękę na moim udzie, które powoli zaczął gładzić.
-Czemu tu jestem?- z moich ust wydobył się naiwny chichot. Dlaczego się tak zachowuję w krępujących sytuacjach? Mam tylko nadzieję, że moje przeczucia co do nas nie sprawdzają się w tej chwili.
-Zeszłej nocy powiedziałaś, że zima jest za krótka,a...
-...śnieg powinien padać przez cały rok- dokończyłam za Holt'a. Czy mi się wydaje, czy on się zaczerwienił? To takie urocze. Idealnie pasuje do mojego dziecinnego śmiechu.
-Mhm.Mam coś dla Ciebie- wyciągnął zza pleców mały pakunek. Podał mi pudełko oprawione czerwonym papierem w róże. Ostrożnie rozpieczętowałam.-Jeśli nie podrę opakowania, ten spory kawałek mogę z resztą przeznaczyć na recykling.- Ze środka wyjęłam szklaną kulę, w środku której stał zadowolony bałwan. Przy potrząśnięciu przedmiotem, zaczęły wirować płatki śniegu.-Teraz masz go zawsze przy sobie-złapał mnie za podbródek. Odwrócił moją głowę w swoją stronę. Przybliżył się do mnie.-To na znak naszego pierwszego spotkania-szepnął mi do ucha-i nie ostatniego. dokończył, po czym musnął moje wargi, zanim się w nie całkowicie wpił. W lekkim oszołomieniu nie zwróciłam nawet uwagi na nasze fizyczne zbliżenie.
 Miałam kiedyś co najmniej 10 śnieżnych kul. Co roku dostawałam je od mamy. Zawsze twierdziłyśmy, że jeśli kula nie stłucze się przez cały rok, to następne święta będą wspaniałe. I nasza wróżba za każdym razem się sprawdzała. Do czasu, gdy tydzień po moich 13-stych urodzinach jedną rozbiłam. Pół roku później moja rodzicielka oznajmiła, że chce rozwodu z tatą. Poznała kogoś i zakochała się podobno od pierwszego wejrzenia. Przeprowadziła się do Polski, aby być blisko niego. Od tamtego czasu wysyła mi kartki na święta i urodziny. Na tym nasza znajomość się kończy. Jest dla mnie obca. 
-Wasze zamówienie- dziewczyna w różowych włosach postawiła dwa kufle z piwem na naszym stole. Mimo woli Gary zaprzestał napastowanie mojej twarzy.
-Pij- podał mi do reki kufel, a swój uniósł w górę.-Za nas i to co się może wydarzyć- dał mi buziaka w policzek, po czym stuknęliśmy się szklankami.
 Po moim policzku poleciała łza.
__________________________________________



Mało świątecznie i dokładnie, ale jest :) Chciałabym wam wszystkim życzyć Wesołych Świąt ! Ciepłej i przyjaznej atmosfery, masę prezentów, mile spędzonych chwil i wystrzałowego sylwestra. Oby każdy wrócił z masa nowych pomysłów i serią świetnych opowiadań :).
<3

8 komentarzy:

  1. Bardzo mi sie podoba :-) Where's Kirk?!?!?!? Biedny Lars. Gdyby wiedzial, co ta Hope wyrabia... Prosze wiecej Cliffa! Pozdrawiam i zycze wesolych swiat ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może Lars wie, co jego laska wyprawia ;> ? Z czasem postaram się o więcej Kirka no i Cliffa. Ale kiedy to będzie-niestety nie wiem.
      Dziękuję bardzo za komentarz ;)

      Usuń
  2. O Jezusie jaki Araya :P Musiałam zacząć od obrazka bo mnie zabił po prostu :P Wynagradza wszystko! :D
    Ha, ha najlepiej jak tam laski się napieprzają pod sceną a chłopaki z Exodusa pewnie myślały, że się takie zajebiste pogo rozkręciło :P No ale trzeba przyznać, że James to ma sposoby na uspokajanie narwanych dziewcząt ho ho :P Teraz każda by chciała być na miejscu Yv pewnie ;) No może nie wliczając w to tych ran "wojennych" :D A w dodatku mam mojego Hammecika! :D Yeee ... Aż muszę ukraść naszemu Stevenkowi Tylerowi jego powiedzonko i napiszę "ideał sięgnął tłumu", gdy Kirk w swym majestacie zszedł ze sceny aby pomóc Jamesowi :)
    A w ogóle uważam, że to bardzo w stylu Yvonne .. ta bójka. No bo w końcu siostra Larsa :P Ta sama krew, on też pewnie by się rzucał jak pchła na grzebieniu :P Ale żeby się tłuc o Rudego? Nie wiem czy on jest tego wart.
    Do tej pory chyba nie wyraziłam zdania na temat Randi. No to uwaga, wyrażam ... Kurwa kocham tę postać :P Ej, serio ... zaczyna mi się bardzo podobać,szczególnie z tym swoim hippisowskim zbzikowaniem, z tym czytaniem aury i sałatką z kiełków :D Normalnie taki pozytyw, że nie mogę. Pożywianie się energią słoneczną też jest urzekające ... ale, ale, ale ... "August, narzeczony mojego taty"!? :D To ci dopiero niespodzianka :D Aż przeczytałam trzy razy czy aby na pewno nie przeoczyłam linijki. Bomba! Ale wracam do Randi ... lubię ją ale jednocześnie trochę się martwię o te dziewczynę ... szczególnie uważam, że to wstąpienie do komuny nie jest najlepszym pomysłem, bo to już troche zajeżdża sektą ... I może się okazać wcale nie tak fajne jak jej się wydaje ... jeszcze trafi nie daj Boże na jakiegoś Charlsa Mansona i jej odwali :/ .... Za to trocę dziwi mnie jej znajomość z Holtem ... metal i hippiska? Powinni się nienawidzić ... No ciekawa jestem co z tego wyjdzie dalej.
    Tam taram tam tam ... i Dave wyleciał ... i pewnie pogna teraz założyć swój MEGA zespół ... Ale pluć na Larsa ... oj, złe posunięcie .. złe.
    Teraz wścieknięty Dave będzie szerzył swą zemstę ...
    Jamesa rozmyślania o Larsie jako jego chłopaku - perełka :P Dobrze, że się w porę wycofał z tych obrazków ;)
    No i wracam do Randi ... a w sumie nie tyle do Randi co do Gary'ego ... mi w nim coś nie gra ... on jest taki romantyczny, że to mi do niego nie pasuje ... to słodkie jak postępuje względem Randi ... ale zupełnie nie współgra z tym wizerunkiem Holta jaki ja mam przed oczami. No dobra, ale wszystko może się jeszcze zmienić.
    Tyle.
    Wesołych Świąt i szalonego Sylwestra :D
    Świetny rozdział, do tej pory - najlepszy.
    Weny!
    ~N&L

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Początkowo chciałam wstawić świąteczny obrazek z Motorhead, ale gdy zobaczyłam Tom'a, to już nie mogłam się powstrzymać xD
      Tak, dwuosobowe pogo xD Ogólnie do braku reakcji ze strony Exodus ''zmusiło'' mnie to, że ich wszystkie koncerty za czasów młodu były krwawe i szalone. Jak sami nie nawalali pozerów, to czekali, aż inni ludzie rozpętają piekło xD.
      Jeśli chodzi o Dave'a to sądzę, że nie warto się o niego bić, ale to w sumie jedyny powód na który Yv mogłaby tak ostro zareagować xD.
      Szczerze mówiąc Randi odcina się na tle metalowców i to jest piękne. Takie pozytywne niewiadomo co wśród alkoholu,narkotyków i ciężkiej muzyki.
      Mi początkowo też nie przypadła relacja Randi-Gary(mimo,ze sama ją stworzyłam xd), ale to będzie miało jakiś cel, prawdopodobnie niecny, ale pozyjemy zobaczymy.
      Dziękuję wam Nem i Lars za ten komentarz. Wywołał na mojej twarzy szeroki uśmiech ;)

      Usuń
  3. No hej, hej, Nadine.
    Ten komentarz nie będzie długi, naprawdę. Jestem dzisiaj strasznie przygnębiona... Zresztą, już od wczorajszego wieczoru. Mój Bóg nie żyje i... Sama rozumiesz. Dlatego ten komentarz będzie kompletną porażką.
    Mustaine wyleciał z zespołu i dobrze. Bardzo dobrze nawet, bo teraz, jak powiedziała już Nem, założy teraz swój MEGA zespół, ha. Ale mam również nadzieję, że ktoś podejdzie do niego i porządnie pierdolnie w ten pusty Dave'owy łeb, bo przydałoby mu się to. Naprawdę. I niech będzie to Lars, bo kocham go w akcji. XD O, a jeśli chodzi o akcję to napiszę coś o naszej pięknej bójce, która jak dla mnie źle się skończyła. Tak, Hope powinna przywalić Yvonne tak porządnie, żeby jej coś się stało. Nie, wcale nie lubię siostry Larsa.
    No i mamy też Randi, która kręci trochę z pewną osobą, hm... Martwię się, również. Taka z niej pozytywna osoba, a wchodzi tam gdzie nie powinna. Bądźmy szczerzy, taka osoba jak ona nie powinna zadawać się z niektórymi.
    Teraz, Nadine, ja już pójdę, bo naprawdę nie potrafię. Przepraszam bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz za co przepraszać, każdy ma gorsze chwile. To jest całkiem zrozumiałe ;)
      W gruncie rzeczy Hope przywaliła mocno Yvonne. Ma rany, drobne, ale tak czy siak jej twarz prędko nie wróci do pierwotnego stanu. Po za tym patrząc na relację dziewczyn w każdej chwili może wyniknąć nowe starcie. Jeśli takie wyniknie, postaram się zastosować do twojego zdania :)
      Dziękuję za komentarz. Nie jest za krótki, taki akurat :) Dla mnie każde słowo jest na wagę złota.

      Usuń
  4. Podobała mi się bardzo ta scenka, kiedy chłopaki wyrzucili Dave'a z zespołu, oczywiście nie cieszy mnie ten fakt, ale dobrze to opisałaś. Mam nadzieję, że pan Mustaine szybko się opamięta i rozwinie swoją karierę w Megadave... znaczy Megadeth. XD
    Randi, Randi... Ja ją tak pokochałam, a teraz powoli zaczyna przerażać. Te wszystkie rytuały, ziółka, aury. Nie do końca moja bajka... ale nadal ją kocham! Niech pozostanie taka, jaką jest. To bardzo do niej pasuje. Nie zmieniaj jej proooszę. Jest takim kwiatuszkiem pośród naszych metalowców. No i coś będzie z Holtem, wiem to. :))
    W tym wszystkim najbardziej śmieszy mnie Lars. Ten mały Larsik, który chce zawojować i zmienić świat. A wyobrażenia Jamesa mnie po prostu rozwaliły. >:D
    I wreszcie pojawił się Kirk! <3
    Ale wiesz co... Tak szczerze mówiąc to Yv bardziej mi pasuje do Jamesa. O tym wrażeniu zadecydował chyba sam Hetfield i jego zachowanie. To że chciało mu się rozdzielać bijące się laski i w ogóle, jakby mu nadal zależało.
    No i ten... Wesołych świąt, aby były wyjątkowe i magiczne. Duużo prezentów i weny, żeby nie zabrakło Ci pomysłów na dalszy ciąg tego jakże zajebistego opowiadania. B))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ''Megadave''- jestem pewna, że Mustaine brał tą nazwe pod uwagę xD. Nie chciałam go wyrzucać tak wcześnie, sama ubolewam nad cierpieniem mojego pierwszego męża, z którym obecnie jestem w separacji xD. No ale jakoś tak wyszło i go już nie ma w Mecie.
      Co do Randi- nie dziwię się, że Cię przeraża. Ja sama w drodze na Woodstock miałam okazję poznać hipiskę, więc było to dziwaczne- i Randi też taka jest >_<. I prędko się nie zmieni, to mogę spróbowac obiecać ;) Jednak mam co do niej niecne plany, niekoniecznie pozytywne.
      Na początku również uważałam, że Yv i James byliby dobrą para, ale! Na horyzoncie pojawiło się wiele innych pomysłów. Jednak ich relacja nabierze rozpędu, tylko jeszcze nie wiem w którym kierunku.
      Dziękuję za komentarz, bardzo mi miło :) Zapraszam ponownie ^^

      Usuń