HOPE
__________________________________________24.04.1983, Los Angeles
Nastała pochmurna niedziela. Od dnia trzeźwości minął zaledwie tydzień. Przez te kilka dni nie miałam kontaktu z Lars'em, który musi mnie zajebiście nienawidzić. Z drugiej strony, ten związek musiał się kiedyś skończyć. Nie byliśmy idealną parą, a ja nie planowałam zakochiwać się w Ulrich'u. Miałam jeden cel, do którego dążyłam. Osiągnęłam go, więc niczego już nie potrzebuję od chłopaka. Oczywiście nie zaprzeczę, że przyzwyczaiłam się do towarzystwa Duńczyka. W końcu non stop się spotykaliśmy, uprawialiśmy seks. Nie było innego wyjścia, musiałam go polubić. Jednak nie ułatwia to starcia twarzą w twarz, którego nie da się odwlec. Mam nadzieję, że nie wybuchnie przy mamie. Nie byłoby zbyt kolorowo, gdyby sprowadziła się do LA, aby przypilnować syna, który do najodpowiedzialniejszych nie należy. Nie oszukujmy się- gdyby rodzice nie przysyłali mu pieniędzy, nie utrzymałby siebie i siostry. Nie mówiąc o imprezach, na które trzeba zaopatrzyć się w ogromne pokłady alkoholu.
Stanęłam przed domem, w którym spędziłam wiele czasu. Mam z nim wiele pięknych wspomnień jak i niekoniecznie. Wszystko, co tu się działo ma swoje znaczenie.
-Witak,Kruszynko!- od progu powitała mnie mama Ulrich. Od naszego ostatniego spotkania pół roku temu niewiele się zmieniła. Jedynie na jej głowie pojawiło się kilka jaśniejszych pasemek.
-Dzień dobry! Miło Panią widzieć- uściskała mnie na przywitanie. Po wymienieniu uprzejmości weszłyśmy do środka, gdzie przy ładnie nakrytym stole siedział już Kirk. Dotrzymał słowa, przyszedł. Mimo wszystko jego obecność odgoni niezręczność całej sytuacji. Będzie mógł również uspokoić Ulricha, gdy wyjawię jego rodzicielce prawdę o nas. Nie mam zamiaru grać do końca życia jego dziewczyny. Między nami jest źle i nie da się tego ukryć.
-Gdzie Lars?- spytałam niby od niechcenia.
-W pokoju. Nie wiem co on tak długo tam robi- zaśmiałam się, widząc zdenerwowanie Pani U., która wręcz uwielbia punktualność. Zawsze zazdrościłam Lars'owi tak poukładanych rodziców. Ja z moimi widuję się dwa razy do roku. Oboje jeżdżą po świecie po sesjach zdjęciowych. Taka dobrana para- fotograf i modelka. Co jakiś czas wysyłają mi pieniądze na utrzymanie ogromnego domu. Dlatego też nie musiałabym pracować, ale postanowiłam pójść w ślady mamy i zająć się pozowaniem. Nie jestem tak znana i piękna jak ona, ale każdy kiedyś zaczynał.
-Pójdę po niego- skierowałam się w stronę pokoju chłopaka. Po przeskoczeniu kilku stopni schodów, znalazłam się przed pomieszczeniem. Nie zapukałam, po co? Bez wahania weszłam do pokoju, mając na uwadze, aby zamknąć za sobą drzwi na zamek. Nie chcę, aby w trakcie rozmowy wyszedł.
-Cześć- podeszłam bliżej Lars'a, który na mój widok odskoczył jak poparzony. Po chwili zdecydował się podejść. Na przywitanie pocałował mnie w policzek. Rozszerzyłam oczy ze zdumienia. Czy to na pewno jest ten sam Duńczyk?
-Chyba powinniśmy pogadać- wskazał ręką swoje łóżko. Posłusznie usiadłam na brzegu. Po chwili Ulrich do mnie dołączył, nieznacznie ocierając rękę o moje kolano.
-Powinienem z Tobą zerwać- zaczął dość niepewnie, unikając mojego spojrzenia. Czyżby czuł się niezręcznie w tej sytuacji?
-To dlaczego tego nie zrobisz? To by było nie fair z mojej strony, gdybym odebrała Ci do zadanie- zaśmiałam się pod nosem z bezsensowności mojej wypowiedzi. My nie musimy głośno wypowiadać słów ''to koniec'', to nic nie zmieni. Między nami stworzyła się przepaść i nie mam zamiaru tracić czasu na jej naprawianie.
-Życie jest jak sflaczały kutas, którego czasem ktoś obciągnie...*, a ja nie chcę czekać na to obciąganie, rozumiesz?- starałam się zachować spokój, na prawdę, ale nie mogąc wytrzymać, zaczęłam się głośno i dobitnie śmiać. Wiem, że Lars nie należy do najbardziej światłych osób, ale tym porównaniem zburzył całe napięcie między nami. To dobrze, może pozbędziemy się tej niezręczności.
-Wiesz, Lars. Poznasz inne dziewczyny. My nie musimy być ze sobą na zawsze. To by była lekka paranoja- chłopak momentalnie wstał. Otworzył drzwi, z kolei wychodząc. Nie czekając na zaproszenie, ruszyłam za nim. Po kilkunastu krokach znaleźliśmy się w kuchni, posłusznie siadając na swoich miejscach... w milczeniu.
__________________________________________
KIRK
__________________________________________Całą noc zastanawiałem się czy iść na obiad do Lars'a czy też nie? Jestem pewny, że zacznie coś podejrzewać, skoro po rozmowie z jego dziewczyną postanowiłem się wprosić. Mam nadzieję, że mu nic nie odpierdoli i usiedzi tą godzinę z łapami przy sobie. Nie chcę się z nim kłócić, bić ani nikogo bronić. Ja jestem bezstronnym człowiekiem, który ma w dupie ich związek. Taa... to czemu tam idę?
Gdy wszedłem do środka, od razu pomogłem zastawiać stół potrawami mamie Lars'a. Niezła z niej szprycha. Mimo swojego wieku, trzyma się całkiem dobrze.
-O, już idą nasze gołąbeczki- kobieta rozpromieniła się na widok syna i ''synowej''. Gdyby tylko znała prawdę.
-Jedzcie kochani, zanim wszystko wystygnie- gdy pozostała dwójka zasiadła do stołu, półmiski z ziemniakami, mięsem, przeróżnymi sałatkami zaczęły krążyć wokół. Zaczęliśmy jeść, starając się przy tym zignorować krępującą ciszę. Wszakże nasz bezgłos postanowiła przerwać pani domu.
-Hope, jak tam Ci się żyje z moim synem?- przedstawienie niech się zacznie. Po spurpurowiałej twarzy Ulricha jestem pewien, że prędzej czy później coś się stanie. Obym tylko nie był w to zamieszany.
-Dobrze. Prócz tego, że jest być upierdliwy i nie potrafi zrobić sobie śniadania, jest w porządku- obie kobiety głośno się zaśmiały. Zerknąłem znad swojego talerza na kolegę, który przybrał nieodgadniony wyraz twarzy. W środku pewnie cały się aż gotuje. Niech tylko wytrzyma.
Kurwa, to nie ja powinienem się tu stresować. Jestem tylko obserwatorem i na tym koniec.
-On potrzebuje kobiety. Sam by sobie nie poradził- tym razem to ja parsknąłem, wypluwając przy okazji ziemniaki, które akurat przeżuwałem. Cała trójka spojrzała się na mnie jak na debila.
-Przepraszam, zakrztusiłem się- zachłannie upiłem kilka kropel czerwonego wina-wytrawne, cholera.
Między paniami wszczęła się głęboka dyskusja. Rozmawiały na różne tematy. Głównie jedna pytała, a druga odpowiadała. Taka międzymiastowa wymiana informacji.
-Lars, kiedy planujecie uczynić mnie babcią?- chłopak tak jak i jego dziewczyna szeroko otworzyli oczy. Ciekawe, jak wybrną z niewygodnego pytania. Moim zdaniem, nie powinni ciągnąć tej farsy. Prędzej czy później i tak to wyjdzie na jaw, a udawanie przed własną rodzicielką nikomu nie wyjdzie na zdrowie.
-Hope jest modelką, więc jak myślisz?- odpowiedział nieco pogardliwie. Ja pierdolę, co się wydarzyło tam na górze? Zerwali czy nie? Chyba rozmowa nie przebiegła po jego myśli, skoro siedzi cholernie skwaszony.
-Ej, kochanie, co jest?- blondynka przykryła dłoń chłopaka swoją. Ujęła jego podbródek, patrząc mu przy tym głęboko w oczy. Chłopak ją bezceremonialnie zignorował.-Pani Lone, muszę coś wyznać- miną zbitego psa przyciągnęła do siebie uwagę kobiety.- Rozstaliśmy się. Po prostu... nie pasujemy do siebie- Pani Ulrich poklepała dziewczynę po ramieniu. Chyba założyła, że to z winy Larsa ich związek stracił prawo bytu.
-Pierdol się, suko-rzucił chłopak dosyć cicho, ale każdy w tym pomieszczeniu bez problemu usłyszał zdanie.
Wiedziałem. No kurwa wiedziałem, że mu odwali! I to na samym początku. Obstawiałem, że wytrzyma chociaż do deseru, a nie po wymianie zaledwie kilku nic nie znaczących zdań.
-Lars, jak ty się zachowujesz?- krzyknęła mama chłopaka. Odsunęła krzesło, wstała. Podeszła do blatu kuchennego po napoczętą butelkę wina, z której wypełniła czerwonym płynem swój pusty kieliszek po brzegi. Już wiem, po kim Lars lubi alkohol.
-Tak jak powinienem od początku.- uniósł głos. Podążając za przykładem matki, pochłonął całą zawartość swojego kieliszka.
-Nie rozumiem. Co tu się dzieje?- kobieta spojrzała to na mnie, to na Hope.
-Twoja kochana Hope jest pieprzoną dziwką. Rucha się z każdym.- automatycznie wstałem i podszedłem do kolegi. Pociągnąłem za jego koszulkę, aby znalazł się w pionie. Nie wytrzymałem. Niech robi co chce, ale nie pozwolę, aby ubliżał kobiecie, a tym bardziej zwracał się w ten sposób do matki. Jebany idiota. Nie potrafi poskromić swojego temperamentu. Musi się na kimś wyżyć. Jest pieprzonym sadystą czy innym psycholem? Zachowuje się koszmarnie, można by rzec, że w bardzo szarmancki sposób, jak na jaskiniowca XX wieku przystało.
-Ulrich, kurwa! Zachowuj się, chłopie. Co Ci odpierdoliło?- spojrzał na mnie zdumiony. Nie spodziewał się tak gwałtownej reakcji z mojej strony. W końcu to do mnie niepodobne. To wina tego trunku i butelka whiskey wypita w drodze tutaj.
Dając upust emocjom, powróciłem na swoje miejsce, Ulrich również usiadł.
-Z kim spałaś?- spytał już spokojniejszy. Spojrzał przenikliwie na blondynkę, oczekując odpowiedzi. Oby mu jej nie udzieliła. Wystarczy, że ja muszę żyć ze świadomością jej pociągu do pedałów.
-To nieistotne- zaśmiała się- Przepraszam za niego. Po prostu Lars nie umie przyjąć odmowy.
-Dałaś mu kosza?- przez kilka chwil siedziałem z szeroko rozdziawionymi ustami. Tego nie obstawiałem. Lars chciał wrócić do Hope? Ja pierdolę, co tu się dzieje!
-Nie spodziewałam się, że będzie chciał wrócić do dziewczyny, która pieprzy się z przypadkowym kolesiem- idąc za ciosem, wzięła butelkę wina, po czym wypiła to, co w niej zostało. Wytarła usta serwetką, kulturalnie, jakby nic się nie wydarzyło wstała od stołu. Wymieniła pożegnalny uścisk z mamą Larsa, a następnie podeszła do mnie. Również wstałem, w końcu tak wypada. Dziewczyna ułożyła dłonie na moim torsie, który pod wpływem nieopanowanego bicia serca coraz szybciej zaczął się unosić. Uśmiechnęła się do mnie zalotnie, złożyła krótki, a zarazem soczysty pocałunek na moich ustach. Automatycznie ująłem ją w talii. Po minucie moja świadomość wróciła na swoje miejsce. Odsunąłem dziewczynę od siebie na wyciągnięcie ręki. Trzymając jej ramię w silnym uścisku posłałem koledze przepraszające spojrzenie, z kolei wyprowadzając dziewczynę z domu.
Usiadłem na schodkach przed budynkiem. Ukryłem twarz w rękach zażenowany tą całą sytuacją. Nie wiedziałem, co robić dalej. Jak Lars zareaguje na tę małą intrygę byłej? Miałem być tylko obserwatorem, ewentualnie pomocnikiem. Skończyło się na tym, że Hope posłużyła się mną, aby dogryźć mojemu kumplowi z którym miałem bardzo dobry kontakt. Mimo, iż niczym nie zawiniłem, czuję się źle. Jak ja mu się z tego do cholery wytłumaczę?!
-Przepraszam, poniosło mnie. Mam tam wrócić?- ukucnęła przede mną. Zagarnęła mi kosmyk włosów za ucho. Z ociąganiem, spojrzałem na nią. W jej oczach biegały wesołe ogniki. Czemu nie czuje się niczemu winna? Przecież to ona odpierdala tu ten cały bajzel.
-Daj mi spokój- na moje warknięcie zaśmiała się krótko. O co jej do cholery chodzi?
-Przynajmniej nie każesz mi się pieprzyć-poklepała mnie po udzie.
-Już to zrobiłaś- odpowiedziałem, w dość niemiły sposób. Jednak nie skłamałem.
-Nie z Tobą. Miałbyś ochotę?- przybliżyła swoją twarz do mojej. Nie mogąc dosięgnąć moich ust, rozchyliła mi ramiona. Bez skrępowania usiadła na moich kolanach. Gdy miało dojść do pocałunku, z domu wyszedł Lars. Jak poparzony zruciłem dziewczynę z nóg i się podniosłem. Cofnąłem się dwa kroki do tyłu, tak na wszelki wypadek. Jednak reakcja chłopaka mnie zaskoczyła. Podszedł do mnie, aby mnie przytulić. Po wymianie braterskiego uścisku złapał mnie za rękaw, pociągnął w stronę furtki. Gdy oddaliliśmy się kilka metrów od domu, przystanął.
-Jedziemy do San Francisco.- odparł, momentalnie ponownie kierując się do przodu- Cliff z James'em zaraz po nas przyjadą. Będą czekać za rogiem- osłupiały pospieszyłem za kolegą. Po chwili namysłu zrozumiałem, o co chodzi. Paul ma jutro urodziny, więc jedziemy do niego na imprezę. Samochodem będziemy jechać około sześciu godzin, więc dotrzemy przed północą.
-Dużo ludzi będzie?- spytałem zaciekawiony. Każdy szanujący się przyjaciel Baloff'a wie, jak takie spotkania się kończą. Większość na pewno zapamięta to wydarzenie. Wiem, co mówię. W końcu miałem okazję grać z nim w jednym zespole.
-W chuj- po odpowiedzi kolegi moje usta rozciągnęły się w uśmiechu. Największym, na jaki było mnie stać. Tak jak się spodziewałem. Jeśli nie spłonie dom, to stanie się coś innego- zajebiście spektakularnego.
__________________________________________
* cytat inspirowany oryginalnym Ulrichem
Przepraszam, zwaliłam obiad. Bardzo zależało mi na tym wątku, ale no nie wyszło. Rozdział krótszy niż poprzedni, gdyż nie miałam inwencji na ciąg dalszy tej felernej niedzieli. Jak zapowiedział Kirk, w następnym rozdziale impreza (kolejna), więc mogę dać się ponieść wyobraźni. Jednak nie będę miała możliwości skupić się na wszystkich bohaterach, więc pytanie do was: kogo perspektywę chciałybyście ujrzeć przy boku Paul'a Baloff'a? A co za tym idzie, pewnie pojawi się i reszta zespołu Exodus ;)