wtorek, 9 czerwca 2015

XVI

__________________________________________

RANDI
__________________________________________

 Przez następna godzinę w klubie zaczęło pojawiać się coraz 
więcej osób. Kręciłam się między nimi, żeby z zachwytem popatrzeć na przeróżne stylizacje. Każdy, co do jednego miał na sobie koszulkę domowej roboty z nazwą Metalliki lub Exodusa-zależnie od gustu- białe adidasy, niektóre świeżo umyte, a inne pokryte brudem oraz obcisłe do granic możliwości dżinsowe spodnie z nielicznymi przetarciami, głównie na kolanach. Czasem ciężko było odróżnić kobietę od mężczyzny. Obie płcie nosiły długie włosy, a na twarzy nie mieli za grosz makijażu. Raptem niektóre dziewczyny mogły pochwalić się pokaźnym biustem i mocno wyciętym dekoltem.
 Patrząc na te stroje zaśmiałam się w duchu. Zdałam sobie sprawę, że jedynie ja miałam na sobie krótką, mocno ukwieconą sukienkę na cienkich ramiączkach. Włosy opadały bezwładnie na ramiona, przyciśnięte wiankiem z kwiatów, które zerwałam w ogrodzie. Musiałam budzić niemały podziw, gdyż przynajmniej co czwarta osoba na mnie zerkała. 

 Przechadzając się w tłumie, który niecierpliwie czekał na wejście zespołu, natknęłam się na dziwną postać. Przystanęłam kilka metrów przed wysokim mężczyzną. Miał na sobie skórzane spodnie, równie obcisłe co u reszty. Jego tors pokrywała skąpa koszulka przyozdobiona małymi świecącymi elementami. Na twarz nałożył ostry makijaż, a jego włosy budziły podziw. Czarne jak węgiel, które dzięki mocnemu tapirowi zostały postawione do pionu. Nie mogłam od nich oderwać wzroku. Jeszcze nigdy nie widziałam tak śmiesznej fryzury. Ten mężczyzna musiał być hairmetalowcem. Chłopcy z Metalliki czasem opowiadają o nienawiści do nich. Nieuzasadnionej nienawiści. Niniejszy osobnik wygląda spektakularnie i wydaje się być sympatyczną osobą. Nie wiem czemu ktoś chce tępić takich ludzi. Przecież to wspaniale, że na świecie jest różnorodność! Trzeba doceniać piękno każdego niezależnie od swoich upodobań. 
 Po chwili namysłu podeszłam do mężczyzny. Ciekawość zwyciężyła, co zrobić. 
-Dobry wieczór!- powitałam chłopaka ogromnym uśmiechem i niewinnym chichotem, który przy każdej okazji mi towarzyszy. Ciemnowłosy rozejrzał się po sali. Po chwili skierował swój wzrok w dół, na mnie. Zlustrował mnie od stóp do głów. Jego oczy zatrzymały się na moich mocno odsłoniętych nogach, po czym odwzajemnił półuśmiechem.
-Witaj, Malutka-z tylnej kieszeni spodni wyciągnął paczkę papierosów i zapalniczkę. Podsunął mi pudełko pod nos, ale z niesmakiem wypisanym na twarzy przecząco pokręciłam głową. On natomiast włożył jednego między usta i odpalił. Zaciągnął się. Ponownie mnie dokładnie obejrzał, a następnie wypuścił dym z płuc.-W czym mogę Ci pomóc?- z tej samej kieszeni wyjął malutki przedmiot, który zaszeleścił. Była to prezerwatywa. Musi mieć wysokie mniemanie o sobie, skoro myśli, że chcę się z nim przespać. Czy do każdej dziewczyny na samym początku znajomości wychodzi z podobną propozycją? 
-Nie, dziękuję- ponownie wydobyłam z siebie nieopanowany chichot. Gdy zdążyłam się uspokoić, zadałam pytanie z którym na samym początku do niego przyszłam- Chciałam zapytać, czemu tu przyszedłeś?- zerknął na mnie lekko zdziwiony. Głośno się zaśmiał wyraźnie rozbawiony.
-To znaczy?- zapytał, chociaż sądzę, że dobrze zdawał sobie sprawę o co mi naprawdę chodzi.
-Wyglądasz śmiesznie i...- wybuchnął śmiechem. Nie wiem, czym go tak rozbawiłam. Ledwo zaczęłam mówić, a on już się pokłada.-... nikt Cię nie lubi. Nie bałeś się tutaj pokazać?- dokończyłam nurtujące mnie pytanie. 
-Czego mam się bać?- zapytał w dalszym ciągu rozbawiony.- Garstki nastolatków, którzy udają twardych? Zabawna jesteś, Kruszynko- oparł swoją dłoń na moim biodrze. Nim się zorientowałam, prowadził mnie do baru. Posłusznie usiadłam na wskazanym stołku czekając na whiskey, które dla nas zamówił. Po chwili oboje sączyliśmy trunek. Chciałam coś powiedzieć, ale czekałam, aż sam się odezwie. Moja otwartość często jest mylona z nachalnością. Absurd.
-Sama się wyróżniasz. Nie boisz się, że to Tobie zrobią krzywdę?- przekręciłam głowę ze zdziwienia na bok. To akurat nie przeszło mi przez myśl.-Spójrz na te wszystkie kobiety, które mordują Cię w myślach.- podążałam wzrokiem za jego dłonią. To prawda, przeróżne dziewczyny nam się przyglądały, ale dlaczego chciałyby zrobić mi krzywdę?  To niemoralne. Jestem przecież przyjaźnie nastawiona do wszystkich ludzi. Nikomu póki co krzywdy nie wyrządziłam. Przynajmniej tak sądzę.
-Za co?- wyrwało mi się. 
-Faceci- zlustrował mnie po raz trzeci tego wieczoru- Napaleni faceci chcieliby Cię przelecieć- dodał, ponownie zanosząc się śmiechem. Czy on sobie ze mnie kpi? To niegrzeczne!
-Jest tu wiele dziewczyn, które chcą uprawiać z nimi seks. Nie widzę żadnego powiązania- powiedziałam pewna siebie.
-Mężczyźni lecą na słodkie dziewczynki.- położył dłoń na moim udzie. Jego ręka powędrowała pod skrawek sukienki, która ledwo co okalała nogę.
-Ja jestem kobietą, a nie dzieckiem!- krzyknęłam lekko oburzona, po czym momentalnie się zarumieniłam. Chcę być traktowana poważnie, a dąsam się jak 5-latka. Jestem niemądra...i to bardzo.
-Chętnie się o tym przekonam- W jego ręku ponownie zaszeleściło zabezpieczenie. Opróżniłam zawartość szklanki, podziękowałam i wstałam, zsuwając przy tym rękę kolegi z uda.
-Dziękuję za pyszny napój, ale powinnam już iść- złapał mnie za nadgarstki.
-Tak szybko? Zabawa jeszcze się nie zaczęła- ostro zaprotestował. Mimo to, w jego głosie nadal można było wyraźnie dostrzec kpinę. Wydaje się być bardzo aroganckim mężczyzną. Nie jestem pewna, czy  to mi się podoba.
-Zabawa się zaraz zacznie, pod sceną. Obiecałam koledze, że nie przegapię jego występu- uśmiechnęłam się na samą myśl o Garym. Musze już iść, jeśli chcę dostać się pod samą scenę. W trakcie koncertu nie będzie łatwo przepchnąć się między wysokimi i silnymi mężczyznami. 
-Za to przegapisz coś lepszego- śmiejąc się, pstryknęłam go w nos. Spojrzał na mnie zaskoczony. Czyżbym była pierwszą dziewczyną, która mu odmawia? Możliwe. Jednak jestem pewna, że Hope byłaby nim zaskoczona. Ona również odnosi się bezceremonialnie do ludzi.
-Przepraszam, schlebiasz mi, ale mam z kim uprawiać seks- cmoknęłam ciemnowłosego w policzek, po czym się oddaliłam.
-Jak się zwiesz?- krzyknął za mną.
-Randi- odkrzyknęłam po chwili ze śmiechem dodając- może kiedyś skorzystam z twoich usług.

 _________________________________________

KIRK
_________________________________________

  Zamiast przygotowywać się do gry na scenie, Gary z Tomem gorączkowo pochłaniali ostatnie szklanki pełne od piwa. Paul zniknął w tłumie, nie kwapiąc się do rozpoczęcia długo wyczekiwanego przez fanów koncertu. Jak przystało na Baloffa, krążył wśród przestraszonych chłopców i napalonych dziewczyn w poszukiwaniu pozerów, których koszulki mógłby dołączyć do swojej kolekcji. Kolekcja ta obejmowała koło dziesięciu centymetrów na przedramieniu chłopaka. Zespoły takie jak Ratt,  były trofeami i przestrogą dla innych. Nic dziwnego, że większość się go bała.
-Witaj, Kotku- nagle obok mnie znalazła się Hope. Dziewczyna pocałowała mnie w policzek, zalotnie przy tym bawiąc się włosami. Spojrzałem na nią osłupiały. W jej oczach widać było drwinę, a w uśmiechu dobrą zabawę. Jest to kobieta specyficzna. Chyba nigdy się nie dowiem czy traktuje mnie poważnie, czy się ze mną droczy. 
-Nie powinnaś stać pod sceną- odpowiedziałem próbując powstrzymać wzrok, który lgnął w stronę skąpego stroju koleżanki. Hammett, opanuj się!
-Jestem z Tobą. Nie pozwolisz mnie skrzywdzić. Prawda?- ostatnie słowo szepnęła mi ledwo dosłyszalnie do ucha. Poczułem jej ciepły oddech na swojej twarzy. Otworzyłem usta i wydałem z siebie ciche jęknięcie. Serce zaczęło mi bić jak szalone, a ręce momentalnie stały się mokre. To stres. Hope robi ze mną co chce, a myśl, że Lars może nas obserwować zdecydowanie nie pomaga. Dlaczego akurat ja muszę znajdywać się w tak niekomfortowych sytuacjach? 
-Jestem z inną- blondynka się zaśmiała. Pociągnęła łyk ze szklanki, po czym głośno przełykając otaksowała mnie wzrokiem od góry do dołu. Czuję się nagi. Idiotycznie nagi. 
-Tak szybko o mnie zapomniałeś...kocurze?- otarła wierzchem dłoni o moje pośladki, które momentalnie się napięły. Ze mną jest coraz gorzej. Po jednej wspólnej nocy daję się omamić? Nie mam zamiaru być obiektem kpin, jestem wolnym strzelcem. Ta równowaga nie może być zachwiana. Nie mogę na to pozwolić. Nie...chcę?
-Yyy...n-nie...tak! To znaczy...- nie wiedziałem, jak wybrnąć z sytuacji. 
-Spokojnie- poklepała mnie po ramieniu, po czym pstryknęła w nos.- Nie zjem Cię przecież- podała mi pustą szklankę i odeszła. Przez chwilę patrzyłem za oddalającą się sylwetką blondynki. Po kilku minutach zniknęła w tłumie, a ja nadal wgapiałem się w to samo miejsce. 
__________________________________________

RANDI
__________________________________________

 Po długim wyczekiwaniu koncert się rozpoczął. Światła zgasły, a w głośnikach rozbrzmiały ostre dźwięki. Publiczność momentalnie zdziczała. Każdy na pozór spokojny i łagodny stał się w tamtym momencie bestią, która ostrzy kły. Tłum z nieopisaną fascynacją skandował, nabierając przy tym ochoty na więcej. Jak wilki ze smakiem oblizujące się na widok ofiary.
 Po kilku słowach wspaniałej pieśni, jaką jest 'Bonded by Blood' postanowiłam zmienić nawyk stania w bezpiecznej strefie. Z szerokim uśmiechem na ustach ruszyłam przed siebie. Przepychałam się pomiędzy mężczyznami i nielicznymi kobietami, które również poprzez krzyk dawały upust emocjom. 
 Po przeszło jednej zwrotce udało mi się dotrzeć do pierwszego rzędu. Dzięki mojej drobnej budowie ciała mogłam stać przy scenie i z bliska obserwować widowisko. 
 Moją uwagę przykuł nikt inny, jak w całej swej okazałości Baloff. Miotał się po scenie jak odnóża niespokojnej wierzby. Skakał, machał głową, padł nawet na kolana. Zachowywał się bardzo dziko. To...fascynujące.
 Gdy stanął na skrawku sceny i pochylił ku fanom, na jego przedramieniu dostrzegłam legendarną bransoletę pozerów. Gary mi o niej mówił, ale uznałam ten fakt za zabawny. Kto by chciał zdzierać z przestraszonych i niewinnych nastolatków koszulki, nad którymi spędzili  dużo czasu i włożyli w nie wiele wysiłków? Jak widać, nie doceniłam kolegi Paula.




 Po tych magicznych słowach tłum całkowicie oszalał! Jak na zawołanie, każdy obecny w klubie rzucił się w wir szamotaniny i brutalności w czystej postaci. Trzymałam się kurczowo metalowej barierki przede mną, ale na marne. Po kilku sekundach poczułam ostre szarpnięcie. Jak kamyk wystrzelony z procy poleciałam do tyłu. Nawet nie wiem kiedy i jak, znalazłam się w centrum przepychanek. Z każdej strony nacierali na mnie ludzie. Starałam się utrzymać w pozycji pionowej, co nie było łatwe. Zauważyłam, ze wszyscy skaczą lub starają się biec. Wzięłam z nich przykład i zaczęłam się odbijać w górę. Udało się. Unosiłam się wraz z tłumem, dzięki czemu uderzenia nie były tak bolesne. Po kilku minutach jednak się zmęczyłam. Zatrzymanie się było fatalnym pomysłem. Jedna osoba stanęła mi na stopie, a inne popchnęły. Wyłożyłam się jak długa na ziemi. Lekko spanikowana próbowałam zwinąć się w kłębek, ale po kilku chwilach z każdej strony poczułam ciągnięcie. Mimo panującego tu chaosu ludzie mnie podnieśli. Nie zostałam stratowana. To bardzo miłe z ich strony. Ta zabawa nie jest tak bardzo brutalna, jak sobie początkowo wyobrażałam. 
 Coraz bardziej pewnie unosiłam się w rytm muzyki. Z czasem na ustach zagościł uśmiech i ani na sekundę nie opuścił mnie śmiech. Mimo początkowego strachu, bawiłam się wspaniale. Czuję, że ta zabawa prędko mi się nie znudzi. 
 - Hammett! Czyń honory i zapowiedz ścianęęę!- Paul zaprosił na scenę Kirka. Ten bez wahania rzucił się na tłum, który go poniósł na fali. W mgnieniu okaz znalazł się na scenie.
-Jeśli to zrobisz krwawy atak nastąpi!- krzyknął do mikrofonu kolegi, po czym złapał za swoją gitarę. Jak pętany dołączył do gry.
 Ludzie nagle zaczęli upychać się pod ścianą tak, aby środek sali pozostał wolny. Nie wiedziałam co się szykuje, ale podążyłam za resztą. Tłum rozstąpił się na dwie części. Zostały utworzone rzędy równoległe względem siebie. 



 Jak na znak, wszyscy zaczęli na siebie biec. Byłam lekko zdezorientowana i przerażona, ale bez chwili wahania uczyniłam to samo. Dwie ludzkie ściany zderzyły się z hukiem. Wpadłam na kogoś bardzo wysokiego. To nie było przyjemne. Moja twarz miała bliskie spotkanie z kolczastą pieszczochą. Z rozharatanego policzka popłynęła krew. Kilka kropli spadło na moją sukienkę. Czyli taka jest cena dobrej zabawy? 
 Przemoc jest zła, neguję ją od zawsze, ale to doświadczenie z pewnością mi się podobało. Być częścią czegoś tak niezwykłego jest zaszczytem, a nie hańbą. 
 Zrobiło mi się ciemno przed oczami. To pewnie z wycieńczenia i szoku spowodowanego natłokiem emocji. 
 Próbowałam wydostać się z tłumu, ale na marne. Panujący tam ścisk nie dawał mi najmniejszej szansy na bezpieczne przejście. Nie miałam innego wyjścia, jak skakać. Po dwóch piosenkach poczułam odrobinę luzu. Magicznym sposobem znalazłam się pod samą sceną. Złapałam się kurczowo barierki. Tym razem nie mam zamiaru jej puszczać, potrzebuję odrobiny odpoczynku. 
 Z bliska mogłam przyjrzeć się wszystkim muzykom. Nie było zaskoczeniem, że moją uwagę przykuł Paul, który zeskoczył ze sceny. Fani zaczęli skandować. Z ich ust wydobywało się naznaczone ostrym tonem słowo 'Krew'. Jak na rozkaz Baloff schylił się ku ziemi. Umoczył dłoń w kałuży krwi, a następnie wysmarował nią swoją twarz. Na ten widok krzyki widzów się nasiliły. Dwie dziewczyny stojące po mojej lewej stronie zatykając sobie usta rękami, próbowały odejść jak najdalej. To zajście chyba je zemdliło.
 Paul próbował ponownie wejść na scenie. W pół kroku zmienił zamiar. Dał mi do potrzymania mikrofon, gdyż byłam pod ręką. Wyjął ze spodni zapalniczkę. Z ogniem w dłoni podbiegł do chłopaka siedzącego na uboczu. Brutalnie złapał go za ufarbowane na czerwono włosy, a potem je podpalił. Chłopiec- na oko 17-latek- zaczął się wyrywać. Zanim uciekł, Baloff zdążył zająć ogniem również jego koszulkę. Nie zdając sobie z tego sprawy, nastolatek wbiegł w tłum, podpalając przy tym ubrania innych. 
 Krzyknęłam zaskoczona. To było okrutne! Jak można być aż tak potwornym? Może jemu sprawiło to frajdę, ale tak nie powinno być.
 Zbulwersowana zaistniałą sytuacją podeszłam do Baloffa. Oddałam mu posłusznie mikrofon i kopnęłam przy tym w kostkę. Spojrzał na mnie równie zaskoczony jak ja. W końcu nigdy nie uciekam się do przemocy. Przemoc rodzi przemoc. Lepiej się kochać niż wojować. Od zawsze jestem tego zdania, ale teraz mnie poniosło. 
 Przeprosiłam kolegę i uciekłam z miejsca zbrodni tak szybko jak tylko mogłam. Skierowałam się w stronę toalet, gdy ktoś nagle złapał mnie za ramię. Odwróciłam się. Przede mną stał Cliff, któremu na widok mojej twarzy oczy niemal wyszły z orbit.
-Co Ci się stało?!- spytał zdumiony. Dotknął mojego rozciętego policzka. Na jego palce pociekła krew, która nieustannie sączyła się z wąskich szparek.- Kto Ci to zrobił?- w jego głosie była dosłyszalna nutka agresji. Nie podoba mi się to. 
-Spokojnie, Cliff- uraczyłam kolegę promiennym uśmiechem. Długo nie wytrzymując uczynił to samo.- Świetnie się bawiłam!- krzyknęłam z lekką ekscytacją.
 Burton spojrzał na mnie niczym nic nie rozumiejąca rybka. Pokrótce streściłam mu całą sytuację, a on się jedynie zaśmiał. Udałam lekkie oburzenie i w ramach kary dałam mu kuksańca w bok. On w dalszym ciągu się śmiejąc, przyciągnął mnie do siebie i zamknął w przyjemnym uścisku. Oplotłam ręce wokół jego talii. Zamknęłam oczy szczęśliwa chwilą relaksu. Momentalnie zdałam sobie sprawę, że zakrwawię mu koszulkę. Chciałam się wyrwać, ale Cliff tylko mocniej mnie do siebie przycisnął. Nie powinnam go przytulać, dawać mu jakąkolwiek nadzieję. Z drugiej strony... nie mogę się powstrzymać. Jest to niezwykle przyjemne i kojące. Ech... i znowu ten mętlik w głowie.

-Cliff, teraz wasza kolej- z zamyślenia wyrwał mnie głos Gary'ego. 
-Za chwilę. Muszę zająć się Randi- Cliff wskazał na mój policzek. 
-Z chęcią to zrobię- Holt splótł swoje palce z moimi. Szepnął coś na odchodne do Burtona, który zacisnął dłonie w pięści. Po chwili razem się od niego oddaliliśmy. Spojrzałam przez ramię, ale Cliffa już nie było. 
__________________________________________




 Uprzedzę pytania i odpowiem- tak, to jest Sixx. Zagościł ponownie, ale tym razem z Randi, a nie Hope ;)
 

51 komentarzy:

  1. Witam Cię Nadine. Zaraz przeczytam i skomentuję- tymczasem zapraszam do mnie na 25 rozdział o Metallice :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wiedziałam od razu, że to Sixx. On się zajebiście wyróżnia.
    Wiesz, odmówić Nikkiemu Sixxowi to sztuka jest. On ma taką zniewalającą osobowość, że aż szkoda mu odmówić. Ale Randi się udało i bardzo dobrze! Wydaje mi się, że na początku wziął ją za dziwkę. Ale to Nikki. Jego nie ogarniesz. Jego nikt nie lubi, ale go wszyscy lubią. Cały Sixx.
    Coś mi się wydaje, że on się od niej nie odczepi.
    ODNÓŻA
    NIESPOKOJNEJ
    WIERZBY
    HAHAHAAHAHHA XDD
    POOOGO! :D POGO JEST ZAJEBISTE XDD
    ŚCIANA ŚMIERCI JEST TEŻ ZAJEBISTA, ALE GROŹNIEJSZA. XD W POGO MOŻNA IŚĆ JAK MA SIĘ GLANY, TO SIĘ PRZEŻYJE. ALE KIEDYŚ BYŁA ŚCIANA, A NAPRZECIWKO MNIE DWUMETROWY PUNK...TO TEŻ NIE BYŁO DOBRE.XD
    ALE BYŁ KONCERT, WOKALISTA ŚPIEWAL I TAK MÓWI: "ŚCIANA, CZY ZOBACZĘ TU ŚCIANĘ?!" NO I BYŁA ŚCIANA.
    No, ale z tym ogniem to przesada była.
    Oj, Cliffy taki troskliwy <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiedziałam, że się domyślisz. Nie ma szans, żeby nie rozpoznać Pana S. Początkowo chciałam umieścić go ponownie z Hope, ale to nie byłoby już tak ciekawe. Poza tym- kto powiedział, ze Nikki zniknie? Od czasu do czasu może się pojawi.
      Zgadzam się :D Pogo jest zajebiste. Raz myślałam, że mama mnie prześwięci. Wróciłam cała zakrwawiona (z lekka) i posiniaczona do domu.Te przeżycia xd No, ale to było sto lat temu... bodajże na początku technikum xd
      Jeśli chodzi o Baloffa i moment z ogniem- to lekki pokaz jego możliwości. O ile dobrze pamiętam w rzeczywistości również miała miejsce podobna sytuacja- z podpaleniem włosów. Baloff potrafi zszokować, ale jak jego postać inspiruje :D
      Cliff jest kochany,prawda? Nie wiem co ja dalej z nim pocznę. Powinnam dać mu chwile szczęścia (Boziu, jak to brzmi?!), ale... nie lubię szczęśliwych zakończeń.
      Pięknie dziękuję za oba komentarze (w sumie to trzy). Mam nadzieję, że do rychłego zobaczenia <3!

      Usuń
  3. Nadrabiam zaległości w komentowaniu. Jeden wyjazd i tyle rozdziałów.
    Wpasowałaś się w temat. Dzisiaj wróciłam z Faith No More XD No i wreszcie kolejny rozdział! Randi taka słodka istotka a poszła na metalowy koncert. Kocham tą dziewczynę. Wpadniecie na faceta było niezłe. Sprawiła go, taka wesolutka dziewczynka a ma kogoś na później :3 ona niesie ze sobą taki spokój i równość, harmonię i dobro. Te przemyślenia o tym że nie wolno używać przemocy... Takie awwwwwww ^^
    Współczuję Kirkowi. Hope się nim "bawi". Coś tam było między nimi, ale dziewczyna robi to chyba tylko na pokazówkę przed Larsem. Tak nie można! Ja rozumiem że jest trochę przebiegła itp ale teraz to za dużo. Druga sprawa że Kirk się za łatwo daje.
    Biedna Rendi, wpadła w pogo i ścianę śmierci... Nie fajne. Sama wpadłam do poga przez przypadek, nic fajnego :/ rany na policzkach, siniaki u niej. Miło zaskoczył mnie Cliff, który się do niej przytulił :3 ciągnie och do siebie ;) oby oby!
    Lecę daje. Weny życzę i do kolejnego ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, spławienie faceta mi również się spodobało. Szczególnie, że to Sixx! Zapewne był zawiedziony, ale! Randi napomniała, że może skorzysta z jego usług xD
      Skoro stworzyłam Hope, to mogę powiedzieć, że to nie jest na pokaz przed Larsem. Dziewczynie na nim nie zależy, ona ma już po prostu sukowaty charakter.
      Nie podobało Ci się pogo? Nie wiesz co tracisz. Dla mnie to jest niesamowicie dobra zabawa. Pomińmy fakt, że do pierwszego (sto lat temu) wepchnął mnie kolega, bo bałam się wejść. A teraz? Mogłabym z pogo nigdy nie wychodzić...no, o ile nikt nie ciągnie mnie za dredy. Wtedy to nie jest już takie przyjemne xd
      Chyba każdy uważa, że Cliff jest wspaniały. No, ja po części też. To prawda, że ciągnie go do R., ale... nie chcę ich parować ta szybko xd
      Dziękuję za komentarz, do następnego ;*

      Usuń
    2. Ja nie twierdzę że pogo jest słabe. Sama zostałam wepchnęta pod siła innych i byłam wtedy dzieckiem, nie za bardzo ogarnąłam co to jest i dlaczego ludzie biegają wokół i się odbijają o siebie. Na ostatnim koncercie było ono [pogo] za moimi plecami. Oczywiście nie skorzystałam bo zdobyłam bramkę więc odejście od niej byłoby grzechem

      Usuń
    3. No rozumiem. Ja za pierwszym razem również byłam zdezorientowana, bo nie wiedziałam co robić xd No, ale pogo nie zawsze jest świetne. Na Woodstocku ledwo zostałam wepchnięta, ktoś mnie pociągnął za dredy i już leżałam. A za kilka sekund znowu stałam. Masz rację, bramki trzeba pilnować :)

      Usuń
    4. A jak o Exodus mowa to czy byłaś na ich ostatnim koncercie w Polsce? ;)

      Usuń
    5. Nie dobijaj xd Nie, nie byłam. Miałam jechać, ale nie wyszło jak zwykle. Judas Priest również mnie ominie mimo, że mam koncert pod samym nosem \m/ A ty? Prócz FNM zawitałaś na Exodus?

      Usuń
    6. Niestety ;-; głupie poprawki nie zezwoliły na to... 15.06 miała kilka minut jazdy chociażby autobusem, ale nie. Ola wolała zakuwać. Mam jeszcze taki lekki "problem" że (za przeproszeniem) gówno bym zobaczyłam. Nie mam nawet 1.60m (a może już mam?) tak, jestem w kij niska, wzrost idzie u mnie wolniej niż u zwykłych osób. Nie miałby kto wziąć mnie na barana XD Judas'i też nie wyjdą. Cholera, nie mam żadnych koncertów zaplanowanych XD trzeba coś z tym zrobić.

      Usuń
    7. U mnie nie lepiej. Smuteg ;_;'
      Trzeba coś z tym zrobić, ale to nie łatwe. Jak nie idę na Judasów, to pewne, że na nic innego też się nie wybiorę. Może jedynie Woodstock...ale nie gra nikt ciekawy i nie łatwo zebrać ogarniętych ludzi v.v
      Lajf is brutal xd

      Usuń
    8. Z woodem też mam problem bo zaczyna się dzień po powrocie z obozu (harcerskiego) niby mogłoby być to wylonywalne, ale jadę jeszcze na budowanie obozu. W sumie ekipa jest, ale zawsze ktoś się wykruszy na ostatnią chwilę... kocham takich ludzi. Może coś na impact'cie będzie ciekawego? Albo zorganizują Sonispher? ^^

      Usuń
    9. Wróć. Woodstock zaczyna się 30.07 a ja wracam 26.07... I tak się nie wyrobię ;-;

      Usuń
    10. Dla chcącego nic trudnego. Jak odpowiednio pokombinujesz to i na Woodstock pojedziesz :) Ja się tak kilka lat zbierałam... i zawsze cała ekipa się wykurczała o,x. W zeszłym roku powiedziałam, że mam to gdzieś i jadę... podczepiły się do mnie dwie koleżanki. Jednak gdyby nie mój tata, który nas zawiózł, to za cholerę byśmy się nie wybrały. Uwielbiam planować wyjazdy na kilka dni przed xd Ja to bym mogła w tym roku nawet pociągiem się tłuc, ale rodzice mnie samej nie puszczą (za dobrze znają mój brak orientacji w terenie).

      Usuń
    11. Ja nie mam "przewoźnika". Wszyscy "chętni" na Woodstock pojechali by, ALE pociągiem ich nie puszczą. Nie wiem czego się ich rodzice boją. Ja już kilka razy sama podróżowałam pociągiem i dotarłam do punktu B z punktu A i żyje. Większość chciałaby aby był ktoś dorosły. U mnie nie ma takiej szansy bo rodzice jadą... gdzieś. Zaś z drugiej strony opiekunowie tamtych nie mają zamiaru ruszyć 4 liter ;-; samemu to tak głupio chociaż się zgodzę nie ma jakiegoś szału w gwiazdach. Z drugiej strony pojechanie dla samej atmosfery festu nie jest złe ;)

      Usuń
    12. Masz racę, dla samej atmosfery można jechać. Dlatego kij wszystkim w oko. Wystarczy mi jedna osoba, która będzie pilnować namiotu i jadę xd Jedźmy razeem \m/

      Usuń
    13. To nie głupi pomysł! Dla tego też wolę jeździć na festy a nie pojedyncze koncerty, choć i tymi nie pogardze ;) Ich atmosfera to jest to.

      Usuń
    14. Ja mam same dobre pomysły, (nie)skromnie mówiąc. Tak, na festiwalach jest ciekawie, można poznać multum ciekawych ludzi :)

      Usuń
    15. Skromności to i ja nie mam ;) no to na siebie idealne osoby wpadły XD a na festiwalach owszem, owszem. Dzięki Impactowi poznałam osobę, z którą pisałam... od roku. Ale i nie tylko. Widziałam jak facet podarł kawałek biletu na bardzo drobne kawałki i sprzedał jako kwas XD inny typek to kupił!

      Usuń
    16. Najwyraźniej. Ta historia z biletem... mnie rozwaliła XD Trzeba być geniuszem zła, żeby tak wykorzystywać ludzi. Ja w zeszłym roku się zastanawiałam czy mój tata się nas nie wstydzi- w niektórych momentach robił największą furorę. No, ale w tym roku trzeba przeżyć i jechać pociągiem... o ile się w ogóle pojedzie.

      Usuń
    17. Pokedzie ;) jazda z tatą zawsze spoko. Mi pomogło to w wielu sytuacjach np. na Slashu sam Myles Kennedy się na mnie gapił w końcu jedyna na barana B) podziwiam mojego ojca za to.

      Usuń
    18. Czasem dobrze jest być 'córeczką tatusia' xd Jak widać, wiele czynników na to wskazuje. Tyle plusów... szkoda, że ojcowie nie zawsze mogą sobie wziąć wolne, żeby gdzieniegdzie pozawozić ;)
      No, ale dobrze być samodzielną :)!

      Usuń
    19. Samodzielność przez koncerty uczy dużej odpowiedzialności. Musisz ogarnąć przejazd (jeśli koncert nie jest w twojej okolicy), bilety na koncert, gdzie się można najeść (forever hungry) To nie jest taie proste. Nauka przez zabawę - to powinno być w szkole.

      Usuń
    20. Jedzenie najważniejsze <3
      Takie rozwiązania są dobre, pojechać gdzieś samej... chociaż z moją zerową orientacją w terenie wolę mieć chociaż jedną w miarę ogarniętą osobę u boku xd

      Usuń
    21. Lekcje geografii nie uczą tego co potrzeba. Też miałam okropną orientacje i nie umiałam posługiwać się mapą. Zmieniło się to dzięki harcerstwu. Jednak się przydaje ;)

      Usuń
  4. przypomniało mi się jak zaczynałam moją przygodę z pisaniem, w grudniu 2011 roku. i pisałam o Skid Row i Motley Crue. teraz raczej o Motley już nie czytam, nawet nie wiem czy coś o nich jest, ale zawsze lubiłam pisać o Sixxie, więc miło było też u Ciebie coś o nim przeczytać, chociaż pojawił się tak zupełnie z dupy i tak nagle też pewnie zniknie :')

    jezu, jak mi się marzy taki koncert Exodusa, z Paulem, w jakimś klubie w Bay Area w latach '80. zawsze jak w jakiejś książce czy czyjejś biografii czytam o Baloffie to tak szkoda, że już go nie ma. ciekawe jaki byłby teraz. z nim chyba nigdy nie było nudno :'))

    od jakiegoś czasu nie wiem co mam myśleć o Randi. zawsze wydawała mi się taka słodka, hipiska, która w ogóle nie pasuje do tego całego towarzystwa, ale zawsze tak cholernie pasowała mi do Cliffa. nawet wizualnie, on z tymi swoimi włosami, jeansowymi kurtkami, dzwonami, ona z tymi kwiatkami we włosach i zwiewnych sukienkach. ale coś dziwnego zaczęło się dziać... teraz również. w końcu jak się tak przytulali to uśmiechnęłam się i myślę: "może znowu ruszy coś do przodu", a tu pojawia się Gary, Cliff się wkurwia i znika. tak sobie myślę co mu powiedział, zresztą co w następnym rozdziale wydarzy się między nim a Randi. o ile dobrze pamiętam, to on próbował się do niej dobierać kiedy się naćpali, a jej się to nie spodobało. o, chyba że znowu będzie próbował się jakoś do niej dobrać, a wtedy do akcji wkroczy bohaterski Cliff Burton... hahaha.

    i jeszcze moja kochana Hope, która prowokuje Kirka i zostawia mu puste szklanki. niech go tak nadal prowokuje, aż w końcu Lars to zobaczy, to będzie beka stulecia!

    dobra, to ja czekam na następny, dużo weny i pomysłów :')) i zapraszam na nowy do mnie :') http://all-roads-lead-to-hollywood.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest kilka blogów, gdzie Motley Crue występuje często :) Bardzo przyjemnie wątki z tymi Panami się czyta-polecam.
      Tak, masz rację. Sixx pojawił się całkiem z dupy (po raz drugi z resztą), ale tak prędko nie zniknie. Pojawi się kilka razy jeszcze. Mam co do niego plany ;)
      Nie jesteś sama, ja również marzę o takim koncercie. To byłoby wspaniałe przeżycie, o ile by się przeżyło. Baloff... przy pisaniu czasem mam wrażenie, że i tak zbyt łagodnie opisuję jego poczynania. On w rzeczywistości naprawdę był specyficznym człowiekiem i zarazem cholernie interesującym. Czas spędzony w jego towarzystwie byłby świetnym doświadczeniem :D
      W trójkącie jaki nam powstał (Gary-Randi-Cliff) jeszcze dużo się wydarzy. Jestem zwolenniczką komplikacji i dramatów, więc nie mam zamiaru pisać póki co zbyt kolorowo. Aczkolwiek szczęśliwe i nieskomplikowane wątki również się pojawią :)
      O Hope i Kirka możesz być spokojna. Ten jeden wątek jest w 100% pewny.
      Dziękuję pięknie za komentarz, zaraz zajrzę do Ciebie :)

      Usuń
  5. Cześć, widziałam twój komentarz przy moim prologu, więc jeśli jesteś zainteresowana zapraszam na 1 rozdział i przepraszam za spam :)
    http://jessandmariastory.blogspot.com/2015/06/rozdzia-1-czesc-1.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Ha, ha, ha, ha .... Nie musisz nic wyjaśniać Karina xD Nic a nic, wtajemniczeni od razu po opisie poznali pan Sixxa xD I ja Cię za to uwielbiam. Nikki pojawia się tu jak taki zły chłopiec i zawsze jego wejścia są rewelacyjne. Na początku chciałam napisać, że strasznie podobało mi się to przedstawienie otoczenia z perspektywy Randi. Ona jest bardzo uważną obserwatorką, bardzo wrażliwą na otoczenie, choć czasami coś jej umyka - co zauważył Nikki, stwierdzając, że oboje nie pasują przecież do otoczenia. To wejście Sixxa i Randi było bardzo udane, świetnie to zarejestrowałaś. Lubię tę Sixxową bezczelność. Lubię tego skurczybyka w ogóle xD
    Da bym tsss! HOPE <3 Kurde ... oficjalnie ogłaszam, że wredna Hope jest moim alter ego xD Chuj, że pewnie poza jasnymi włosami nie łączy nas nic, ale jej charakter - to odzwierciedlenie mojej zołzowatości xD Mówcie mi Hope.
    "Dlaczego akurat ja muszę znajdywać się w tak niekomfortowych sytuacjach?"
    Kirk, Kłaczku-kudlaczku, ja Ci odpowiem dlaczego tak jest. Bo jesteś IDEALNYM obiektem do tego typu gierek. Nic dziwnego, że Hope się tak dobrze nim (z nim?) bawi. Kirk to po prostu młyn dla wodę, dla takich osóbek pokroju Hope. Kirk = puppet, Hope = master of puppet xD Chyba juz wiemy o kim jest ten kawałek xD Wbrew pozorom wcale nie o narkotykach xD Chyba że o narkotyku imieniem Hope. Co ona wyrabia z tym facetem to jest poezja. Mówię Ci Karina, oni powinni dostać jakiś osobny dodatek tak ku mojej uciesze, żebym miała masochistyczną przyjemność z czytania jak Hope pomiata Kudłatym xD Nie rezygnuj z ich potyczek bo mnie czytanie tego się nigdy nie znudzi ;)
    Przez moment myślałam, że brutalne pogo i ściana podobają sie Randi i że może porzuci ona swoje hippisowskie zapędy na rzecz thrashu, ale chyba Paul wszystko popsuł xD Poza tym, określenie "Miotał się po scenie jak odnóża niespokojnej wierzby" jest rewelacyjne xD Nie wiem czy wyobraziłam to sobie tak jak powinnam, ale i tak jestem zadowolona.
    Kurde ... lubię Holta, ale teraz to wpierdzielił się w nieodpowiednim momencie.
    On zresztą też przypomina mi mnie xD Ja również zawsze jestem odpowiedzialna, za popsucie każdego romantycznego momentu xD Taka nasza natura Gary, nie przejmuj sie ;)
    No ale już myślałam, że cos tu bedzie z Cliffem ... Kibicuje im od początku i mam wrażenie, że Randi również nie pogrzebała wszelkich nadziei względem Burtona. Widać to po niej, choć ona sam bardzo się broni. Czekam na rozwój akcji.
    Czekam na kolejną dawkę Hope i Kirka (i Winter ... w sumie ciekawa jestem co zrobiłaby Hope widząc Hammetta zarywającego do Winter xD Może tak w ramach zabawy zrobiłaby scene zazdrości :D)
    Czekam na Larsa!! :D Na Siennę już mniej ... jakby ktos pytał ;)
    Czekam na to co stanie się z Nikkim - mam nadzieję, że jego tajemnicze wejście nie skończy się tu tylko na wymianie zdań z Randi.
    Weny bejbe!!
    Paaaaa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiedziałam, że rozpoznacie Sixxa. Jego nie da się nie rozpoznać. Dodałam wyjaśnienie na wypadek, gdyby magicznym sposobem znalazł się tutaj ktoś niewtajemniczony.
      Wątek z Sixxem był przypadkiem. Stwierdziłam, że sam opis przebiegu koncertu to za mało, więc napisałam fragment z Randi. Wszystko pięknie, ładnie, ale trochę tak z dupy i bezsensu. No i olśniło mnie przy słuchaniu Motleyów. Pierwotnie Sixx miał pojawić się po raz kolejny z Hope, ale już nie chciałam pisać nowego fragmentu, więc w ten oto sposób wylądował z Randi. Sixx pojawi się i to jeszcze nie raz, o ile uda mi się dociągnąć tę historię do końca. Nikki po raz kolejny wyratował mnie z opresji, gdy nie wiedziałam co zrobić. Będzie postacią epizodyczną, ale może jego występowanie z czasem się nasili. Mogę przynajmniej obiecać, że z niego nie zrezygnuję ;)
      Kolejna osoba znalazła swoje alter ego! I bardzo cieszy mnie, że jest to postać Hope. Sama na co dzień dla niektórych osób jestem cholernie zołzowata, więc mogę uznać to za zaletę xd
      Ten dodatek to niegłupi pomysł. Może specjalnie dla Ciebie napiszę kilka tekstów zawierających wyłącznie tortury Hope względem Hammetta? Z tym nie powinno być problemu, gdyż perspektywę Kirka i Hope pisz się najlepiej, z łatwością :P
      Gdyby nie to, że Kirk jest straszną pipą, akcja z Winter miałaby miejsce już w tym rozdziale. No, ale charakter Kudełka zmusza mnie do stonowania przebiegu wydarzeń. Jednak na pewno coś takiego się pojawi. Mogę zapowiedzieć, że niedługo prawdopodobnie znajdzie się rozdział poświęcony wyłącznie Motley Crue, Winter, Randi i Hope. No, zobaczymy co z tego wyjdzie :)
      Jeszcze raz dziękuję piekielnie za wspaniały komentarz. Do zobaczenia... tym razem u Ciebie ;)

      Usuń
  7. Przeczytałam wczoraj, ale coś tam, coś tam i nie skomentowałam. Zatem wracam dziś z krótkim komentarzem, bo ciężko mi przejść obojętnie wobec tego opowiadania.
    Gdy czytałam ten rozdział, a dokładniej opis koncertu, czułam, że na nim jestem. Odniosłam wrażenie, że to wszystko dzieje się wokół mnie. Stoję gdzieś pod sceną, przyciśnięta do barierki, jak na koncercie Huntera na Juwenaliach, odwracam się co jakiś czas i widzę za sobą szalony tłum.
    Randi musi być przepiękną dziewczyną, nic dziwnego, że faceci szaleją na jej widok. Szkoda tylko, że niektórzy z nich są aż tak bezczelnie bezpośredni. Ocierają się w ten sposób o szczyt chamstwa. Nie wiem, jakiej dziewczynie takie zachowanie imponuje. Okej, jakiejś groupie albo dziewczynie trudniącej się prostytucją - na pewno.
    Kiedy widzę imię "Kirk", od razu mam przed oczami twarz dziecka. Nie wiem, dlaczego, ale sobie ubzdurałam, że Hammett, zwany przez moją byłą współlokatorkę Mahometem, to taki totalny dzieciuch, dziecior, bachor. Jak zwał, tak zwał. Ale te jego ząbki, jak się uśmiecha... Błagam. Stop.
    Zajmijmy się moją ulubioną postacią opieku... a nawet nadopiekuńczego Cliffa. Idealnie oddałaś jego charakter. Burton to złoty chłopak. Ale chyba szczęścia w miłości to on nie ma, co? A szkoda, bo takiego faceta to ze świecą szukać.
    Łe, rozmarzyłam się.
    Co do strony technicznej opowiadania - nie mam nic do zarzucenia. Czyta się lekko i przyjemnie, więc Twój blog leci do moich polecanych.
    Czekam na kolejny rozdział, daj o nim jakiś cynk.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :) Cieszę się, że wpadłaś i jestem lekko zdziwiona, że przywiało Cię aż tutaj, ale to dobrze. Ja sama w zeszłym tygodniu natknęłam się na twojego bloga. Ask do twojej twórczości mnie przywiódł i gdy tylko zbiorę myśli, skomentuję twój tekst.
      Mówiąc o rozdziale, cieszę się, że poczułaś się jak na koncercie. Taki miałam zamiar i sama się odrywam w ten oto sposób przy tym rozdziale.
      Czytając o Kirku aż sama się wyszczerzyłam na samą myśl o jego szerokim uśmiechu.
      Cliff...może nie tyle, że nie ma szczęścia. Po prostu ulokował swoje uczucia w niewłaściwej szesnastolatce. Randi jest prawdziwą hippiską. Żyje w swoim świecie, jest całkowicie oderwana i nie przywiązuje się do mężczyzn. Jednak może to się zmieni. W końcu chodzący promyczek polubił Cliffa i Gary'ego... nie wiem co z tego wyjdzie.
      Dziękuję za miłe słowa. Cieszy mnie fakt, że moje bazgroły są dobrze przyjmowane. Na pewno dam znać i do zobaczenia... tym razem u Ciebie :)

      Usuń
    2. Dawno nie czytałam blogowych opowiadań, więc w trakcie przeszukiwania blogosfery znalazłam Twojego bloga. I bardzo się cieszę, że tutaj trafiłam.
      Zawsze możesz zostawić Burtona dla mnie. Zgolę mu wonsa i będzie nówka sztuka nieśmigana, po prostu perf.

      Usuń
    3. Ja również się cieszę, że trafiłaś. Póki co Burton jest samotny, droga wolna (nie gól wonsa!). Najwyżej później będzie o niego spór z Randi, ale to kiedyś...

      Usuń
    4. Ale ten dziewiczy wons jest obrzydliwy! Czy Cliff nie miał w domu lustra? Czy może... bawił się w alfonsa?
      Wygrałabym walkę o jego serduszko, na pewno.

      Usuń
    5. Cliff alfonsem? Bardzo ciekawa perspektywa. Póki co w jego serduszku gości Randi... a skoro jesteś pewna swego, to zobaczymy na jak długo. Może wybijesz mu ją z głowy ;p

      Usuń
    6. Wybiję, wybiję. Tym jego młotkiem, który nosił do obrony. Świetna alternatywa dla paralizatora. Mógł to opatentować.

      Usuń
    7. Popieram! (Nie) współczuję ludziom, którzy odważą się zadrzeć z tymi, których chronią młotki!

      Usuń
    8. Jednej kobiecie nie udało się zabić młotkiem dziecka. Uderzyła je nim w główkę. Wcześniej zaatakowała nim nastolatkę, której tylko rozbiła głowę. To broń o wątpliwej skuteczności.

      Usuń
    9. Jak widać. Dobrze jednak mieć przy sobie broń taką niż żadną. Poza tym, jestem pewna, że znalazłyby się osoby, które umiałyby się nią perfekcyjnie posługiwać. Trochę wprawy i po problemie :P

      Usuń
    10. Ciekawe, kto oberwał młotkiem Cliffa. Wywijał nim nieźle.

      Usuń
    11. W sumie... to zastanawiające. Jeśli ktoś nim oberwał, to Burton dobrze się z tym krył.

      Usuń
  8. Jejku. Jestem. Stęskniłaś się za mamą?
    Że to Sixx było od samego początku pewne. Aż dxiwne, że na samym początku nikt go nie pobił. Randi to taka słodka osóbka i zdecydowanie moja ulubiona postać w całym opowiadaniu. Owszem wcześniej jest E bo jest moja. Ja tyljo czekam gdy Randi w końcu zechce być z Cliffem. Oni idealnie do siebie pasują! A między nimi każdy się pcha, a Randi go odrzuca. Kwirk i Hope to zupełnie inna sytuacja. Ta dwójka rozbraja system. A w szczególności myślenie Kirka xDD
    nie mam pomysły co tu jeszcze napisać. Dopiero co wsrałam dlatego ten komentarz będzie taki dziwny.
    a pochwalę ci się. Co twoja matka potrafi zrobić w jeden dzień. Wyląć na udo cały wrzątek przy odcedzaniu makaronu, poparzyć się i zedrzeć skórę dokrwi jeżdząć na rolkach. N

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurwa... wcisnełam opublikuj , a nie chciałam. Tak więc. Krew nie leciała ale widzę swoje hmm... jakby miała przy kostce mięso to bym widziała ale tutaj widzę czerwone coś które nie chce mi zaschnąć. Brawa dla Ewy! No to tyle. Więcej weny córa!

      Usuń
    2. Mamoooooo <3! No oczywiście, że się stęskniłam. Pod tym względem jestem dobrą córką xD
      Nim zacznę o rozdziale, to muszę Cię zbesztać! Co Ty do cholery zrobiłaś znowu z askiem?!?!? Wracaj i to natychmiast. Gdzie mam teraz Ci marudzić?
      Spokojnie, Nikki się kiedyś doigra. To dopiero jego drugie wystąpienie w tej historii. Dajmy mu trochę czasu, nim da się pobić.
      Eleonore się pojawi kiedyś. Obiecuję! Na razie staram się zajmować głównymi wątkami, ale i dla twojej postaci mam wątek, w którym się pojawi (tak, tak. Z tym Panem, którym chcesz).
      Randi odrzuca Burtona, bo... to Randi. Chodzące szczęście. Wiara w miłość romantyczną zburzyłaby jej poglądy. Kiedyś może tak się stanie, ale póki co- ma dopiero naście lat. Dajmy jej pobyć dzieckiem.
      Kirk i Hope- sama kocham ten duet. Cieszę się, że magicznym przypadkiem zaczęłam pisać ich perspektywy. Jest to świetna zabawa pisać o wodzeniu Kirka za nos.
      Haha, gratuluję, mamo! Biję pokłony! Ja o dziwo ostatnio niczym się nie poparzyłam. Po dwóch latach blizna po żelazku jest niemal niewidoczna (na szczęście!). Jedyne co mi się przytrafiło to dwukrotne przewrócenie się o pufę mimo, iż wiedziałam, gdzie stoi. Mam też na nodze tonę bolesnych siniaków. Jak je nabiłam? Uderzyłam się kilka razy o pedał od roweru. Geniusz. No, ale niedaleko pada jabłko od jabłoni. Nasza niezdarność jest dziedziczna :P
      Dzięki, dzięki, mamee. Do zobaczenia!

      Usuń
  9. Wstawiłam coś nowego na kształt pierwszego rozdziału. Zapraszam ciepło i jeśli nasuną Ci się jakieś sugestie odnośnie bloga, to chętnie rzucę okiem na te propozycje.
    http://tornado-dusz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Zostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej informacji tu: http://justice-is-done.blogspot.com/2015/06/liebster-award.html
    Gratuluję :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Serwus, Nad! Nareszcie, po ponad dwumiesięcznej przerwie w komentowaniu Twojego bloga, biorę się za nadrabianie ogromnych zaległości. Powinna mnie skrzyczeć i zmieszać z błotem, bo... kurcze, zachowałam się troszeczkę nie tak i nagle przestałam chwalić Twoje dzieła, haha! Dobra, napisałam kilka słów wstępu, więc czas na...
    ...jeju, jak ten rozdział mi się spodobał! ;-; Naprawdę, jeszcze żadna część nie podobała mi się w takiej mierze, jak ta.
    Zacznę od samego początku, czyli od mojej ukochanej Randi, którą czciłam, czczę i czcić będę chyba do samego końca. Ujęła mnie jej przesłodka, jak zawsze, kwestia. Ona (w zasadzie Ty) wyraża się tak... argh! Brakuje mi słów. Chodzi o to, że jej narracja wyróżnia się bardzobardzo i nie da się pomylić z żadnym innym bohaterem opowiadania. Z resztą osób nie zawsze tak jest, np. często mylę Jamesa, nie potrafię odgadnąć, kto "mówi", dopóki nie ma wspominek o Yv. Ale to nie jest wada, tym bardziej nie jesteś temu winna - od zawsze jestem nieźle roztrzepana i tak już chyba pozostanie. Emotikon smile ALE jej spotkanie z Nikkim... JARAM SIĘ, HAHA! Od początku podejrzewałam, że to on. Czarne, wysoko uczesane włosy, aż nazbyt duża pewność siebie... Wypisz, wymaluj - Sixx. I tak jak prawie od razu go rozpoznałam, tak wiedziałam, że Randi mu się nie ugnie! Co nie zmienia faktu, że ich króciutka w rzeczy samej pogawędka tak mnie rozśmieszyła, uszczęśliwiła, że sprawiła, że mój zrujnowany humor nagle stał się świetny. No i automatycznie przypomniała mi się moja Stella i jej pofajdana relacja z tym chłopcem. Tak więc cholernie dziękuję. Tylko że ja miałam pisać o rozdziale, a nie o humorze! >:| W sumie mam wielką nadzieję, że on znowu tak szybko nie zniknie, bo lubię gościa.
    Potem jest Kirk i Hope. No i już powoli się gubię i nie wiem, co mam robić, bo Hope wodzi mnie za nos, prawie jak Hammetta. Już tłumaczę - Hope jest jaka jest, taka niby suka, co się wcale nie szanuje, wyrachowana itd., itd. Jednak z drugiej strony podobają mi się jej sztuczki i zagrania. Wiem, że nie powinny, bo to jednak chamstwo, tyle że coś mi się w niej podoba, sama nie wiem co. Emotikon smile
    Aa! No i potem koncercik. Zarąbisty opis, gratuluję ci ogromnie, bo sama bym takiego opisu nie skonstruowała! Super opisałaś jej uczucia i aż mam ochotę wyjść gdzieś na jakiś koncert, tylko że - no cóż - mieszkam na jebanym zadupiu. :))))) Końcówka to wisienka na torcie. Cliff i Randi mnie rozczulają od samego początku i ciągle to robią, co jest dziwne. Bo w innych okolicznościach już dawno bym się nimi znudziła, a tutaj? Wręcz przeciwnie - coraz bardziej ich lubię i trzymam za nich kciuki. I ja naprawdę bardzo, ale to bardzo chcę, żeby byli razem. Szczęśliwi. Chociaż na razie im nie po drodze. Emotikon frown
    Wiem, że komentarz z dupy - 8 czerwca a 26 sierpnia to jednak jakiś tam odstęp czasu jest, ale nie zwracajmy uwagi na takie drobiazgi! Rozdział superek! Lecę czytać następne, ale do końca nie wiem, kiedy skomentuję. Chciałabym jeszcze dziś wieczorem, ale głowy nie dam. Zobaczymy!
    Nie wiem, czy to zobaczysz, ale... no, papa! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to ja, suie, jakby co. zapomniałam się podpisać. :c

      Usuń
    2. Suie! Dostaniesz po głowie ode mnie. Ty już dobrze wiesz za co.
      Gdzie się podział drugi blog i e-mail? Kobieto! Mam nadzieję, że już więcej nie zapadniesz się pod ziemię, bez zostawienia jakiegokolwiek kontaktu do siebie.
      Nie ważne, że z opóźnieniem. Cieszę się, że wpadłaś i zostawiłaś komentarz. Czekam na kolejne opinie :*

      Usuń