niedziela, 1 lutego 2015

VIII

__________________________________________

LARS
__________________________________________

17.04.1983, Los Angeles

 Ja pierdole! Od samego rana głowa napierdalała mnie niemiłosiernie. Kurewsko dużo wypiłem wódki, a gdy skończył się sok, popijałem piwem. Może to i nie był najlepszy pomysł, ale to codzienność. Jednak tym razem ból był nie do zniesienia. Nie tyle cielesny, co moja duma została rozszarpana przez Hope, która się puszczała na prawo i lewo. Pewnie teraz też to robi. Niby nadal jesteśmy razem i inne pierdoły, ale co ją powstrzyma? Czeka aż z nią zerwę? Pff... nie będę do niej biegł jak jakiś kundel. Sama przylezie prosić o wybaczenie, którego nie dostanie. Myśli, że wskoczymy do łóżka i będzie po staremu? Na pewno nie! Chociaż muszę przemyśleć tę opcję. 
-Jeszcze się opierdalacie?!- do domu weszła rozjuszona Yvonne, od progu krzycząc i trzaskając drzwiami. Ja pierdolę. Moja głowa nie jest przygotowana na napięcie przedmiesiączkowe siostry.
-Młoda, ściśnij dupę i tak nie hałasuj- poprosiłem mimo, iż tak pewnie się nie posłucha. Nie wiem po kim odziedziczyła tę wybuchowość. Rodzice są spokojni i łagodni- ona zachowuje się, jakby nie miał jej kto przedmuchać rur. W sumie to prawda. Gdybym wiedział, że dziewice są nie do zniesienia, poprosiłbym o brata.
-Nie przykładam ręki do sprzątania- zmierzyła mnie wzrokiem- żeby było jasne- rozejrzałem się po pokoju. Ja pierdolę! Jaki chlew!
 Na podłodze walało się mnóstwo pustych butelek, a stół pokryty był różnymi maziami. Nie wspominając o firankach, które przybrały zielonego odcieniu.
-Co tu się stało?- spytałem, szukając odpowiedzi u młodej. Spojrzała na mnie spod przymkniętych powiek, a usta zacisnęła w linijkę. Dobra, lepiej jej nie wkurwiać. Zgaduję, że to ja przyłożyłem do tego rękę. Gdybym tylko coś kurwa pamiętał.
 Wstałem, boleśnie uderzając głową o spód stołu. Co ja kurwa pod nim robię?! Chyba tu nie zasnąłem?!
 Po dłuższej chwili zorientowałem się, że prócz Kirk'a, nikogo więcej tu nie ma. Podszedłem do kudłatego, próbując go ocucić. Gdy lekkie policzki nie pomogły, usiadłem na nim okrakiem. Zacząłem po nim skakać, na co moja siostra zareagowała wybuchem nieopanowanego śmiechu.
.-Ja go wcale nie ujeżdżam- Yv potrząsnęła głową w dalszym ciągu nie mogąc opanować chichotu. Zszedłem z kolegi, a raczej spadłem wprost na twardą podłogę. Strach spojrzeć na zdarte kolana.-
Gdzie James?- zapytałem, aby odwrócić od siebie uwagę.
-Nie pytaj- odwróciła się na pięcie, ale ja byłem szybszy. Z trudem się czołgając, oplotłem ręce wokół lewej nogi siostry. Ta nic nie czując, runęła na ziemię jak długa. cholernie przy tym złorzeczyła.
-Co tu się kurwa działo?!- poprosiłem kulturalnie o wyjaśnienia, jak to zawsze mam w zwyczaju.

-Dave...- słysząc imię rudego domyśliłem się, że będzie to trudna i długa rozmowa. Muszę znaleźć jakąś butelkę wódki. Najlepiej trzy. 
__________________________________________

RANDI
__________________________________________

19.04.1983, Los Angeles

 Cliff jest bardzo miły, sympatyczny, inteligentny i tolerancyjny. Rozumie mój sposób egzystowania, co u innych na ogół wywołuje salwy śmiechu. Jestem nieco inna niż inne 16-latki, ale bez przesady. Tak jak rówieśniczki mam długie włosy, parę oczu, nos na swoim miejscu i pełne usta. Piersi również rosną w odpowiednim tempie. Najgorsze, co w wieku dojrzewania mnie spotkało- niepoukładane myśli, które burzą mój spokój i otwartość. Szczególnie po ostatniej zabawie.
 Gary... jest cudownym młodzieńcem. Niestety nie podobało mi się kłamstwo, którym nakłonił mnie do spożycia narkotyku. Było to z jego strony niemiłe, ale... nie mogę być na niego zła. Chciał się zabawić, jak każdy. Natomiast Cliff... uosobienie pięknej duszy. Przy nim czuję się lekka i promienna mimo, iż nasza znajomość zaczęła się tego felernego dnia.
 Niełatwy mam wybór- od którego zacząć?

-Tania jadłodajnia- moich uszu dobiegły stłumione chichoty. Spojrzałam przez ramię. Za mną stała grupka dziewczyn z mojej klasy wraz z chłopakami. Łypali wyraźnie rozbawieni moim widokiem.
 Jeden z powodów, dla których nie chcę chodzić do szkoły? Moi rówieśnicy są niedojrzali. Nie potrafią zrozumieć, że odmieniony nie znaczy gorszy. Cieszę się, że między lekcjami mam przynajmniej Yvonne. Jednak gdy skończy szkołę, zostanę sama. Może uda mi się namówić tatę i August'a na zrezygnowanie z dalszej edukacji- w moim stanowisku bezsensownej.
-Jestem brudna? Mam dziurę w sukience?- gdy podeszłam, wszystkie śmiechy ucichły, a miny zrzedły.
-Yyy...Brandi, tak?- krok na przód zrobiła rudowłosa dziewczyna w krótkiej lateksowej spódniczce i pudrowym topie, odsłaniającym wystające boczki i sutki, nieochronione biustonoszem.
-Randi-poprawiłam lolitkę. Ta jako odpowiedź kokieteryjnie zarzuciła włosami. Mężczyźni wokół nie spuszczali z niej wzroku.
-Ależ wiem, Słoneczko- ujęła mój podbródek. Przyjrzała mi się z każdej strony- Gdybyś zainteresowała się kosmetykami i panującą modą, byłabyś równie interesująca co ja- spojrzała za mnie, po czym zwinnie wyminęła. Wykrzykując powitalne hasła prawdopodobnie do kogoś podeszła. Nie wiem do kogo, nie jestem wścibska.
-Znamy się?- bez problemu rozpoznałam ten głos. Momentalnie ruszyłam śladem koleżanki. Rudowłosa obrzuciła mnie zniesmaczonym wzrokiem. Była zła, że przeszkodziłam jej w tworzeniu nowej znajomości.
-Ranuś, koteczku- szepnęła mi na ucho, śmiejąc się przy tym zalotnie. Pewnie chce przypodobać się chłopakowi.- Próbuję się umówić, a ty mi w tym przeszkadzasz.- spojrzałam to na nią to na niego. Automatycznie zawtórowałam śmiechem- naiwnym, innego nie potrafię z siebie wydobyć. Mimo iż nie powinnam, odsunęłam się kilka kroków w bok. Pozostałam w odległości, z której wszystko dokładnie słyszałam.
-Oczywiście, że tak!- pisnęła z zachwytem. Wywijając pukiel włosów na palcu, zatrzepotała kilkakrotnie rzęsami. Nie rozumiem, czemu ktoś miałby mrugać tyle razy w ciągu kilku sekund. To jest pozbawione głębszego sensu.- Sienna, twoja piątkowa randka- wyciągnęła dłoń w stronę chłopaka, który bez wahania odwzajemnił uścisk.
-Cliff, moja dzisiejsza randka stoi tam- wskazał na mnie, po czym z szerokim uśmiechem na ustach podszedł. Przytulił mnie, pogładził po policzku. Wplótł swoje palce między moje, z kolei prowadząc mnie do głównego wejścia kina.
 Oddalając się, rzuciłam spojrzenie przez ramię. Dziewczyna stała w tym samym miejscu z szeroko otwartymi ustami. Z pewnością nie chciała uwierzyć, że Burton się mną zainteresował. Jednak nie mam zamiaru wyprowadzać jej z błędu. Niech dziewczyna zrozumie, że wyglądem nie znajdzie miłości, jedynie przelotne kontakty z płcią przeciwną. To powinna być dla niej lekcja, że szacunek drugiej osoby zdobywa się inteligencją, a nie ciałem. Prócz sytuacji, gdy jednej ze stron zależy wyłącznie na seksie, a każda znajomość do tego prowadzi. 

 Bez problemu znaleźliśmy wyznaczone miejsca. Wygodnie się rozsiadłam w miękkim, czerwonym fotelu. Cliff biorąc ze mnie przykład, wyprostował nogi na oparciu przed nim.
 Po chwili, na szerokim ekranie przewinęło się kilka mniej ciekawych reklam jak i jedna, przykuwająca uwagę- w tanecznym rytmie rozśpiewana parówka wskakuje w bułkę, która szeroko się otwiera na przyjęcie serdelka.
-Hej- koło Cliff'a usiadła rudowłosa koleżanka. Gdy dotknęła ręki mojego towarzysza, poczułam w sobie lekką złość. Nie podobało mi się to. Jednak jakiekolwiek negatywne uczucia,  zaburzyłyby mój spokój duchowy.
-Co ty tu robisz?- zadałam pytanie, nie zdając sobie sprawy, jak nieprzyjemnie musiało to zabrzmieć.
-To samo co ty- zaczęła zalotnie się śmiać. Zasłoniła usta dłonią, na palce której potem nawinęła kosmyk włosów. W dalszym ciągu wpatrywała się z chłopaka.
 Ten seans nie mógł należeć do najprzyjemniejszych.
__________________________________________
LARS
__________________________________________

 -Która, kurwa, jest godzina?- spytałem pewny, że w salonie prócz mnie leżą jeszcze chłopaki.
 Po rozmowie z Yv o tym, co działo się na imprezie, zaprosiłem cały zespół. Yvonne była tym faktem strasznie zdenerwowana, jednakże (cokolwiek to znaczy), zorganizowałem to spotkanie dla niej. Prosiła, abym pogadał z Hetfield'em o bójce i tak... nie zrobiłem. Zajebisty ze mnie brat, nie powiem.
 Sturlałem się z łóżka, odczytałem datę na kalendarzu. Tak się napierdoliłem, że przespałem dwa jebane dni! Dwa jebane dni!
-Czemu kurwa nikt mnie nie obudził ?!- krzyknąłem wkurwiony. Tyle czasu zmarnowałem! Równie dobrze mógłbym wypić dwie butelki Jack'a Daniels'a.
- Jak ty się wyrażasz, robaczku?- otworzyłem szeroko oczy. Uporczywie wpatrywałem się w postać przede mną, nie kontaktując do końca. Podobno kaca się zapija kacem, a tu do cholery mam jeszcze większego! Do tego halucynacje.
-Ja pier....przepraszam, mamo- jak poparzony zerwałem się do pionu. Skąd kurwa się wzięła tu moja matka?! Nie powinna być w Danii? Z ojcem?- Co-co ty tu robisz?- zapytałem speszony zaistniałą sytuacją. Naprędce rozejrzałem się dookoła. Wszędzie czysto, nawet stół się świeci. Zapach również jest przyjemny. Jak to się kurwa stało?!?!?! Ostatnio był tu pierdolony bałagan!
-Też mi miłe powitanie- ruszyła w stronę kuchni, a ja w ślad za nią.- Kawę też muszę sobie zrobić sama.- wyjęła z szafki pojemnik. Małą łyżeczką odmierzyła idealne dwie małe porcje, następnie zalewając je wodą.
-Czemu ty tu jesteś?- zapytałem w dalszym ciągu zdezorientowany.
-Jesteś moim synem. Muszę wiedzieć, co u Ciebie- spojrzała na mnie smutnym wzrokiem. Z pewnością spodziewała się bardziej radosnego powitania.-Gdzie jest Hope?- zapytała z nutą zaciekawienia w głosie. Mogłem spodziewać się, że to pytanie prędzej czy później padnie.
 Rodzice od dłuższego czasu planowali powrót do Danii. Ja w tym czasie zaczynałem pracę nad zespołem, a Yv nie chciała przenosić się z połowie liceum. Wówczas miałem przy boku dziewczynę, która przekonała moją rodzicielkę, że nie musi się o nas martwić. Ja jestem dorosły, a ona pomoże w utrzymaniu domu w jednym kawałku.
 Hope w każdej sytuacji była bardzo przekonująca. Oszukała moją mamę, a następnie mnie.

-Pracuje- zaciskając pięści, wycedziłem przez zęby odpowiedź. Jako porządny facet nawet nie skłamałem. Hope pozuje do magazynów o modzie, jest modelką. Zarabia forsę, więc można to uznać za zawód.
-Zaproś ją na niedzielny obiad- spojrzała na mnie tymi swoimi proszącymi oczkami. Dobrze, że Yvonne nie opanowała tej sztuki. Miałbym cholernie przerąbane.
-Po co?!- rzuciłem zbyt dynamicznie. Muszę się opanować i pociągnąć tą rozmowę do końca. Wtedy będę mógł wrócić do łóżka z kolejną butelką alkoholu.
-Muszę zapytać, jak się sprawujecie- podeszła do mnie zatroskana jak zwykle. Stając na palcach, dotknęła wierzchem dłoni mojego czoła.- Nie masz temperatury. Dobrze się czujesz?
-Wspaniale. Na którą mam ją zaprosić?- mama z uśmiechem na twarzy zaklaskała radośnie w dłonie.
 Zapowiada się zajebisty, rodzinny weekend.
__________________________________________
RANDI
__________________________________________

 Po zakończonym seansie wyszliśmy na zewnątrz kina. Zamiast skierować się prosto do domu, stałam oparta o mur, cierpliwie czekając na Burtona. Chłopak został zaciągnięty do znajomych rudowłosej, aby mogła się nim pochwalić. Stwierdziła, że każdy ''skiśnie z zazdrości'' na widok muzyka. Moim zdaniem to fatalne założenie. Zazdrość jest złym uczuciem, nie powinno sprawiać nikomu satysfakcji. Jedyne co wywołuje, to brak zaufania, chęć kontroli, a czasem nawet i agresję.
 Nie miałam ze sobą zegarka, więc pewnie dlatego czas mi się dłużył. Cenny czas marnowałam czekaniem na chłopaka... jednego chłopaka. Nie powinnam być od nikogo zależna, ani się przywiązywać. Wiedząc, jakie uczucia wywoła u mnie napotkanie koleżanki z klasy, wybrałabym wieczór z Holtem. W tym momencie zapewne leżelibyśmy w łóżku, delektując się przepięknym widokiem z okna.
-Przepraszam. Ta dziewczyna nie rozumie odmowy- koniec końców podbiegł do mnie zdyszany Cliff, a w ślad za nim nowa koleżanka. Nim zdążyliśmy odejść, dziewczyna złapła chłopaka za rękaw.
-Strasznie szybko się zmyłeś- spojrzała na niego smutnym wzrokiem.
-Przepraszam, spieszymy się- w odpowiedzi przyciągnął mnie do siebie. Przez chwilę próbowałam wyrwać się z uścisku. Na marne. Burton ma silne ramie, a Sienna zniesmaczoną minę. Chyba nie zapałała do mnie sympatią mimo, iż jesteśmy w jednej klasie około roku.
-W sobotę całą paczką jedziemy na biwak. Nie chciałbyś się wybrać?- posłała mu zalotny uśmiech.
-Eee...nie...- spojrzał na mnie w poszukiwaniu właściwej odpowiedzi. Po napotkaniu mojego znudzonego spojrzenia momentalnie się rozweselił- właściwie to świetny pomysł. Pojedziemy. Prawda, Randi?- dziewczyna spiorunowała mnie wzrokiem. Miałam wrażenie, jakby miała ochotę odkręcić mi głowę. Nie była to przyjemna chwila. Jako łagodna łania, poczułam zagrożenie ze strony innej samicy. Tyle, że ja nie mogłabym być dla niej konkurencją. Jestem otwarta na miłość każdego, nie musi się obawiać, że osaczę Cliff'a. Jednak z drugiej strony, nie chcę, aby ona posiadła go pierwsza.
-Oczywiście.- wyszczerzyłam się do obojga, automatycznie przy tym chichocząc.
 Sienna zapisała informacje na temat nocowania w lecie na różowej kartce, zapewne perfumowanej. Z namaszczeniem wręczyła ją chłopakowi. Z drugiej strony papieru dojrzałam fragment numeru telefonu z serduszkiem. Zapewne liczy na coś więcej niż wspólny wypad.
-Chodź, odprowadzę Cię- Burton rozluźnił uścisk. Schował ręce w kieszeniach spodni, po czym ruszył przodem. Z czasem miałam problem, aby dogonić towarzysza. Przez całą drogę szłam kilka kroków za nim.
__________________________________________




 Pierniczę to wszystko- przepraszam za moje dzisiejsze zachowanie. Jednak cholernie się wkurzyłam! Od dwóch tygodni soczysta ósemka gniła w folderze. Gdy udało mi się ją dziś ukończyć i byłam usatysfakcjonowana z rozdziału, ten się usunął. W parę chwil musiałam odtworzyć to, co udało mi się zapamiętać. Dlatego też przepraszam za koszmarne błędy, chujową jakość tekstu i ogólnie całość. Miało być zajebiście, a cała praca poszła na marne. Wszystkiego się odechciewa.
 Nie życzę miłego czytania, gdyż, że mam porównanie pierwowzoru do tego czegoś, mogę zapewnić o bezsensowności obecnej drugiej wersji. Jednak nie mam zamiaru bawić się kolejnych dwóch tygodnie z tym samym rozdziałem.
 Jak już zapowiedziałam Nemeless w dziewiątce- o ile uda mi się ją napisać- pojawi się Kirk.
 Gdy tylko skomentuję zaległe posty na innych blogach, za co przepraszam i będę przepraszać w dalszym ciągu, wybieram się na wycieczkę do dupy.
 
Do zobaczenia u was. Oficjalnie zaczęły mi się ferie, więc szybko nadrobię zaległości jak i więcej ich sobie nie stworzę.
 Przepraszam jeszcze raz.

11 komentarzy:

  1. Ah, jeśli to jest ta wersja gorsza, to ja nie wiem czym są moje twory. O.O
    Mi baardzo się podoba, zapewne dlatego, że dużo tu Randi i Cliffa, a ta para skutecznie rozmiękcza moje serduszko i wywołuje szeroki uśmiech na twarzy. Ten biwak zapowiada się ciekawie, bo Sienna. (Geez, dajesz bohaterkom świetne imiona! *u*)
    Weny dużo życzę i żeby więcej nic Ci się nie usuwalo, wiem jakie to okropne. ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja osobiście jestem bardzo ciekawa tych twoich tworów :) Tylko gdzie by je tu znaleźć... hmm?
      Dziękuję, dziękuję, dziękuję. Nie jestem zbyt zadowolona z tego rozdziału, ale jak to się mówi- zawsze mogło być gorzej.
      ;)

      Usuń
  2. Witam! W końcu przybywa spóźniona Isbell!
    Na początku bardzo Ci dziękuję za komentarze u mnie! To było naprawdę miłe! <3
    Ogólnie to...bardzo podoba mi się to opowiadanie i Twój styl pisania. Jadłam obiad, jak czytałam rozdział 2 bodajże...i prawie się udusiłam przeżuwanym żarciem. Haha.
    Lubię Randi, lubię Yvonne, nie lubię Hope. Kocham małego Duńczyka, kocham wspaniałego basistę, lubię Jamesa i Kirka. Nie lubię Gary'ego, dlatego że okłamał Randi. Nie lubię tej laski z klasy Randi. Kerry jest spoko, A MUSTEJNA TO NIENAWIDZĘ.
    Jak on mógl...chuj jebany zdradzić Yvonne? I tak lekko mu to poszło, "jak nie ty, to inna". Rozumiem, jakby to jakas laska zaciągnęła go do kibla. Ale tak sam z siebie? I jeszcze ćpa na potęgę.
    Het ewidentnie coś czuje do Yvonne. Nie mogę się doczekać rozwoju akcji.
    A Lars...taki biedny Lars. Biedulek, mój kochany. Najlepsza akcja z jego mamą. XD
    O Kirku mam prawie nic do powiedzenia...Mało go jest na razie, ale może to Twoj zamiar?
    I kocham Cię za Cliffunia i Randi. Jeden warunek: nie uśmiercaj Cliffa, błagam, blagam, błagam, błagam!
    A teraz idę po piłę mechaniczną, zajebać Mustaine'a.
    Krótko, bo muszę narysować komiks na grafikę.
    Weny i pozdrawiam!
    Czekam na następny, dodaję Cię do polecanych i jeszcze raz bardzo dziękuję za zostawienie komentarzy u mnie! ;D
    BTW. Jeżeli Cię to interesuje, ja mam ferie od "czternastego po szkole" xD, oficjalnie od 16

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówi się ''ostatni będą pierwszymi'', więc równie ładnie brzmi ''spóźnieni będą punktualni xd''- czyli praktycznie nie jesteś spóźniona, zdążyłaś na czas niezależnie od zegarka xd.
      Bardzo się cieszę, że zdecydowałaś się zajrzecz, przeczytać. Dużo to dla mnie znaczy, dziękuję bardzo bardzo bardzo bardzo :)
      Przykro mi, że mój rozdział chciał Cię udusić oraz, że masz jeszcze dwa tygodnie szkoły. Jednak jak ty zaczniesz ferie, to ja będę Ci straasznie zazdrościć xd
      Dziękuję za dodanie mojego bloga, nie wiem co napisać xdd
      Jeszcze raz dziękuję i do zobaczeniaaa wkrótce :*

      Usuń
  3. Oooo :( Jej, nawet nie wiesz jak mi szkoda, żal tego co zrobił Ci ten okropny komputer/laptop czy cokolwiek gdzie miałaś ten pierwotny tekst. Wyobrażam sobie jak musisz być wściekła i zupełnie się nie dziwię. Tyle pracy ...
    Oczywiście czekam z utęsknieniem na Kirka :) Jej, Lars! Będzie Kirk!!! (Lars dalej płacze w szafie ... ://)

    W ogóle to mnie tu powinno dziś nie być. Tak. Widziałam, że dodałaś rozdział, ale obiecałam sobie, że będę się uczyć a ten cholerny egzamin z kultury popularnej ... już ostatni. No ale ile kurwa (przepraszam) można. Rzuciłam te teorie tych pojebanych kulturoznawców i przyszłam odetchnąć normalną literaturą u Ciebie. Wybacz, że się tak wyżywam, zamiast pisać o rozdziale, ale po prostu mnie nosi :P Pierdolca można dostać w sesji. A Lars nie pomaga. Jak zawsze.

    Teraz już przechodzę do rozdziału. Czekałam na to ... oj długo :)
    Lars ty moje małe kochanie. Wiesz, że jak to czytam u Ciebie to sobie wręcz wyobrażam jak Lars to mówi z taką naburmuszoną miną? :D Biedak taki, ja wiem że on do świętych nie należy ale ja tego kurdupla kocham i żal mi go :) Wiadomo, on tu sobie wyobraża, że Casanova z niego nie wiadomo jaki, że aby pstryknie to będą laski lecieć ... a tu tak nie ma. Niech on schowa dumę do kieszeni bo zostanie mu prawa ręka za przyjaciela a nie panienka w łóżku :P Hope oczywiście też niezłe ziółko, oboje siebie warci, ale niech Larsowi się czasem nie wydaje, że jest taki zajebisty. Wiem, prośba jak do głuchego. On jest takim egocentrycznym dupkiem zapatrzonym w siebie, że ja mogę sobie gadać a on i tak zrobi swoje ...
    Oj i biedak myśli, że siostra jest dziewicą .. :P A się zdziwi :P No ubawił mnie ten fragment, ha ha - to było piękne. I jeszcze to "nie ujeżdżam go" :P Jak sobie to wyobraziłam to ze śmiechu laptop mi zjechał z kolan :P A biedny Kirk, co? Leży tak a ten się nad nim znęca :) Jakie to typowe. A w ogóle LARS WYPIERDALAJ Z MOJEGO KIRKA! :) Już. Od tego należało zacząć. Co on się będzie woził po MOIM Kudłatku! Niech se znajdzie swojego.
    Zostawili chlew - fakt, i ja na ślepo mogę wskazać Larsa jako największego winowajcę ;) Choć Rudy i James oraz reszta też na pewno się przysłużyli.
    Teraz Randi. Podoba mi się to jak potraktowała Gary'ego, to znaczy to w jaki sposób o tym myśli. Kurcze - prawie go rozgrzeszyła! To takie ... słodkie z jej strony. Zdała sobie sprawę, że chłopak zagrał nie fair i zdecydowanie ma u niej minusa, ale go nie potępiła. Świetnie to rozwiązałaś Nadine. Szczerze powiedziawszy właśnie tak ja widziałam rozwiązanie tej sprawy. Podoba mi się. I przy okazji dowartościowała Cliffa. Widać, że teraz będzie unikać kontaktów z Holtem i to będzie dla niego największa kara. Za to zacznie zupełnie spontanicznie spotykać się z Cliffem.
    Och, co za okropna ruda suka się tam przypałętała. Jak ja nie lubię takich idiotek-lolitek. Wiesz, muszę powiedzieć, że niestety znam jedną taką - nawet dokładnie wygląd się zgadza - też ruda i też zołza. Z miejsca podpalić! Jeszcze zarywa do Cliffa. Ale co to? Ojej ... Biedulka, Cliff ją olał ... Ha, ha :P Bardzo ładnie ją załatwił. Niech ten .... PICZON wie, że Cliffa nie interesują takie puste lale jak ona. Już miała być taka zajebista randka a ta pizda tam przylazła .. ochhhh. Co za natrętna sucz.
    Wracamy do Larsa .. no a on sobie spał dwa dni ... Pięknie. Można i tak. Siostra do niego przychodzi, wyżala się ... a on ją olewa. Do dupy z ciebie brat Lars. Yeeeeaaaaaahhhh :P Mamusia przyjechała :P Ale zaskoczenie, ja pierdzielę ... Lars masz przesrane jak cholera :P Ciekawe jak on ściągnie teraz Hope na ten obiad. W ogóle załóżmy że mu się uda i on tam nawet przyjdzie ... ale nie chcę sobie nawet wyobrażać jaka tam będzie panowała atmosfera. No Larsiku będziesz musiał użyć całej swojej cholernej "uroczości" i zdolności aktorskich żeby przed rodzicami odegrać ładny teatrzyk. W ogóle ciekawe czy Hope będzie chciała się bawić w takie udawanie zakochanej pary, jakoś tego nie widzę. Wcale się nie zdziwię jak mu zrobi na złość i coś wywinie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tradycyjnie już "Nieee byłooo miejscaaa dla Ciebieee" :P

      Co?! Wracam do Randi a tu takie cos. Co ten Burton świruje? Czemu się zgodził iść na ten pieprzony biwak do różowej królowej? Ej, mam nadzieję, że on nie chce wywinąć Randi jakiegoś numeru. Musi być w tym jakiś cel, ale sensowny. Jestem pewna, że Cliff taki nie jest - nie pójdzie tam żeby upokorzyć Randi czy coś ... Nie.
      Znowu przerwałaś w takim miejscu ... aaaaaaa!!! :P Ej, teraz będe rozkmniać co Burtonowi chodziło po głowie...

      Super, że masz ferie! Czy to oznacza dodanie następnego rozdziału szybciej? Powiedz, że tak.
      Nie przejmuj się, po mimo złośliwości elektroniki, która zapragnęła pozbyć się Twojego rozdziału - ten i tak wyszedł świetnie. Znowu zostawiasz mnie (i Larsa) w takim momencie, że nie mogę się doczekać na kolejną część :)
      Dużo weny! Odpoczywaj i pisz! :)
      ~N&L

      Usuń
  4. Nie wiem co napisać XDD Kocham wasze komentarze xdd Zawsze wywołują u mnie tyle radochy xd Dziękuję :) Nawet nie wiecie jak bardzo ;)
    Lars... nie płacz, Ty mała pchełko. Dla mnie jesteś najbardziej uroczym robaczkiem świata i nie musisz się tak wysilać xDD- mam nadzieję, że jakoś pomogę w wywabieniu go z zamknięcia xd.
    Celowo napisałam o ''świętości'' Yv, zdaniem Larsa, gdyż rzeczywiście w którymś momencie może wyniknąć komiczna sytuacja xd Zobaczymy jak się potoczy rodzinny obiad, tak samo jak i biwakowanie \m/ I tu masz rację- Cliff początkowo miał się nie zgodzić, ale po ekspresowym namyśle... no nie ważne, okaże się w rozdziale ;) Z okazji,że są ferie to odpowiem TAK! Wstawię rozdział szybciej... tak szybko jak się da. Postaram się jeszcze przed weekendem :)
    Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo dziękuję <3! Nawet nie wiesz jak bardzo xdd Niesamowicie się cieszę, że mogę gościć na moim blogu i Ciebie i Larsiątko :*
    Mam nadzieję, że wy również coś naskrobiecie :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej! :D
    Więc: Nadine, w końcu coś u Ciebie komentuję. Naprawdę długo mnie tu nie było. Szczerze, nawet dziś nie byłam pewna, czy aby na pewno za witam na PAMH, aczkolwiek stwierdziłam, że narobię sobie jeszcze więcej zaległości, nie komentując na bieżąco. Tak, tak. JA spięłam dupę i piszę dość szybko. Zresztą, nie marudź, że jest słaby, gdyż mi się podoba. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, jak wściekła musiałaś być. Jednakże nie martw się, Słonko, rozdział, tak czy siak, jest bardzo dobry. :)

    Pff! Nie lubię Hope. Tak naprawdę nie lubiłam jej od samego początku, ale zdrada Larsa tylko spotęgowała moją niechęć do tej dziewczyny, wiesz? Tylko Lars też mnie żenuje. Czasami. Wiesz, jest wciąż naburmuszony, zadufany w sobie... Może tylko ja tak go odbieram(?). Oczywiście nie zmienia to dobrej jakości tego opowiadania. W sumie, oboje pasują do siebie idealnie... Haha. :) Na dodatek cały czas... Nie. Może inaczej. Zawsze zachowuje się zbyt nadopiekuńczo. Teraz nieco zluzował, jednak nadal mnie tym irytuje. Jejku, ile ja nagadam, haha. W dodatku uważa Yvonne za świątobliwą cnotkę, co jest doszczętnie paradoksalne. Oczywiście :):):)

    Randi. Opowiadałam Ci tyle razy, że ją uwielbiam! To, oczywiście, się nie zmieniło! Ta dziewczyna jest tak idealna, że aż... idealna! :o No, a z Cliffem tworzą tak uroczą parę, że nie mam słów. Serio. Uwielbiam ich najbardziej z całego opowiadania, wiesz? Burton zrobił bardzo dobrze, spławiając Siennę. Tylko... On się jednak zgodził na biwak? No, no! Coś czuję, że będzie grubo. Ale! Nadine, niech nasz basista nie zrobi niczego głupiego, dobrze? Bo ja tego nie przeżyję. ;_;

    Lel ;-; Mama Larsa. O co chodzi? To było w rzeczywistości czy w jego narkotykowej ekstazie? Hehe, matki to zawsze wiedzą, jak zajebiście spierdolić dzieciakom życie, haha. Hope przyjdzie na rodzinny, cieplutki, domowy obiadem! Taak, my wszyscy o tym marzymy. c:

    Ja już lecę. Powtarza: nie przejmuj się skasowanym rozdziałem, bo i tak wyszedł świetny. Czekam na kolejny! Weny! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojej, Suicide! Miło mi Cię widzieć :D Dziękuję za te wszystkie słowa, niesamowicie miłe. Aż mi troszkę głupio .-.
    Nie przedłużając, kocham Cię za to, że nie lubisz Hope. Taki miałam zamysł od początku, żeby nikt jej nie lubił xd. Lars... mnie też irytuje mimo, iż sama o nim piszę xdd Po za tym jest starszym bratem, musi dbać o siostrę i jej cnotę, którą już dawno skradł James xd Co do biwaku- od dawna go planowałam! Postaram się nie wpakować Cliff'a w nieciekawe sytuacje, zwłaszcza z Sienną, ale zobaczymy jak to się potoczy. Mam nadzieję, że uda mi się zaskoczyć.
    Dziękuję, dziękuję a komentarz :* <3! Wiele to dla mnie znaczy. Mam nadzieję, że czym prędzej spotkamy się u Ciebie przy nowym rozdziale ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć!
    Bardzo serdecznie zapraszamy na nowego bloga o tematyce Gunsowej. Blog ten jest pod pewnym względem inny od pozostałych. Dlaczego? Dowiedz się sama. Poniżej zostawiam link. ;)

    http://californiassounds.blogspot.com/2015/02/prolog.html

    ~Michelle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć. Nie obiecuję że zajrzę, gdyż czytam kilka blogów o Guns'ach , a ich nie lubię. Jednakże nie mówię nie.

      Usuń